Wynik sparingowego meczu Lecha wstrząsnął jego kibicami, ale mało prawdopodobne, by ich zniechęcił do przyjścia w piątkowy wieczór na stadion. Oczekiwania są przecież gigantyczne. I całkiem, mimo owego nieszczęsnego sparingu, uzasadnione. Lech ma prawie wszystko, co potrzebne do zdobycia mistrzostwa, przede wszystkim czołowych ligowych piłkarzy i dobrego, nastawionego na sięgnięcie po trofeum i mającego pomysł, jak tego dokonać, trenera.
Wiele czynników może jednak pokrzyżować te plany. Zawsze trzeba się liczyć z nadspodziewanie dobrą formą któregoś z przeciwników czy zdrowotnymi kłopotami piłkarzy z pierwszej jedenastki Kolejorza, zwłaszcza tych niezastąpionych. Do takich należy Mikael Ishak, pozbawiony wartościowego zmiennika. Przygotowywany do tej roli Filip Szymczak nie może wrócić do dobrej dyspozycji, do postawy z czasów, gdy trener mecz po meczu wystawiał go w pierwszej jedenastce. Młody gracz, jak wieść niesie, nastawiony jest na wypożyczenie do klubu, w którym mógłby obudować formę. W tej sytuacji należy podziwiać stalowe nerwy władz klubu, który ma sięgnąć po mistrzostwo. Drugi napastnik jest niezbędny, ale podobno ciągle trwa wyczekiwanie na możliwość sprowadzenia kogoś wartościowego, ale niedrogiego.
Sprzedaż biletów na piątkowy mecz przebiega zadziwiająco dobrze, biorąc pod uwagę porę jego rozegrania – w samym środku zimy późnym wieczorem. Przy tym zainteresowaniu wejściówkami na stadionie może się zjawić nawet 30 tysięcy osób. Ilekolwiek by ich nie było, styczniowy rekord frekwencji i tak padnie – z tego powodu, że Lech jeszcze nigdy w tym miesiącu meczu o punkty nie rozgrywał. Kilka dekad temu, na prymitywnych, niezadaszonych, pozbawionych zaplecza stadionach, gdy podgrzewanie boisk jawiło się jako technologia kosmiczna, wiosenne rozgrywki ruszały w marcu. Wpływ na to miał także klimat – zimy bywały bardziej surowe niż dziś, nawet 20 stopni poniżej zera nikogo nie zaskakiwało.
Niezależnie od aury, kibice nie zmarzną. Atmosfera będzie gorąca. Przyjeżdża bowiem do Poznania Widzew nie cieszący się wśród fanów Kolejorza szczególną sympatią. Klub uruchomił niedawno sprzedaż biletów na najwyższy poziom Kotła. Lecha będzie wspierać spora grupa kibiców ŁKS-u. Wszyscy na trybunach – wyłączając sektor gości – liczą na przerwanie złej passy, rewanż za dwie ostatnie porażki Kolejorza z Widzewem.
Zapełnienie polskiego stadionu w takim stopniu to ewenement. Trzeba to tłumaczyć zapotrzebowaniem na sukcesy Lecha. Tego zjawiska z niczym nie porównamy. Klub jest symbolem i wizytówką sportową miasta, konkurencji mu zresztą brakuje. Działa w ośrodku, w którym inne rozgrywki ligowe nie zagoszczą, dopóki brakuje tu hali na choćby symboliczne tysiąc miejsc. Nic się tu nie zmieni, dopóki ludzie od lat rządzący Poznaniem nie okażą zrozumienia dla prawdziwych potrzeb mieszkańców. Każdego dnia z żalem przekonujemy się, jak łatwo wdrożyć proces zamiany jednego z największych miast w kraju, słynącego z przedsiębiorczości, stolicy mocnego gospodarczo regionu, w zaścianek.