Katastrofa w Legnicy

Demolowanie Lecha trwa. Nawet Miedź Legnica, beniaminek walczący o utrzymanie, okazał się od niego lepszy wygrywając pewnie 3:2. Wszyscy piłkarze są bez formy, ociężali, zniechęceni. Nie ma gry zespołowej, nie ma jakiejkolwiek taktyki. Adam Nawałka opowiada dyrdymały o ciężkiej pracy, analizach, efektywności, ale z każdym dniem dowodzi, że nie ma bladego pojęcia o tym, czym się ostatnio zajmuje.

Pedro Tiba wrócił na boisko, ale De Marco, zastępujący go w ostatnim meczu, nie powędrował na ławkę rezerwowych. Trener znalazł miejsce dla obu, choć Portugalczyk tym razem ustawiony był za napastnikiem w miejsce Jevticia, a Argentyńczyk pozostał defensywnym pomocnikiem. Rywalizację na lewej obronie wygrywa Piotr Tomasik. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów zestawienie defensywy Lecha nie zmieniło się.

Lech zaczął mecz ofensywnie, od pressingu na połowie rywala, ale jeżeli miał jakieś plany, to wzięły one w łeb już w 4 minucie. Miedzi wystarczyło przejąć piłkę, przeprowadzić atak, wywalczyć rzut wolny. Wydawało się, że Burić nie będzie miał problemu z obroną strzału Forsella, jednak nie utrzymał piłki i był bezradny przy dobitce. Miedź mogła od tej chwili kontrolować spotkanie, a Lechowi nie wystarczyło, jak ostatnio, tylko przeszkadzać.

Gra Lecha stała na nędznym poziomie. W ataku pozycyjnym był bezradny, nie radził sobie w grze jeden na jeden, nieliczne dośrodkowania były niecelne. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej oczywiste się stawało, że lepszą drużyną są gospodarze. Trzymali się założeń taktycznych, neutralizowali niemrawe próby ofensywne Lecha, a przede wszystkim potrafili konstruować składne akcje gdy tylko nadarzała się taka sposobność. Byli bliscy podwyższenia prowadzenia.

Goście natomiast grali jednostajnie, bez pomysłu, za to niedokładnie. Nie dochodzili do pozycji strzeleckich. I trudno się dziwić, skoro kreatywni piłkarze okupowali ławkę rezerwowych, a na boisku przebywali specjaliści od przerywania ataków. Jóźwiak próbował indywidualnych akcji, tracił jednak piłkę raz za razem. Makuszewski grał dyskretnie, jakby go w ogóle na boisku nie było. Podobnie odcięty od podań Gytkjaer. Jedynym stwarzającym zagrożenie zawodnikiem Lecha był Gumny, raz po raz kierujący podania pod bramkę. Szkoda, że do nikogo.

W 36 minucie było 2:0. Gol padł po fantastycznym strzale z dystansu Forsella, człowieka o posturze starszego pana z TKKF-u, ale i dużych umiejętnościach. Burić nie miał szans. Dwubramkowe prowadzenie Miedzi nie było dziełem przypadku. W przeciwieństwie do sparaliżowanego, pozbawionego energii Lecha raz po raz oddawała strzały. Kolejorz też ma zawodników zdobywających piękne gole, ale Jevticia i Amarala na boisku nie było. Adam Nawałka przypatrywał się bezradności swych piłkarzy i nie czekał na przeprowadzenie długiej nocnej analizy, lecz zareagował natychmiast – wycofał chaotycznego Jóźwiaka, dał wreszcie szansę Amaralowi.

Po przerwie Lech musiał zmienić w swej grze absolutnie wszystko, by odzyskać mecz. We wszystkich aspektach, wszystkich piłkarskich parametrach był gorszy od Miedzi, nie zdradzał też dużego zainteresowania zwycięstwem. Próbował trochę szybciej biegać, utrzymywać się przy piłce, oddał też pierwszy strzał w meczu. Gytkjaer nie trafił w dobrej pozycji. Kilka minut później pojawiła się nadzieja, że Lech wróci do gry. Indywidualną akcję przeprowadził Tiba, podał do Gajosa i pierwszy celny strzał Lecha przyniósł gola. Po długiej weryfikacji sędzia go uznał.

Każda inna drużyna rzuciłaby się rywalowi do gardła, by jak najszybciej zdobyć kolejne bramki, ale nie Lech. Owszem, było go stać na kilka akcji, jakich w pierwszej połowie nie widzieliśmy ani jednej, głównie z udziałem Portugalczyków. Groźne nie były. Miedź mogła cierpliwie czekać na swojej połowie, wyprowadzać sporadyczne akcje. Po jednej z nich piłki dotknął ręką Vujadinović i sędzia, z pomocą VAR-u, podyktował „jedenastkę”. Strata trzeciego gola pozbawiła Lecha szans, ale jeszcze przycisnął. Wszystko, na co było go stać, to zdobycie przez Amarala drugiego gola. Niewiele też braowało mu do straty czwartego. Drugą połowę rozegrał lepiej niż pierwszą, ale i tak jest kompletnie nieprzygotowany do rozgrywek.

Miedź Legnica – Lech Poznań 3:2 (2:0)

Bramki: Bożo Musa (4’), Jani Petteri Forsell (36’), Omar Santana (83’ kar.) – Maciej Gajos (56’), Joao Amaral (90’).

Żółta kartka: Rafał Augustyniak (86’).

Miedź: Konrad Sapela – Aleksandar Miljković, Bożo Musa, Grzegorz Bartczak (55’ Tomislav Bożić) – Paweł Zieliński, Rafał Augustyniak, Juan Camara – Omar Santana (90’ Adrian Purzycki), Borja Fernandez – Mateusz Szczepaniak (86’ Fabian Piasecki), Jani Petteri Forsell.

Lech: Jasmin Burić – Robert Gumny, Thomas Rogne, Nikola Vujadinović, Piotr Tomasik – Kamil Jóźwiak (41’ Joao Amaral), Vernon De Marco (71’ Darko Jevtić), Maciej Gajos, Maciej Makuszewski – Pedro Tiba, Christian Gytkjaer (90’ Timur Żamaletdinow).

Udostępnij:

Podobne