Już pierwsza kolejka wznowionych rozgrywek ligowych pokazała, że wygrywanie przez Lecha meczu za meczem, ściganie potykającego się lidera, będzie zadaniem trudnym do wykonania. Lider owszem, potknął się w Grodzisku, ale i Lech wrócił z Mielca bez punktów. Wiemy już, że nawet wejście do strefy medalowej nie będzie w tym sezonie łatwe. Czołowe drużyny nastawiły się na sukces i w przeciwieństwie do Lecha zwiększyły jakość pozyskując nowych piłkarzy. Nie tylko Raków, nie tylko Legia i Pogoń mają pucharowe apetyty.
Nieszczęście Kolejorza polega na tym, że dużo punktów zmarnował latem, zwłaszcza na swoim stadionie, gdzie przegrał trzy pierwsze spotkania. Gdyby nie to, po wygraniu zaległego meczu z Legnicy szedłby z Rakowem łeb w łeb, wszystko byłoby w jego gestii. Trzeba jednak ponosić konsekwencje wydarzeń niezależnych od klubu (odejście Macieja Skorży, przymusowa zmiana trenera, liczne kontuzje) i tych przez klubowe kierownictwo zawinionych (osłabienie drużyny, zawalenie okienka transferowego przez legendarne czekanie na Helika).
Możemy tyko spekulować, jak tej wiosny, z obecnym składem, poradziłby sobie Maciej Skorża. Prawdopodobnie lepiej wykorzystałby potencjał drużyny, bo to jego specjalność, podobnie jak umiejętność dostosowania się do sposobu gry poszczególnych rywali. John van den Brom jest bardziej przewidywalny, nie stosuje taktycznych zawiłości, po prostu każe grać ofensywnie w każdym meczu, w każdej sytuacji. Jego atutem jest rotowanie składem z dużym wyczuciem, z intuicją. To dzięki temu konsekwencją dobrej gry Lecha w Europie nie jest gubienie punktów w lidze. Właśnie udane występy w Lidze Konferencji mogą uratować ten sezon. Gdyby okazał się pierwszą od wielu lat polską drużyną, której wiosną udaje się awans do kolejnej rundy, mówilibyśmy o dużym sukcesie. Do tego potrzebne jest pokonanie Norwegów, którzy zimą poważnie wzmocnili skład.
Trener odżegnuje się od transferów, zapewnia, że ma wystarczająco dobrych piłkarzy, szczególnie po odzyskaniu Salamona. Jeśli tak uważa, to jego drużyna powinna spisywać się zdecydowanie lepiej niż w Mielcu. W futbolu nie wystarczy grać ofensywnie, trzeba też kończyć akcje celnymi strzałami, a właśnie z tym jest najgorzej. Jeśli podopieczni holenderskiego trenera nie odzyskają tej umiejętności, i to już w następnym meczu, ligowy sezon trzeba będzie spisać na straty, zanotować kolejną przerwę w europejskich występach.