Jak informuje „Głos Wielkopolski”, napastnik Lecha, który zdobywał gole we wszystkich spotkaniach nowego sezonu, nie wsiadł do autobusu jadącego na mecz z Rakowem Częstochowa. Jest to poważne osłabienie, nie tylko dlatego, że w klubowej kadrze znajduje się tylko jedna klasyczna „dziewiątka”.
Mikael Ishak, który od pierwszego meczu znajdował się w wybornej formie, niemal w pojedynkę gwarantował drużynie gole, decydował o jej sile ofensywnej. Ma on już swoje lata, przeżywał problemy zdrowotne. Choć Lech w tym sezonie rywalizuje tylko w lidze, to Szwed nie może grać „na okrągło”. Nie raz się zdarzy, że trener Niels Frederiksen będzie musiał go zastąpić. Tylko kim? Najłatwiej byłoby odpowiedzieć, że Filipem Szymczakiem, problem tylko w tym, że ten młody zawodnik dla odmiany niewiele ostatnio daje drużynie, poza tym nie jest to typowy snajper, najlepiej się czuje grając za jego plecami.
W tej sytuacji o dobry wynik w Częstochowie będzie Lechowi bardzo trudno. Drużyna na ten sezon budowana jest, określając to delikatnie, niestandardowo, bez nastawiania się na dobre wyniki. Klub pozbywa się graczy doświadczonych sięgając po młodych zawodników z podrzędnych klubów skandynawskich. Jeśli zyskają kiedyś na jakości, to stanie się to nieprędko. Punkty i zwycięstwa zapewnią Lechowi zawodnicy pozyskani zanim zaczęło się obecne szaleństwo transferowe. Już w piątkowy wieczór przekonamy się, jak młodzież znaleziona na peryferiach europejskiego futbolu spisuje się na tle renomowanego przeciwnika.
Co ciekawe, trener Lecha jeszcze w przeddzień wyjazdu zapewniał, że szwedzki napastnik, który w ostatnim meczu wcześnie opuścił boisko, znajduje się w dobrej dyspozycji. Teraz wiemy, że nie tylko on nie udał się do Częstochowy, ale i trzej środkowi obrońcy – lekko kontuzjowany Salamon, szukający podobno innego klubu Blazić i od dawna leczący się Dagerstal. Trzeba mieć nadzieję, że nic nie przeszkodzi w występie Miliciowi i Douglasowi, że dobrej dyspozycji nie stracą Periera, Hotić, Sousa.