W środę wieczorem na stadionie w Legnicy Lech zagra pierwszy z dwóch meczów z drużyną miejscowej Miedzi, nadrabiając zaległość z rundy jesiennej. Po czterech dniach przy Bułgarskiej te same ekipy spotkają się znów. Oba spotkania będą kluczowe, by wciąż wierzyć w dobry końcowy rezultat. Jak wyglądały poprzednie pojedynki Kolejorza z legniczanami i czego możemy się spodziewać po tym wyjątkowym dwumeczu?
W całej historii Ekstraklasy oba zespoły mierzyły się tylko dwa razy. Ostatniego dnia września 2018 roku podopieczni Ivana Djurdjevicia pokonali rywali 2:1, a bramki dla Lecha zdobyli Joao Amaral i Christian Gytkjaer. Przez stracenie bramki w ostatnim kwadransie Lechici zafundowali sobie nerwową końcówkę, jednak na szczęście udało się dowieźć wynik do końca.
W marcu następnego roku sytuacja była zgoła odmienna. Drużyna prowadzona przez nowego trenera – Adama Nawałkę, musiała od samego początku gonić wynik. W pierwszym kwadransie drugiej połowy Maciej Gajos strzelił kontaktową bramkę na 2:1. Przez wykorzystaną jedenastkę, podyktowaną podopiecznym trenera Nowaka, bramka w doliczonym czasie Joao Amarala pozwoliła tylko na zmniejszenie różnicy bramkowej. Gospodarze wygrali 3:2.
Przed tym dwumeczem pewne jest jedno: zdecydowanym faworytem jest Lech, musi to jednak udowodnić na boisku. Miedź na pewno nie położy się przed drużyną trenera Van den Broma, będzie walczyć o punkty niezbędne do utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mimo zdecydowanie większej jakości czysto piłkarskiej, bez walki i zaangażowania nie możemy spodziewać się kompletu punktów.
W obecnej sytuacji nie możemy pozwolić sobie na stratę punktów z takimi przeciwnikami, jak Miedź Legnica. W środę trzeba zanotować pewne zwycięstwo, które zwiększy pewność siebie piłkarzy i pozwoli wskoczyć na podium. Gdyby jednak tak się nie stało, moglibyśmy już mówić o lekkim kryzysie, a drużyna podczas weekendowego spotkania odczuwałaby presję mogącą sparaliżować nogi. Natomiast klub z Dolnego Śląska uwierzyłby, że skoro zatrzymał Lecha u siebie, to w Wielkopolsce może to powtórzyć. Dlatego pewne jest, że rezultat wyjazdowego meczu będzie miał wpływ na przebieg rywalizacji w ramach 19 kolejki Ekstraklasy.
Podopieczni trenera Mokrego rozpoczęli rundę tak samo, jak Kolejorz – od bezbramkowego remisu. Dwie godziny przed meczem w Mielcu podjęli Radomiaka. Przede wszystkim najbardziej trzeba uważać na prawego skrzydłowego Giannisa Masourasa i napastnika Angela Henriqueza. Drugi skrzydłowy Luciano Narsingh posiada jedno z lepszych CV w lidze, ale ma problem udowodnić to na boisku. Jednak po piątkowym meczu najbardziej trzeba pochwalić bramkarza „Miedzianki”, Mateusza Abramowicza, bez którego utrzymanie początkowego rezultatu byłoby niemożliwe.
Niemal pewne jest, że to Lech będzie dominował na placu gry. Miedź, szczególnie na własnym terenie, nie okopie się we własnym polu karnym i będzie chciała w niektórych fragmentach meczu przejmować inicjatywę. John Van den Brom musi przestrzegać swoich zawodników, by uważali na to i mieli pełną kontrolę nad sytuacją na boisku. Najważniejsze jednak jest pewne zdobycie sześciu punktów i zachowanie marzeń o obronie mistrzostwa.
Do boju Lech, po zwycięstwo!
Mikołaj Duda