Wynik poszedł w świat i za jakiś czas nie będziemy pamiętać o męczarniach Lecha w meczu z Lozanną. Zwycięstwo stało się faktem i to ono przetrwa w pamięci i w tabelach. Czas jednak pędzi i już w niedzielę trzeba grać w Płocku. A tam łatwo nie będzie, zwłaszcza biorąc pod uwagę formę poszczególnych graczy Kolejorza i stan, w jakim znajduje się zespół. Przeciwnik będzie trudniejszy niż Szwajcarzy, nawet jeśli jest beniaminkiem bez gwiazd w składzie.
Trener Mariusz Misiura stworzył zespół dobrze zorganizowany i wybiegany – mało który pokonuje w każdym spotkaniu tyle kilometrów. Ograł w Częstochowie Raków, u siebie Legię i Pogoń, w tabeli plasuje się nad Lechem, który choć jest mistrzem Polski, to trudno uznać go za faworyta, biorąc pod uwagę postawę w jesiennych meczach. Co prawda w czwartek zdarzył się ten rzadki przypadek, że zespół nie stracił bramki, mimo iż dał się zdominować ekipie ze Szwajcarii. Ratował go Mrozek, na wysokości zadania stanął 18-letni defensor Mońka.
Wydaje się, że to właśnie ten młody gracz zostanie partnerem w obronie Milicia, o ile Chorwat będzie już zdolny do gry. Wychowanek czyni zaskakująco duże postępy. Owszem, w niektórych meczach zdarzają mu się pomyłki, ale odważnymi, skutecznymi interwencjami doprowadził ostatnio napastników z Lozanny do rozpaczy, w ostatniej chwili zapobiegał pewnym wydawałoby się golom. A jego ostatni partner z defensywy? Można go określić jako wielkie rozczarowanie. Mateusz Skrzypczak z Jagielloni i Mateusz Skrzypczak z Lecha to dwie zupełnie inne osoby.
Jeśli obrona Lecha w niedzielę powtórzy wyczyn z czwartku, szanse na punkty radykalnie wzrosną. Tydzień temu, gdy Pereirę zastąpił Gumny, składała się z samych wychowanków Kolejorza. Trzech z nich (oprócz Gurgula) to rodowici poznaniacy. To się rzadko zdarza, nawet w krajach słynących z piłkarskich talentów. Gdyby jeszcze Lech nie tracił tylu bramek, byłoby się z czego cieszyć. Z tym jest niestety fatalnie i trudno wierzyć w szybki przełom. Tym bardziej, że liczba błędów, jakie drużyna popełnia, jest zatrważająca, po prostu kompromitująca.
Szczególnie dużo ich było w czwartek i aż cud, że Lozanna nie wykorzystała tak wielkiej liczby prezentów. Długimi okresami gracze Lecha nie potrafili wyprowadzić piłki z własnego pola karnego, bo kierowali ją raz za razem do przeciwnika i natychmiast wracała ona na przedpole Mrozka. Celował w tym Pereira, który akurat nie miał dobrego dnia, w dodatku od samego początku sprawiał wrażenie zmęczonego, trudno mu było wracać do obrony, gdy akurat zapędził się do przodu, gdzie zresztą i tak nie było z niego wielkich korzyści. Nie tylko on był pod formą. Nie można powiedzieć, że Palma spisał się słabo. On akurat nie był aż tak świetny, jak w innych meczach, nie dawał tyle drużynie. A i tak był przydatny, uczestniczył w groźnych akcjach, także tej dającej Lechowi prowadzenie.
Dobry mecz rozegrał Jagiełło. To on asystował Ismaheelowi, przydatny był w wielu innych sytuacjach. Też popełniał błędy, ale mniej ich było niż w przypadku kolegów, zwłaszcza partnera z linii pomocy Kozubala, który w fatalny sposób, nierozsądnym zagraniem, pozbawił Palmę doskonałej okazji do wyjścia sam na sam. Lech grał bez klasycznej „szóstki”, gdyż taką akurat nie dysponuje, i to się niestety mści w organizacji gry. Radek Murawski będzie prawdopodobnie leczył się jeszcze długo, jego piłkarska przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Ouma ma problemy sam z sobą, każdy jego wyjazd do Afryki stwarza wszystkim kłopoty. Teraz zatrzymały go tam sprawy rodzinne, musi pracować nad odzyskaniem formy głównie fizycznej. Nie wiadomo, czy będzie nadawał się do gry w niedzielę.
Piłkarze długo się leczący zwykle odzyskują pełnię formy po kilku, czasami nawet kilkunastu rozegranych meczach. Ali Gholizadeh to fenomen. Wrócił na boisko po miesiącach rozbratu z piłką i wzmocnił zespół natychmiast. Jeśli stracił trochę formy, to na pewno nie umiejętności, a są one niemałe. Na tle innych drużyn, a nawet większości kolegów z własnej, jawi się jako artysta. Jednym magicznym dotknięciem piłki, jednym nieoczywistym podaniem zmienia przebieg wydarzeń. Jeszcze nie oddawał strzałów, ale uczyni to lada chwila i da Lechowi nie mniej niż Palma. Mając dwóch takich graczy, oby w pełni sił i formy, Lech dysponuje atutami dla innych nieosiągalnymi. Oby tylko choćby kilku zawodników postarało się za nimi nadążyć.



