Osłabienie na życzenie

Gdy obecny trener Lecha był tylko tymczasowym, dał nadzieję. Uwolnił piłkarzy od niezrozumiałej taktyki, od tych wszystkich niskich, średnich, półśrednich i lekkopółśrednich pressingów. Nie teoretyzował, pozwolił grać w piłkę. Teraz też do taktyki nie przywiązuje wagi, Lech nie kombinuje, zawsze gra tak samo, tylko nie zawsze mu wychodzi. Łatwo go pokonać, szczególnie gdy najlepsi gracze marnują się na ławce rezerwowych.

W Szczecinie Dariusz Żuraw zachował się powściągliwie. Nie posłał na boisko siedmiu młodzieżowców, jak miewa w zwyczaju, ale zaledwie czterech, czyli nawet nie połowę składu. Gra jednak była nie mniej „porywająca” niż w spotkaniu przeciwko Zagłębiu. Najwięcej jakości brakowało w środku boiska, gdzie Pogoń robiła, co chciała.

Dlaczego nie grał Jevtić? W przedmeczowym wywiadzie trener mówił, że jest w pełni sił, ale sztab szkoleniowy postawił na Jakuba Modera. To nie było racjonalne posunięcie, lecz kiedy gra się w innej lidze, priorytety się zmieniają. Trener chce zwyciężać, ale jeszcze bardziej chce ogrywać młodzież. Rzadko udaje się jedno z drugim pogodzić. Moder nie zawiódł, nie był dużo gorszy od kolegów, którym daleko do formy z początku rozgrywek. Nawet Gumny popełniał błędy. Muhar potwierdza, że jest surowszą wersją Łukasza Trałki. Wychowanek od nich nie odstawał, ale do Jevticia dużo mu brakuje.

Gdyby Lech miał więcej atutów w ofensywie, wygrałby w Szczecinie, bo w drugiej połowie zagrał lepiej, każda akcja Jóźwiaka, Tiby, Jevticia niosła zarodek bramki, a Pogoń osłabła. Dobrze, że Jevtić w ogóle powąchał boisko, jednak gdyby wszedł na nie wcześniej, zwiększyłby szanse zespołu. Wystarczyło kilka zagrań, by wybrano go graczem meczu. Kolejny mecz na ławce przesiedział Amaral. Ten często zawodzący gracz, przy odrobinie szczęścia, jednym zagraniem, jednym podaniem lub strzałem potrafi zmienić wynik. Jednak trener nie jemu, lecz 17-letniemu Kamińskiemu powierzył rolę jokera. To dowodzi, że Dariusz Żuraw rozgrywa swoje własne zawody.

Nie wiemy, czy zadanie jak najszybszego wypromowania jak największej liczby wychowanków jest jedynym, jakie od władz klubu otrzymał trener. Niewiadomą jest też, jak uzupełniane będą ubytki po ewentualnych transferach. Jeśli odejdzie Jóźwiak, Lech straci czołowego gracza ofensywnego, motor napedowy swych akcji. Sprzedaż Gumnego też spowoduje wyrwę w składzie. Nie można wykluczyć, że nabywców znajdą i inni hurtowo wprowadzani do pierwszego składu wychowankowie.

Uzupełnienie składu będzie konieczne, ale znów może osłabić drużynę. W tym klubie każda transakcja niesie ryzyko pozyskania jeszcze jednego gracza nie spełniającego oczekiwań. Jeżeli nawet na Bułgarską trafi piłkarz klasowy, to żal go będzie wysyłać na ławkę rezerwowych gdy okaże się, że na tej samej pozycji może grać któryś z juniorów. Stawianie na wychowanków jest chwalebne, przyszłościowe, cieszy się akceptacją kibiców, ale tylko wtedy, gdy nie zamienia się to w karykaturę. Wpuszczanie na boisko juniora, by sobie pograł, ma sens w sparingu, lub w meczu wygranym, ale nie wtedy, gdy potrzebna jest jakość, bo drużyna musi walczyć o punkty.

Dla fanów obecna polityka zarządu Lecha jest zupełnie niezrozumiała. Gdyby klubem rządzili ludzie z pojęciem o współczesnym futbolu, potrafiliby wykorzystać oddanie, przywiązanie tysięcy kibiców. To ogromny potencjał, tylko nieliczne kluby go mają. Zlekceważenie ogromnych emocji jest karygodnym marnotrawstwem i prędzej lub później obróci się przeciwko tym, co nie doceniają kibicowskiej wiary i nadziei.

Józef Djaczenko

 

Udostępnij:

Podobne

Nie tylko piłkarze rozstrzygają mecze

Trzech piłkarzy Lecha Poznań zagra latem na niemieckich Mistrzostwach Europy. Każdy jest reprezentantem innego kraju. Słowenia Mihy Blazicia wyszła z grupy, we wtorkowych barażach awans

Lech skromnie pokonał pierwszoligowca

Kilku ważnych piłkarzy Lecha leczy urazy, kilku wyjechało na zgrupowania różnych reprezentacji narodowych, więc trener Mariusz Rumak, by nie prowadzić treningów z kilkoma zawodnikami, zaprosił