Nie był błędów obrony. Bramkarz bronił jak nie on, ratował zespół, nie dał się pokonać, a atak zagrał na swoim wysokim poziomie. Na trudnym, sztucznym boisku w Sztokholmie Lech przetrwał pierwszą połowę, przyzwyczaił się, a w drugiej zniszczył Hammarby. 3:0! Szwedzki kompleks przełamany!
Teoretycznie najsilniejszy skład wystawił trener na to spotkanie, z Sykorą pierwszy raz w podstawowej jedenastce. Jeśli cokolwiek dziwiło, to tylko brak, u boku zdrowego już Satki, Thomasa Rogne. Trener postawił na Crnomarkovicia.
Od pierwszych minut lekką przewagę mieli gospodarze, sprawniej operowali piłką na syntetycznej nawierzchni, grali płynnie. Najlepszym ich graczem był Paulihno, kierujący prostopadłe podania na wolne pole do ofensywnych graczy. Za każdym razem było to groźne, pachniało bramką. Niewiele brakowało, by Szwedzi objęli w ten sposób prowadzenie. Lecha uratował Bednarek.
Kolejorz próbował wyprowadzać ataki prawą stroną boiska, gdzie grał szybki Kamiński. Jedno z jego dośrodkowań mogło zakończyć się bramką, niestety strzał Ishaka został zablokowany. W boczną siatkę trafił po szybkim rajdzie Puchacz. Gdyby mecz toczył się na prawdziwej trawie, Lechowi byłoby łatwiej. Hammarby miało przewagę już na starcie i z tego korzystało prowadząc szybką grę z wieloma podaniami, zakładając aktywny pressing na połowie gości.
W miarę upływu czasu Lech czuł się swobodnej na trudnym boisku. Stwarzał zagrożenie już nie tylko na lewej, ale i na prawej stronie boiska. Długo jednak nie oddawał celnych strzałów. I nie zawsze radził sobie ze zdecydowanym pressingiem. To była dziwna dla niego gra. Piłka odbijała się nietypowo, płatała figle, inna była zwrotność.
Najlepszą, najgroźniejszą akcję udało się przeprowadzić w 42 minucie. Ramirez prostopadle podał do Ishaka, który z czystej pozycji oddał strzał wprost w bramkarza. To dawało nadzieję na drugą połowę. I rzeczywiście, po przerwie na boisko wyszedł lepszy Lech. Opanował sytuację, przez pierwsze minuty trzymał przeciwnika na jego połowie, a nawet w polu karnym.
Nadal nie oddawał celnych strzałów, ale już lepiej się czuł na niby-boisku. Mógł też liczyć na pomoc przeciwnika. Tiba przewidział, że obrońca Hammarby może mieć problemy z opanowaniem piłki i zaatakował go. Szwed się pomylił, a będący sam na sam z bramkarzem Porugalczyk swobodnie posłał piłkę do pustej bramki i Kolejorz wyszedł na prowadzenie.
Szwedzi obudzili się, przejęli inicjatywę, bo zdawali sobie sprawę, że przez pół godziny wiele się jeszcze może zdarzyć. Atakowali dość schematycznie, przewidywalnie, w dodatku otrzymali drugi cios – musieli grać w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Andersona. W pierwszej połowie sędzia ukarał go za ostry faul, w drugiej za znokautowanie pięścią Tiby. Lech starał się od tego momentu grać swobodnie, utrzymywać się przy piłce, trzymać Szwedów na dystans. Druga bramka załatwiłaby sprawę, wielkiej determinacji w tym kierunku Lech jednak nie wykazywał. Do czasu.
Trzeba było przede wszystkim uważać, bo choć osłabione, Hammarby potrafi atakować. Lech starał się po prostu przetrwać, bezpiecznie wykorzystać sytuację, dobrze się ustawiać. Gra robiła się nerwowa, sypały się kolejne kartki, już tylko żółte, za to dla piłkarzy obu drużyn. Wdający się w przepychanki z rywalami Tiba ustąpił miejsca na boisku Marchwińskiemu. Nie było dla nikogo tajemnica, że gra na utrzymanie wyniku może być niebezpieczna, trzeba coś jeszcze strzelić. W ostatnich minutach Lech opanował sytuację całkowicie. I przełożyło się to na bramkę, po dobrym rozegraniu piłki na lewej stronie i mocnym, ale i precyzyjnym strzale Kamińskiego.
To jeszcze nie był koniec meczu, nie koniec strzelania. Rezerwowy Marchwiński otrzymał dobre podanie z prawej strony, ustawił sobie piłkę przed polem karnym i wspaniale uderzył. Piękny gol podsumował bardzo dobrą grę w trudnych warunkach. Lech pokazał siłę, którą daje mu połączenie klasy takich graczy, jak Tiba i Ramireza, z wielkim potencjałem 18-latków. Brawo!
Hammarby IF – Lech Poznań 0:3 (0:0)
Pedro Tiba 55, Jakub Kamiński 89, Filip Marchwiński 90.
Żółte kartki: Jeahze, Andersen, Ngouali, Ousted, Khalili, Kačaniklić – Ramírez, Kamiński, Skóraś.
Czerwona kartka: Jeppe Andersen (63. minuta, Hammarby, za drugą żółtą).
Hammarby: Davic Ousted, Mads Fenger, Kalle Bjorklund, Davic Fallman (46 Richard Magyar), Mohamad Jaehze, Abdul Khalili, Jeppe Andersen, Serge Ngouali, Gustav Ludwigdn, Paulinho (77 Alex Kacaniklić), Aron Johansson.
Lech: Filip Bednarek, Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz, Jan Sykora (73 Michał Skóraś), Pedro Tiba (84 Filip Marchwiński), Jakub Moder, Dani Ramirez, Jakub Kamiński, Mikael Ishak (90 Mohammad Awwad).
Fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka