Dogorywający Lech znów przegrał

Tylko zwycięstwu Zagłębia Lubin nad Wisłą Kraków Lech zawdzięcza utrzymanie się w czołowej ósemce ekstraklasy. Sam sobie nie pomógł. Jagiellonia znów ujawniła wszystkie jego piłkarskie braki, wykorzystała brak zaangażowania, pewności siebie. Kibice gwizdali i intonowali przyśpiewki ośmieszające władze klubu.

Ten mecz miał decydować o tym, która z drużyn będzie rywalizować z zespołami bijącymi się o mistrzostwo, a której przypadnie walka w gronie tych, co chcą zachować ligowy byt. Gdy jeszcze nie było wiadomo, jak ułożą się losy rywalizacji na innych boiskach obie drużyny toczyły mecz dość wyrównany. Z tym, że Lech nie miał pomysłu na atak, rozgrywał piłkę po obwodzie. Nie było tego, co zapowiadał trener Żuraw – gry ofensywnej. Lech znów zagrał bez napastnika. Gytkjaer znajdował się wprawdzie na boisku, ale niczego więcej nie można o nim powiedzieć.

Potem zaczęły padać bramki w Lubinie i stawało się oczywiste, że to Wisła nie znajdzie się w czołowej ósemce. Nie wiadomo, jaki przebieg miałoby spotkanie poznańskie, gdyby w czasie doliczonym do pierwszej połowy sędzia Frankowski nie podyktował dyskusyjnego rzutu karnego dla „Jagi” za przypadkowe dotknięcie piłki ręką przez Rogne. Na początku drugiej połowy padł drugi gol dla gości, po dobrze rozegranym rzucie rożnym. I było po meczu.

Co ciekawe, obie bramki zdobył Imaz, którego w Lechu zimą nie chcieli, bo Adama Nawałka postępował tak, jakby jego misją było nie osłabiać tonącej, pozbywającej się czołowych graczy Wisły Kraków. Przekonywał, że doskonale sobie poradzi z obecną kadrą. Nawałki w Poznaniu nie ma, Imaz trafił do Białegostoku i jest mocnym punktem tamtejszego zespołu, zdobywa decydujące gole.

Druga połowa obnażyła całkowitą słabość Lecha. Jagiellonia nabrała pewności siebie, luzu, bez problemu przerywała nieskoordynowane, nerwowe akcje Lecha, swobodnie rozgrywała piłkę, inicjowała dobre ataki. Panowała na boisku niepodzielnie. Jak zwykle wyprowadzała groźne kontry, nie potrafiąc ich jednak sfinalizować. Nie było wątpliwości, który zespół jest lepszy. Jeden grał w piłkę, drugi statystował markując ataki. Kibice śpiewali: „Piotrek, czy tata wie, co w tym klubie odp… się”. Tata wiceprezesa do spraw sportu, Piotra Rutkowskiego, jest faktycznym właścicielem Lecha. Po ostatnim gwizdku piłkarzy Lecha pożegnały gwizdy i mało przyjazne okrzyki.

Z każdym meczem przekonujemy się, że obecna formuła prowadzenia Lecha Poznań wyczerpała się. Niezbędne są radykalne zmiany, zdecydowanie poważniejsze niż pożegnanie kilku piłkarzy i sprowadzenie nowych, niż ewentualna wymiana trenera. Określenie, że ryba psuje się od głowy, jest bardzo aktualne w przypadku Kolejorza niszczonego dyletanckim zarządzaniem.

Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 0:2 (0:1)

Bramki: Jesus Imaz (45’, 61’).

Żółte kartki: Nikola Vujadinović (60’).

Lech Poznań: Matus Putnocky – Robert Gumny, Thomas Rogne, Nikola Vujadinović, Wołodymyr Kostewycz – Kamil Jóźwiak, Łukasz Trałka (71’ Maciej Gajos), Pedro Tiba, Tymoteusz Klupś (65’ Joao Amaral) – Darko Jevtić (85’ Maciej Makuszewski), Christian Gytkjaer.

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen – Andrej Kadlec, Zoran Arsenić, Ivan Runje, Bodvar Bodvarsson – Taras Romanchuk (86’ Bartosz Kwiecień), Marko Poletanović – Jakub Wójcicki, Guilherme, Arvydas Novikovas (10’ Martin Pospisil) – Jesus Imaz (86’ Martin Kostal).

Widzów: 10,8 tys.

Udostępnij:

Podobne

U siebie Warta nie wygrywa

Tylko jedno zwycięstwo w roli gospodarza wygrała Warta w całej, zakończonej w piątek rundzie jesiennej. Miała szansę to zmienić w spotkaniu z Jagiellonią, ale stało