Wszystko zaczęło się na meczu w Sarajewie. Nikt nie dostrzegł wiszącej nisko na płocie w sektorze gości flagi kibiców z Piły z napisem „krew naszej rasy”. Nie wzbudziła ona uwagi nikogo, także delegata UEFA. Ta sama flaga wieszana jest zresztą od lat na trybunach i nikt jej nigdy nie zakwestionował. Teraz jednak wyparzyli ją przedstawiciele walczącej z rasizmem organizacji „Nigdy więcej” i donieśli do UEFA, ta zaś bezrefleksyjnie nałożyła na Lecha karę finansową i zamknęła na jeden mecz stadion dla kibiców. Klub się odwołał, przedstawił rzeczowe argumenty, złożył ubolewanie, deklarował zapłacenie wyższej kary, wnioskował o niezamykanie trybun. UEFA odłożyła rozpatrzenie odwołania, zawiesiła wykonanie kary. Dopiero teraz się zajmie tą sprawą.
Zamiast ewentualnego zmniejszenia kary, może jednak nastąpić jej zwiększenie, ponieważ w międzyczasie, podczas wyjazdowego meczu w Bazylei kibice skandowali „Piła, Piła biała siła”. Także ten okrzyk został uznany za rasistowski, w dodatku wykroczenie potraktowano jako popełnione w warunkach recydywy. W ten sposób Lechowi, a zwłaszcza jego fanom grozi zamknięcie całego stadionu nie na jeden, lecz na dwa mecze w europejskich pucharach. Gdyby się to spełniło, kibice nie mogliby obejrzeć ani meczu z Fiorentiną, ani z Bazyleą. Wszystko to za wykroczenia, których nikt normalny nie uznałby za groźne dla kogokolwiek. Słuszna idea walki z przejawami rasizmu zostałaby skompromitowana – tym bardziej, że na wielu europejskich stadionach dochodzi do scen prawdziwie gorszących. UEFA nie reaguje, bo nie uznała takiego zachowania za rasistowskie. Wyrocznią są dla niej ustalenia jednej tylko organizacji.