Lech wygrał derby. Z wielkim trudem

Kto by się spodziewał tak trudnej przeprawy Kolejorza? Warta postawiła trudne warunki. Była bliska strzelenia bramek. O zwycięstwie wicemistrza Polski nad beniaminkiem zadecydował rzut karny w ostatnich minutach. Mecz był wielkim wydarzeniem medialnym, ale sportowy poziom w parze nie poszedł. Ambitni Zieloni mają szanse pokonać niejednego ligowego potentata.

Bez Pedro Tiby i Jakuba Kamińskiego zaczął Lech ten mecz. Trener Żuraw liczył, że Warta nie sprawi jego zespołowi kłopotów. Sprawiła jednak, i to od pierwszych minut. Ledwo się spotkanie zaczęło, a dwukrotnie była o włos od strzelenia pierwszej bramki w ekstraklasie. Grała ambitnie i twardo, doszła do dobrych pozycji, miała jednak pecha. Najpierw Kuzimski uderzył z bliska nad bramkę, potem celny i groźny strzał Trałki wybronił Bednarek.

Lech sprawiał wrażenie wyluzowanego, spokojnego. To Warta stosowała wysoki pressing i raz po raz przejmowała piłkę. Jej przeciwnik nie fatygował się. Gdy Zieloni mieli piłkę pod własną bramką, tylko Ishak probował ja odzyskać. Jego koledzy tylko się przyglądali. No i te niecelne podania, po których bardziej doświadczona drużyna szybko skarciłaby niechlujnego, niezmobilizowanego Lecha.

Owszem, padła bramka, która ucieszyła widownię, bo mimo sympatii dla Warty, zdecydowana większość fanów życzyła jej porażki tylko dlatego, że grała z Lechem. Ishak podał na prawe skrzydło do Ramireza, ten przelobował bramkarza. VAR doszukał się jednak spalonego w początkowym fragmencie tej akcji. Więcej dobrych okazji Lech w pierwszej połowie nie miał. Drugą zaczął z trochę większym animuszem, ale równie bezładnie.

Warta wcale nie ograniczała się do obrony. Próbowała atakować i wychodziło jej to całkiem sprawnie. Brakuje jej tylko egzekutora, także doświadczenia pozwalającego kończyć dobrze rozwijające się ataki. Po rzucie rożnym była bliska zdobycia gola. Bednarek został na linii i wybił mocny strzał. Dariusz Żuraw wprowadził na boisko wszystkich swych nowych piłkarzy. Najgorzej wypadł grający od początku Sykora. Zepsuł wszystko, co tylko mógł, a nawet więcej. Awwad ma braki techniczne, nie potrafi dobrze przyjąć w biegu piłki, a Kaczarawa i Krawiec grali zbyt krótko, by ich ocenić.

W ostatnich minutach Lech mocniej przycisnął i był bliski zdobycia bramki po… kontratakach, bo Warta na ataki odpowiadała atakami. Fatalnie spudłował Skóraś, Moder raz po raz kierował podania do przeciwników, ale to on zdobył jedyną bramkę. Pecha miał były wieloletni kapitan Lecha, Łukasz Trałka. Zablokował strzał ręką, a Moder skutecznie wykorzystał „jedenastkę”. Warta ambitnie próbowała wyrównać, co mogło zakończyć się stratą drugiego gola.

Lech Poznań – Warta Poznań 1:0 (0:0)
Bramka Jakub Moder 90 (k)
Lech: Filio Bednarek, Alan Czerwiński. Lubomir Satka, Thomas Rogne, Tymoteusz Puchacz (75 Wasyl Krawiec), Michał Skóraś (65 Mohammad Awwad), Jakub Moder, Filip Marchwiński (57 Pedro Tiba), Dani Ramirez, Jan Sykora (57 Jakub Kamiński), Mikael Ishak (75 Nika Kaczarawa)
Warta: Adrian Lis, Jan Grzesik, Bartosz Kieliba, Aleks Ławniczak, Jakub Kuzdra, Michał Jakóbowski (65 Mario Rodriguez) Łukasz Trałka, Mateusz Kupczak, Robert Janicki (65 Mateusz Czyżycki), Mariusz Rybicki, Mateusz Kuzimski (73 Gracjan Jaroch)
Żółte kartki: Ramírez – Kuzimski, Ławniczak, Trałka.
Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów 17 546.

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny