Wszystko na to wskazuje, choć jednoznacznych deklaracji nikt jeszcze nie składa. Przed zbliżającym się meczem wyjazdowym z Zagłębiem Lubin jest oczywiste, że największym problemem może być ofensywa. Mikael Ishak normalnie już trenuje i dzięki niemu drużynę będzie stać na dużo więcej, ale martwi przepaść w umiejętnościach jego i nowych graczy ofensywnych.
W trakcie przygotowań do kolejnego spotkania tym razem z dziennikarzami spotkał się nie trener Niels Frederiksen, ale jego asystent Sindre Tjelmeland. Podkreślił, że nie jego rolą jest informować o ewentualnych transferach. Jako członek sztabu szkoleniowego pracuje nad formą tych piłkarzy, którzy są już w klubie, choć nie ukrywa, że oglądał w akcji Filipa Jagiełło zanim ten piłkarz dołączył do Kolejorza. Pozytywnie ocenia jego możliwości, mówi o nim jako o wzmocnieniu drużyny.
Mniej entuzjastycznie wypowiada się o nowych graczach ofensywnych, młodych Skandynawach. Zwraca uwagę, że nie zdążyli się oni jeszcze zaadoptować w Poznaniu i w drużynie, wciąż mieszkają w hotelu. W przyszłości Hakans i Fiabema powinni dawać Lechowi więcej. Oceniający ich w komentarzach kibice są znacznie bardziej surowi. Mówią o brakach w wyszkoleniu, w piłkarskim obyciu. Nie wiadomo, czy praca nad nimi sztabu szkoleniowego, o której zapewnia trener Tjemeland, cokolwiek zmieni. Optymizmu na razie nie widać.
Mało prawdopodobne, by Filip Jagiełło był w pełni gotowy do wejścia z marszu do drużyny. Ligi we Włoszech jeszcze nie zaczęły rywalizacji, w przeciwieństwie do lig skandynawskich, gdzie sezon jest w pełni. W środowym treningu z drużyną, jak mogli się przekonać dziennikarze oglądający pierwszy jego fragment, nie uczestniczyli Bartosz Salamon i Miha Blażić. Obaj ćwiczyli osobno na sąsiednim boisku. Jednak nie skład obrony budzi niepokój, dopóki mogą grać Milić i Douglas, a ofensywa. Ba Loua zrobił ostatnio wszystko, by zaprzeczyć pozytywnej opinii Frederiksena na swój temat. Gholizadeh, który błysnął jakością w Częstochowie, powinien zagrać wreszcie od początku. On, Hotić, Sousa, Ishak gwarantują dużą jakość. Trudno nawet porównywać jakość gry ich i skandynawskich nabytków Lecha.
Sindre Tjelmeland stwierdził, że mecz w Częstochowie uwidocznił, nad czym trzeba pracować. Głównie nad przeciwstawianiem się pressingowi rywala, nad jakością ofensywy. Norwega nie było tu kilka miesięcy temu. Gdyby oglądał dawnego Lecha i obecnego nie miałby wątpliwości, jak bardzo poprawiła się intensywność gry. To głównie ona pozwoliła przeciwstawić się Rakowowi, nie dać się pokonać.