Przed wyjazdem na tureckie zgrupowanie, podczas spotkania z dziennikarzami, Dariusz Żuraw tryskał optymizmem. Twierdził, że lada chwila klub podpisze umowę z dobrym piłkarzem, a potem, prawdopodobnie jeszcze w trakcie zgrupowania, do zespołu dołączy jeszcze dwóch. To prawda, że trener od niedawna pracuje w tym klubie, ale przecież nie jest naiwny. Chyba rzeczywiście w to wierzył.
Od tego czasu z Lechem pożegnał się kapitan i najlepszy piłkarz, gwiazda całej ligi – Darko Jevtić. Umowę z Alanem Czerwińskim owszem, podpisano, ale wejdzie ona w życie za pół roku. Podczas zgrupowania trener nie mógł korzystać z graczy kontuzjowanych. Nie dołączył ani jeden nowy zawodnik. Kadra została przerzedzona, w ostatnim sparingu trzeba było łatać dziury w drużynie obsadzając kluczowe pozycje nastolatkami. Wszystko to krótko przed pierwszym gwizdkiem.
Tym prawdziwym pierwszym gwizdkiem, bo najpierw, w niedzielę odbędzie się tak właśnie nazwane spotkanie kibiców z piłkarzami na placu Wolności. Kiedyś mówiło się na to „prezentacja drużyny”. Albo i „prezentacja nowej drużyny”. Kogo Lech zaprezentuje? Do niedzieli zostało trochę czasu, może więc uda się coś zdziałać i dowieść, że pion sportowy zimy nie przespał, pozyskał gwiazdę, która poprowadzi Kolejorza do zwycięstw w rundzie jesiennej. Ludzie uwierzą i rzucą się na karnety…
Gdyby Lech walczył o bezpieczne miejsce w środku tabeli, gdyby jedynym jego celem było promowanie wychowanków, by ich spieniężyć natychmiast po wejściu w dorosłe piłkarskie życie, to nie byłoby powodu do zmartwień. Drużyna jest dziurawa, jej wartość dramatycznie zimą spadła, ale degradacja ani inny kataklizm nie grozi, kilka meczów z pewnością się wygra, zwłaszcza jeżeli szczęście dopisze i uda się szybko strzelić bramkę, a nie ją stracić. Tylko czy takie ambicje powinien mieć klub o takim potencjale, takich możliwościach, takim znaczeniu?
Okienko transferowe zamyka się za miesiąc, czasu na skompletowanie zespołu jest więc dużo. Jednak punkty wypada zdobywać od początku. Wyniki nie są nieważne. Trudno uznać, że klub jest w dobrych rękach. Z każdej opresji można się wykaraskać, niestety władający nim mają dwie główne wady. Pierwszą jest brak kompetencji. Można z tym żyć, wystarczy zaangażować zawodowców. W żadnej dużej piłkarskiej firmie właściciel nie angażuje się bezpośrednio w budowę drużyny. Od tego ma fachowców. Może i tu do tego dojrzeją, ale trudno o nadzieję, gdy jest i druga wada. Władze klubu upajają się misją, jaką sobie powierzyły. Ani myślą rezygnować ze świetnej zabawy. Nie poddadzą się nigdy. Będą stać na straży klubu bezapelacyjnie i do samego końca, swego lub jego. Trzeba więc porzucić wszelkie nadzieje. Albo modlić się o cud.
Józef Djaczenko