Do szczęścia brakowało jednego kroku. Lech miał wykonać go w Charleroi. W pierwszej połowie ten krok zamienił się w kroczek, prowadził 2:0. Niewiele brakowało, by wszystko przepadło. Bednarek obronił karnego, ale Lech i tak stracił gola, a potem zawodnika. Mógł zamknąć mecz, nie wykorzystał szans, ale dobry wynik, po niesamowitej walce, dowiózł do końca. Mamy fazę grupową Ligi Europy!
Niespodzianka w składzie Lecha –Jan Sykora nie zasiadł nawet na ławce rezerwowych. Trener Dariusz Żuraw zmieścił za to w składzie dwóch bocznych, lewonożnych obrońców – Wasyla Krawca i Tymoteusza Puchacza. Ten drugi miał pełnić funkcję skrzydłowego. Znów w rezerwie pozostał Thomas Rogne, partnerem Lubomira Satki był Djordje Crnomarković.
Już w pierwszych minutach meczu można się było przekonać, że belgijska drużyna sprawnie operuje piłką, wymienia podania z dużą precyzją i na luzie. Lechowi szło to oporniej , nie był swobodny i pewny siebie. Stosował jednak pressing i potrafił przerywać akcje przeciwnika, inicjować ataki. Kończyły się one niestety niczym z powodu braku dokładności w rozegraniu lub niepotrzebnego wchodzenia w dryblingi.
Pierwsze strzały w tym meczu oddali gracze Charleroi. Oba były niecelne. Nikt nie osiągnął wyraźniejszej przewagi. Trzeba się było tylko obawiać, że gospodarze złapią luz i przeprowadzą szybką akcję. Z czasem to jednak Lech przeprowadzał sprawne ataki. Szkoda tylko, że nie potrafił ich zakończyć strzałami. Za każdym razem brakowało ostatniego, celnego podania.
Po pół godzinie Lech dobrze przedarł się pod pole karne przeciwnika. Wydawało się, że Ramirez jest faulowany na jego granicy, Hiszpan był nawet tego pewny. Protestował, rzucał butem z taką wściekłością, że dostał żółtą kartkę. Zemścił się chwilę później. Otrzymał podanie z prawej strony od skrzydłowego Puchacza. Oddał strzał, piłka odbiła się od obrońcy i wpadła do siatki zaskakując bramkarza. Lech wyszedł na prowadzenie!
Mecz zrobił się nagle dobrym widowiskiem. Kamiński był bliski podwyższenia wyniku, choć lepiej by zrobił podając Ishakowi. W odpowiedzi gospodarze byli o włos od gola, mieli jednak pecha. Akcja za akcję, atak na atak – tak wyglądał ten pojedynek. Belgowie robili się coraz groźniejsi, ale i Lech coraz szybciej przemieszczał się pod przeciwną bramkę. Brakowało pięciu minut do przerwy, gdy Ramirez, który w jednej akcji tracił i odzyskiwał piłkę, posłał ją do środka, gdzie znajdował się Puchacz, rewanżując się za asystę. Mocny strzał z dystansu, bramkarz bez szans! 2:0 dla Kolejorza!
Po przewie Charleroi nie potrzebowało nawet sześciu minut, by stworzyć sobie idealną szansę na złapanie kontaktu. Satka dotknął wpadającego w pole karne przeciwnika, ten wykorzystał okazję i padł jak rażony piorunem, a sędzia wskazał na jedenasty metr. Gola jednak nie było, Bednarek fantastycznie obronił skierowaną w jego prawą stronę piłkę. Lech nadal prowadził dwoma golami. Jednak tylko przez kolejne pięć minut, do czasu głupiej straty piłki przy jej wyprowadzeniu. Szybki atak i stracił pierwszego gola w tej edycji Ligi Europy.
Nastąpił słabszy okres Lecha. Raz po raz tracił piłkę przy próbie konstruowania ataku, a to napędzało gospodarzy i pod bramką Bednarka robiło się bardzo groźnie. W odpowiedzi Lech skontrował. Kilku piłkarzy było blisko strzelenia gola, spartaczyli to jednak koncertowo. Po kilku minutach w doskonałej sytuacji znalazł się, po podaniu Czerwińskiego, Ishak. Nie udało mu się niestety dobrze uderzyć, trafił tylko w zewnętrzną część słupka. Jedna i druga drużyna mogła strzelić bramkę, i to w każdej niemal akcji. Lech był spokojny tylko wtedy, gdy trzymał piłkę. Kiedy ją tylko tracił, zwykle bezsensownie, od razu robiło się niebezpiecznie. Belgowie atakowali rzadko, ale zawsze groźnie.
Bardzo nieciekawie zrobiło się kwadrans przed końcem, gdy drugą żółtą kartkę zobaczył Satka. Decyzja niemieckiego sędziego była co najmniej dyskusyjna. Lech musiał grać w osłabieniu, co natychmiast zredukowało jego szanse. Belgowie napędzali się, zamknęli poznaniaków na ich polu karnym, Kolejorza stać już było tylko na pojedyncze, coraz rzadsze zrywy. Zastosował pospolitą obronę Częstochowy. Udało mu się jednak wyjść z błyskawiczną kontrą. Kamiński był sam na sam. Był już zmęczony, pogubił się, zmarnował piłkę meczową.
Trzeba się było męczyć dalej, bronić się z wszystkich sił. I dotrwać do końca meczu przedłużonego o pięć minut. Wreszcie rozległ się upragniony gwizdek oznaczający, że Lech jest fazie grupowej Ligi Europy! W piątek dowiemy się, z kim zagra. Brawo Kolejorz!
Royal Charleroi SC – Lech Poznań 1:2 (0:2)
Bramki: Mamadou Fall 56 – Dani Ramírez 33, Tymoteusz Puchacz 41
Charleroi: Nicolas Penneteau, Maxine Busi (57 Modoy Diagne), Steeven Willems (83 Davic Henen), Dorian Dessoleil, Joris Kayambe, Mamadou Fall, Ryota Morioka, Marco Ilaimahatitra (89 Lucas Ribeiro Costa), Shamir Nicholson, Ali Gholizadeh, Kaveh Rezaei
Lech: Filip Bednarek, Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Wasyl Krawiec (71 Michał Skóraś), Jakub Kamiński, Jakub Moder, Pedro Tiba, Dani Ramirez (79 Thomas Rogne), Tymoteusz Puchacz, Mikael Ishak (87 Filip Marchwiński).
Żółte kartki: Rezaei, Nicholson – Ramírez, Šatka.
Czerwona kartka: Ľubomír Šatka (77. minuta, Lech, za drugą żółtą).
Sędziował Felix Zweier (Niemcy).
Zdjęcie: Lech Poznań/Adam Jastrzębowski