Do doskonałości bardzo daleko. W grze Lecha mnóstwo jest elementów wymagających jak najszybszej poprawy, bez tego sukcesu nie będzie. Nie ulega jednak wątpliwości, że przez ostatnie miesiące sporo zmieniło się na dobre. Dzięki tym przemianom, tej odnowie, udało się wygrać pierwszy mecz w nowym roku. Wystarczyło poprawić defensywę i sposób rozgrywania akcji ofensywnych.
W przeciwieństwie do swego poprzednika, Mariusz Rumak nie zamierza bazować na samym entuzjazmie, umiejętnościach bawiących się grą zawodników. Zajął się taktyką. Lepsza jest teraz decyzyjność, piłkarze nie zatrzymują się na środku boiska wymieniając podania i zastanawiając się, co by tu zrobić z piłką. Faza przechodzenia do ofensywy jest o wiele szybsza. Do tej pory Lech prowadził akcje z namaszczeniem, jednym tempem, a jeśli przyspieszał, to za sprawą indywidualnych zrywów. Teraz było inaczej. To Zagłębie rozgrywało majestatycznie, spokojnie, a po przejęciu piłki przez graczy Kolejorza w sekundy przemieszczała się ona na drugą stronę boiska.
Budowanie drużyny zaczyna się od defensywy, to jest podstawa. Nowy trener zajął się tym, już w pierwszym meczu było to widoczne. Wzrosła odpowiedzialność zawodników, utrzymują określony dystans wobec siebie, myślą o wzajemnej asekuracji. Tego wcześniej nie było, poprzednik Mariusza Rumaka nie zważał na takie detale. Zagłębie miewało przewagą w posiadaniu, sprawnie przedostawało się na Lechową połowę, ale strzałów właściwie nie oddawało. Także w drugiej połowie, gdy miejsce doświadczonego Milicia zajął młokos Gurgul. Trzeba pamiętać, że oprócz Chorwata trener nie może korzystać z Blazicia i Dagerstala. Strach pomyśleć, jaka wyglądałaby obrona, gdyby nie udało się odzyskać Salamona.
Sytuacja kadrowa Lecha stała się fatalna, trzeba o tym pamiętać oceniając sobotni mecz. Zamiast ubywać, przybywa zawodników z problemami zdrowotnymi. Kilku kluczowym graczom grożą przymusowe przerwy spowodowane nadmiarem kartek. Przed trudną wyprawą do Białegostoku udało się ich jeszcze ocalić. Wciąż jednak nie wiemy, czy Sousa i Milić szybko wydobrzeją, czy Ba Louę czeka jeszcze jeden długi okres bez kontaktu z boiskiem, w jakiej dyspozycji wróci z Iranu Gholizadeh i kiedy wreszcie będzie można w pełni korzystać z najdroższego piłkarza. Na szczęście zagra już Velde, a Marchwiński spisuje się najlepiej, gdy nie ma na boisku Ishaka. Skuteczny staje się Szymczak, który jednak powinien mniej serca wkładać w indywidualne starcia. Wiele jego wejść w kontakt z rywalem pan Stefański traktował jak faul, nie obeszło się bez żółtej kartki.
Sporo się poprawiło, ale wiele elementów gry wciąż w Lechu kuleje. Nie udawało się wyprowadzanie piłki spod własnej bramki. Pressing gości w większości przypadków był skuteczny. Mrozek nie wybijał już piłki w aut, ale i tak finalnie trafiała ona do rywali. Były też momenty, gdy Lech zanikał, przestawał istnieć. Oddawał inicjatywę przeciwnikowi, starał się zwalniać tempo, przetrwać trudne okresy, wcale nie takie krótkie. Do kontr zbierał się szybko, ale zbyt często kończyły się one fiaskiem. Podania były niecelne, podejmowano złe wybory, nie znajdowały zastosowania te najprostsze, najłatwiejsze w realizacji. Proste straty powtarzały się równie często, jak jesienią.
Trener i jego podopieczni mają więc nad czym pracować. Kolejni przeciwnicy będą bez porównania groźniejsi niż Zagłębie Lubin. Powtórzenie tego, co Lech pokazał w sobotę, nie mogłoby zakończyć się dobrze. Nadzieja w tym, że w przeciwieństwie do van den Broma nowy trener i jego współpracownicy znają mankamenty drużyny, widoczne przecież dla wszystkich. Na stan zdrowia, czyli liczebność kadry trener nie ma wpływu, ale już na zachowania piłkarzy, na ich świeżość – jak najbardziej.
Kadra Kolejorza uchodziła za jedną z najmocniejszych, jeśli nie najmocniejszą w lidzie. Zimą nie dołączył nikt nowy. Teraz możemy poważnie martwić się brakami w składzie. Wypadnięcie z drużyny Artura Sobiecha trudno oceniać jako poważny problem, ale już kłopoty zdrowotne Ishaka i innych wartościowych graczy to powód do troski. Jeszcze przez kilka kolejek trudno będzie wybrać optymalny skład. Kłopot w tym, że akurat w tym czasie trzeba rozegrać mecze kluczowe.