Bez większego problemu Kolejorz, nie grający w najmocniejszym składzie, pokonał najlepszą drużynę Słowenii, NK Maribor. Wynik mógł być nawet wyższy niż 3:0. Z dobrej strony pokazał się Filip Szymczak, skuteczny w ataku i solidny w rozgrywaniu akcji. Zdobył dwa pierwsze gole. W drugiej połowie błysnął młody Kornel Lisman. Szansę otrzymało także kilku innych graczy z Lechowej akademii.
Nie można powiedzieć, że w pierwszym z rozegranych tego dnia sparingów Lech zagrał w składzie całkowicie rezerwowym. Był on kombinowany, bo grali zawodnicy młodzi, jak Tomaszewski, Dziuba, Lisman (po przerwie także Draszczyk, Gurgul, Olejnik, Dudek, Jakóbczyk), ale nie zabrakło i piłkarzy doświadczonych: Bednarka, Milicia, Anderssona, Czerwińskiego, Kwekweskiri’ego, Marchwińskiego, Szymczaka, zdrowego już Ba Louy, który zresztą czuł się na początku meczu bardzo dobrze.
Kolejorz próbował grać kombinacyjnie, cierpliwie, co nie do końca się udawało, skład był przecież eksperymentalny. W końcu jedna z długo rozgrywanych akcji przyniosła sukces. Piłka trafiła na lewe skrzydło do Ba Louy, którego dośrodkowanie ładnym strzałem z pierwszej piłki na gola zamienił Szymczak. Ten sam zawodnik zachował się jak rasowy napastnik w 24 minucie. Kwekweskiri mocno i płasko uderzył z dystansu, słoweński bramkarz nieumiejętnie odbił piłkę przed siebie, a młody napastnik był na posterunku i pewnie to wykorzystał.
Słoweńcy dość późno ocknęli się i spróbowali wrócić do meczu. Jednak wszystko, co osiągnęli, to seryjnie wykonywane rzuty rożne. Bywało groźnie w polu karnym i Bednarek musiał interweniować, gdy piłkę w kierunku jego bramki kierował Josip Ilicić, niegdyś gwiazda ligi włoskiej. Piłkarze Lecha próbowali różnych elementów taktyki, szybkich ataków i pozycyjnych, pressingu i wycofywania się komplecie na własną połowę. Wyglądało to obiecująco..
Po przerwie za Ba Louę wszedł na boisko młody skrzydłowy Igor Draszczyk. Nie to jednak było przyczyną, że Słoweńcy byli teraz bardziej aktywni niż przed przerwą. Lech pierwszy raz pokazał się w ofensywie dopiero po pięciu minutach, gdy ładny rajd Lismana lewym skrzydłem słoweński obrońca zatrzymał faulem na granicy pola karnego. Dośrodkowanie Kwekweskiri’ego nie przyniosło sukcesu, ale chwilę później Lisman znów się popisał ładnym rajdem. Z ostrego kąta strzelił w nogi bramkarza. Był jeszcze rzut rożny wykonany przez Anderssona, po którym Milić głową zdobył trzeciego gola.
Lech zapanował na boisku, grał jak z nut. Świetnie pokazywał się Lisman, niewiele brakowało mu do zdobycia gola po stałym fragmencie gry. O włos od strzelenia bramki był Dziuba. Świetnie przyjął piłkę i centymetrów mu zabrakło do przelobowania bramkarza. Gra się potem wyrównała, Maribor kilka razy zagroził Bednarkowi. Słoweńcy ambitnie próbowali zmienić wynik, niczego jednaj nie wskórali, mocno odmłodzony Lech grał pewnie i błędów nie popełniał.