Nieprzyjazne wyniki meczów przyjaźni

Mecze Lecha z Arką Gdynia, Cracovią, wcześniej z Zagłębiem Lubin zawsze odbywają się w wyjątkowej atmosferze. Kibice obu drużyn często mieszają się, nie zasiadają w oddzielnych sektorach, dopingują oba kluby. W tym czasie na boisku trwa zacięta rywalizacja, o której fani obu zespołów nie zapominają, żywiołowo reagując na zdobywane gole, niewykorzystane sytuacje, pomyłki sędziowskie.

Co ciekawe, takie mecze często kończą się dla Lecha nieciekawie. Potrafił przegrywać z przyjaciółmi nawet kiedy był na fali, walczył o trofea, a Arka lub Cracovia zajmowały miejsca po przeciwnej stronie tabeli. Najbardziej jaskrawym przykładem jest finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Drużyna Nenada Bjelicy, wówczas czołowa w kraju, sensacyjnie przegrała z walczącą o utrzymanie w lidze Arką. Dla gdynian był to jeden z największych sukcesów w historii. Dla faworyzowanego Lecha – klęska wpisująca się w serię przegranych finałów i jeszcze jeden powód do wstydu. Przyjaźnią to nie zachwiało, podobnie jak niespodzianki sprawiane przez Arkę w lidze, gdy pokonywała Kolejorza nie tylko na własnym stadionie.

Prawidłowość tę widać także w pojedynkach z Cracovią, i to nie tylko tych ostatnich. Strona internetowa Pasów już kilkanaście lat temu odnotowywała dobre statystyki krakowskiego klubu z dużo wyżej notowanym Lechem, który wówczas częściej z Cracovią przegrywał niż wygrywał. Przykładem jest domowy mecz prowadzonego przez Franciszka Smudę Kolejorza, który odrobił trzy gole straty, potem Zbigniew Zakrzewski zdobył zwycięską bramkę, sędzia jej jednak nie uznał, co uznane zostało za skandal. Goście wyprowadzili szybki atak i zaskoczyli Lecha po golu Gizy wywożąc punkty z Bułgarskiej. Ostatni mecz tych drużyn, wiosną w Poznaniu, zakończył się bezbramkowo, mimo iż Lech wciąż jeszcze walczył o co najmniej miejsce na podium.

Choć Cracovia utrudniała poznańskim przyjaciołom walkę o trofea, to miała niemały udział w zdobyciu przez Lecha mistrzostwa w 2010 roku, gdy w przedostatniej kolejce odebrała Wiśle punkty (słynny samobój Mariusza Jopa). W tamtej krakowskiej drużynie napastnikiem był uczuciowo z Lechem związany Bartosz Ślusarski, który cieszył się z tego remisu jak z wielkiego zwycięstwa zdając sobie sprawę, ile ten wynik znaczy dla Kolejorza.

Choć przyjaciele Lecha wielokrotnie nie mieli dla niego litości, to i jemu zdarzało demolować przeciwnika, jak w 2013 roku, gdy po niesamowitym meczu wygrał w Krakowie aż 6:1. Teraz znów wybiera się na stadion Pasów. Jako lider tabeli powinien być faworytem, warto jednak pamiętać, że i Pasy grają w tym sezonie wyśmienicie, plasują się w ścisłej czołówce tabeli ze stratą tylko dwóch punktów, grając w z piłkarzami w składzie, którzy nie tak dawno temu musieli obawiać się spadku z ligi. Przed meczem planowany jest wspólny przemarsz kibiców obu klubów na stadion, przyjaźń okazywana będzie wielokrotnie. A potem zacznie się mecz, w którym stawką będzie nawet liderowanie w tabeli.

Udostępnij:

Podobne

Ograć beniaminka? To nie takie proste

W tym roku Lech odniósł tylko jedno zwycięstwo wyjazdowe. Śmiesznie mało, jak na (niedawnego) kandydata na mistrza. W niedzielę zagra z beniaminkiem, ale nikt nie

Zła karta odwrócona. Na długo?

Nie brakowało opinii, że to Korona jest faworytem meczu z Lechem na jego stadionie. Drużyna Jacka Zielińskiego nie dawała się pokonywać ligowym potentatom, ekipie z