Awans prawie pewny. Wystarczy unikać błędów

Gdyby Lech pokonał u siebie 3:1 solidnego, klasowego przeciwnika, można byłoby się zastanawiać, czy wystarczy to do awansu. Dwubramkową przewagę osiągnął nad zespołem grającym na poziomie polskiej pierwszej ligi. Tylko kataklizm mógłby spowodować porażkę w takim samym lub wyższym stosunku. Za tydzień Lech będzie miał więcej spotkań nowego sezonu za sobą. Zmęczenia graniem co kilka dni jeszcze nie będzie, a większe ogranie to w obecnej sytuacji duża wartość.

Okres przygotowawczy był trudny ze względu na kontuzje, brak ważnych piłkarzy, wypoczywających po meczach reprezentacji. Do właściwego rytmu gry daleko, nowi gracze dopiero się wdrażają. W przyszłości będzie dużo lepiej, warto na to chwilę zaczekać. Zadaniem Kolejorza jest w tym trudnym okresie nie tracić punktów w lidze, awansować w Lidze Konferencji. Po dwóch meczach możemy być spokojni. Awans trzeba tylko przyklepać w Kownie, w niedzielę z Radomiakiem zagrać równie skutecznie, jak w Gliwicach.

Na tle mało wymagającego przeciwnika Lech w pierwszej połowie czwartkowego meczu pokazał się z bardzo dobrej strony. Przewaga była niekwestionowana, padły trzy ładne bramki, można ich było strzelić więcej. Co ważne, nowi zawodnicy dobrze wpisali się w zespół. Nie odstawali od kolegów, co zdarzało się ich poprzednikom w poprzednich sezonach. Andersson już dziś gra tak, jakby był w tej drużynie od dawna. Blażić potwierdził opinie o sobie. Hotić okazał się graczem obytym, dobrze ustawiającym się, podejmującym trafne decyzje, strzelił też gola, mogły być ich dwa, trafiający w poprzeczkę Szymczak odebrał mu asystę. To nie jest klasyczny przebojowy skrzydłowy, jacy tu błyszczeli wcześniej, ale jego umiejętności mają dla drużyny dużą wartość.

Nie wszyscy piłkarze Lecha odzyskali formę z poprzedniego sezonu. Długo leczącemu się Szymczakowi brakuje jeszcze czucia piłki. Ishak też nie ma prawa być sobą po kilkumiesięcznym rozbracie z boiskiem. Można dyskutować, czy Bednarek powinien obronić strzał z dystansu. Zrobił, co mógł, wyciągnął się, zabrakło mu centymetrów. Zdecydowanie poniżej swych możliwości zagrał Karlstrom. Bawiąc się w zwody przed własnym polem karnym sprezentował przeciwnikom gola, niepewnie zachowywał się też w innych sytuacjach, pomyłek miał więcej.

Nie tylko Szwed popełniał błędy. Jeśli Litwini mogli zagrozić Bednarkowi, wymienić kilka podań w ofensywie, to za sprawą strat i złych decyzji graczy Lecha. Jeśli chcą narobić sobie problemów w rewanżu, zapewnić własnym i litewskim kibicom emocje, to powinni tak samo postępować w Kownie. Nie muszą błyszczeć, wznosić się na wyżyny. Wystarczy zagrać solidnie, wykorzystać doświadczenie, unikać szamotaniny i chaosu, obchodzić się z piłką odpowiedzialnie. Z pewnością ich na to stać, więc o korzystny wynik możemy być spokojni.

Udostępnij:

Podobne

Warta dała się ograć Śląskowi

Ten mecz nie musiał się skończyć tak źle dla Warty. Nie musiała przegrać. Śląsk wygrał przez wyrachowanie, lepszy pomysł na pozbawienie rywala atutów, większą taktyczną