Czekamy na Lecha. Tego prawdziwego

Gdyby do początku rozgrywek pozostało mało czasu, mielibyśmy prawo poważnie się niepokoić o formę Lecha. Na szczęście mijają dopiero pierwsze dni tureckiego zgrupowania i postawa drużyny w czwartkowym sparingu jest częściowo wytłumaczalna. Austriacki przeciwnik, będący na innym etapie przygotowań, okazał się drużyną bez porównania lepszą. Ujawnił, ile jeszcze Lechowi brakuje.

Przede wszystkim trzeba pracować nad stylem gry, który w pierwszym sparingu był nijaki. Trener Mariusz Rumak zapowiedział przewartościowanie w tej dziedzinie, ale na razie nie jest to widoczne. Jedyna zmiana polegała na tym, że nie oglądaliśmy bezproduktywnych podań w poprzek boiska. Gra była bardziej bezpośrednia, choć mało skoordynowana. Polegała na podaniach do skrzydłowych, którzy starali się napędzać ataki. Płynności było w tym jak na lekarstwo, przemyślane, kombinacyjne ataki i strzały z dystansu oglądaliśmy tylko w wykonaniu zawodników LASK Linz.

No i te błędy, znak firmowy Lecha z rundy jesiennej. Austriacy nie gubili piłki tak łatwo podczas jej rozgrywania, nie kopali jej poza boisko lub do przeciwnika. Za kilka tygodni takie granie będzie ciężkim grzechem. Piłkarzom Lecha brakuje świeżości, mają prawo czuć znużenie, na jakość gry trzeba chwilę poczekać. Jednak niektóre zagrania, bez względu na etap przygotowań, są karygodne. Szczególnie gdy zdarzają się zawodnikom doświadczonym, takim jak Filip Bednarek, który nie zauważył, że na zalanym boisku piłka toczy się nietypowo. Dobrze, że to był tylko sparing.

Podczas tureckiego zgrupowania Lech zaplanował trzy sparingi. Pierwszy, nieudany z kilku powodów, już za nim. Nie udało się rozegrać 120 minut, ulewa zamieniła grę w farsę, ale jakieś wnioski z postawy drużyny płyną. Po tygodniu rozegrane zostaną dwa mecze testowe, jeden po drugim. Potem już tylko ostatni sprawdzian, przeciwko pierwszoligowej Wiśle Płock, prawdopodobnie na bocznym boisku przy ul. Bułgarskiej. Wtedy już jakość gry nie może budzić wątpliwości. Prawdopodobnie mecz ten zostanie utajniony, więc prawdziwego Lecha zobaczymy dopiero 10 lutego o godzinie 20.

Udostępnij:

Podobne