Najpierw seria trzech zwycięstw, potem dwa remisy. We Wrocławiu mecz był wyrównany, ale wynik wcześniejszego, z Pogonią, trzeba traktować jako rozczarowanie. Lech nie mógł się wtedy pozbierać po licznych zmianach w składzie, nieźle zaczął grać dopiero pod koniec spotkania. Zaczyna się seria meczów rozgrywanych co kilka dni. Roszady personalne są nieuniknione.
Lech najlepiej się spisywał, gdy na lewej obronie grał Puchacz, a na prawej Butko. Robert Gumny dopiero stabilizuje formę po długiej kuracji. Jóźwiak i Kamiński na skrzydłach, kreatywni Moder, Tiba i Ramirez w środku boiska, w ataku Gytkjaer – to optymalne zestawienie. Wiemy na pewno, że w sobotnim meczu będą zmiany, choćby dlatego, że nie może grać Duńczyk. Trener nie ma dużego wyboru, postawi na Żamaletdinowa.
Po kilku dniach trzeba dwa razy zmierzyć się z Lechią. To będą bardzo ważne spotkania, o wysoką stawkę. Tylko zwycięska drużyna znajdzie się w finale Pucharu Polski, mającego się odbyć w Lublinie już po zakończeniu sezonu ligowego. Lechia wykorzystała stratę czterech punktów przez Lecha i zbliżyła się do niego w tabeli, też by chciała trafić na podium, zagrać w europejskich pucharach. Zapowiada się więc twarda walka o zwycięstwo i w jednym, i drugim meczu.
Nie tylko Lecha czekają roszady w składzie, Lechia też będzie na nie skazana. Tyle, że trener Stokowiec ma mniejszą swobodę manewru niż trener Żuraw. Szkoleniowiec Kolejorza mógłby wystawić dwie jedenastki, tak liczną ma kadrę. Jednak w tym przypadku ilość nie przekuwa się w jakość. Nawet jeśli nie ma wielkich różnic w umiejętnościach poszczególnych piłkarzy, to Lechowi, który niedawno złapał rytm gry, źle robi mieszanie w wyjściowej jedenastce.
Szersza kadra teoretycznie zadziała na korzyść Lecha. Atutem Lechii może okazać się bardziej stabilny skład, ale tylko pod warunkiem, że piłkarze z Gdańska wytrzymają fizycznie maraton trzech meczów rozegranych w tydzień. Z pewnością trener Lechii zamieniłby się z trenerem Lecha na liczebność kadry pierwszego zespołu.
Najpierw jednak obie drużyny muszą zmierzyć się z innymi przeciwnikami. Do Lecha przyjeżdża Legia, co jest wystarczającym powodem, by myśleć tylko o najbliższym spotkaniu (Lechia przyjmie u siebie Cracovię). Nikt w Poznaniu nie chciałby przecież oglądać cieszących się ze zdobycia tytułu warszawiaków, a zwycięstwo nad nimi ma szczególny smak. Jednak dla oceny całego sezonu, spotkania z Lechią mają znaczenie kluczowe. Najlepiej by było odnieść trzy zwycięstwa, ale czy młodą drużynę stać na takie osiągnięcie?
Fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka
