W finale Pucharu Polski Raków postawi Lechowi trudne warunki. To rywal bez porównania lepszy niż wyeliminowana przez niego Legia, która zresztą już w sobotę spróbuje zatrzymać Lecha walczącego o podwójną koronę. Klub z Częstochowy ma na dublet takie same szanse, a nawet – jak ocenia większość komentatorów – większe, bo jest drużyną bez słabych punktów, dobrze zorganizowaną, rozpędzoną, trudną do pokonania, ma też w składzie piłkarza przerastającego umiejętnościami ekstraklasę – Ivi Lopeza.
Nikt dziś nie przewidzi, czy Lech w swym wyjątkowym sezonie wywalczy jakiekolwiek trofeum. Pewne jest natomiast, że niczego nie osiągnie Legia, nie pokaże się Europie, więc trudno jej będzie utrzymać świetnie zarabiających zawodników. Ostatnia szansa na uratowanie finansów, jaką był Puchar Polski, przepadła w półfinale. Już po losowaniu można to było przewidzieć, bo Raków to teraz dużo od niej lepszy zespół, w dodatku grał u siebie. Rozczarowania wielkiego w Warszawie nie ma, bo cały ten sezon to dla stołecznego klubu jeden wielki zawód.
Nie ma co się jednak spodziewać, że do Poznania Legia przyjedzie jako zespół ludzi zrezygnowanych, pogodzonych z losem, chcących tylko dograć fatalny sezon do końca. Mecz z Lechem niczego warszawiakom nie uratuje, żaden wynik nie odmieni ich położenia, ale przemożna chęć pokrzyżowania szyków Lechowi wyzwoli chęć walki. To będzie twardy mecz, który Lech wygrać musi, a Legia tylko chce, więc w przeciwieństwie do Kolejorza może zagrać na luzie. Inaczej gra się na pustawym stadionie, a inaczej przed trybunami wypełnionymi do ostatniego miejsca, w gorącej atmosferze. Wobec takich emocji żaden piłkarz nie przejdzie obojętnie.
Dzień później Raków zagra u siebie ze Śląskiem, który jest zagrożony spadkiem, więc się postawi, ale możliwości zatrzymania wicelidera ma niewielkie. W tym sezonie zespół Piotra Tworka czeka jeszcze mecz z Pogonią i starcia z zespołami ratującymi ligowy byt, więc sytuację ma nieciekawą, a to go zmotywuje do walki w Częstochowie. Już w piątek Pogoń podejmie słabą na wyjazdach Wisłę Płock, jeśli więc Lech nie chce przedwcześnie odpaść z rywalizacji o tytuł, z Legią punktów stracić nie może, a piłkarze z Warszawy zdają sobie z tego sprawę. Ich kibice też.
Nie zdarzyło się od wielu lat, by jakakolwiek polska drużyna wygrała ostatnich siedem spotkań ligowych. Wszystko wskazuje, że pretendenci do mistrzostwa potkną się i w tym sezonie. Kluczowe będą najbliższe kolejki. W ten weekend najtrudniejszego przeciwnika ma Lech. W Wielką Sobotę jedzie do Płocka. Jeśli uda mu się ograć Legię i Wisłę, znajdzie się w obiecującej sytuacji, bowiem ze względu na finał Pucharu Polski zmodyfikowany zastał terminarz.
Już w poświąteczną środę, 20 kwietnia, zamiast 1 maja, Lech podejmie Górnika Łęczna. Dwie godziny później swój mecz zagra Raków, a wybiera się do Szczecina. Któraś z tych drużyn punkty straci, być może obie. I właśnie to jest dla Lecha szansą. W polskiej lidze każda niespodzianka wchodzi w grę, ale żaden z trzech czołowych zespołów nie będzie już miał spotkania teoretycznie trudnego. Wydaje się więc, że wszystko, co dla Lecha w tym roku ważne, rozstrzygnie się w trzech najbliższych ligowych meczach, a także 2 maja na Stadionie Narodowym.