Duży niepokój zapanował wśród kibiców Lecha po wznowieniu rozgrywek. Zobaczyli drużynę sprzed epoki trenera Żurawia. Nie dążyła do strzelania bramek. Nie podjęła walki. Wolała wymieniać piłkę na własnej połowie. Żaden piłkarz nie zaprezentował się z dobrej strony, niektórzy wypadli szczególnie fatalnie. Mimo iż klub ma na to warunki, nie wzmocnił drużyny.
W piątkowy późny wieczór albo smutna rzeczywistość się potwierdzi, albo wrócą nadzieje, że ten sezon nie jest do końca stracony. Wystarczy pokonać Zagłębie i pokazać trochę ciekawej, ofensywnej piłki. Pytanie brzmi, czy Lecha będzie na to stać. Musiałby całkowicie zmienić nastawienie, bo w Zabrzu pokazał się jako grupa facetów, którym na niczym nie zależy.
Ze zdjęć z treningu wynika, że z zespołem ćwiczą już piłkarze, którzy nie mogli w Zabrzu zagrać z powodów zdrowotnych. Z pewnością trener będzie miał większy wybór, nie zostanie skazany na wystawianie juniorów. W meczu przeciwko Górnikowi doświadczeni zawodnicy obsadzili pozycje w defensywie, a młodzi wychowankowie grali w ofensywie i na skrzydłach. Ofensywa nie istniała, bo Lech zrezygnował z atakowania. Obrona też nie była monolitem. Rogne nie zawiódł, ale Salamon musi udowodnić, że jego powrót do Poznania słusznie został okrzyknięty najciekawszym w lidze zimowym transferem.
Zagłębie wystartowało jeszcze gorzej niż Lech. Pozwoliło się pokonać na własnym stadionie Wiśle Płock, która przecież nie jest ligowym potentatem. Pokonanie lubinian nie przekroczy więc możliwości nawet nie najlepiej przygotowanego do wiosennych rozgrywek Lecha. Zresztą nie tylko on, nie tylko Zagłębie źle zaczęły nowy rok. Faworyzowana Legia poległa na boisku najsłabszej drużyny. Okrzyknięty rewelacją ligi Raków u siebie nie sprostał Pogoni, która zresztą też nie pokazała niczego nadzwyczajnego.
W wyrównanej i słabej polskiej lidze brakuje piłkarzy, których obecność w drużynie gwarantowałaby jeśli nie zdobywanie trofeów, to przynajmniej pokonywanie zespołów dużo słabszych. Jedynym klubem, który miał szansę takich pozyskać, był Lech, dzięki temu, że w czasie, gdy inni martwią się o przetrwanie, potrafił zarobić wielkie pieniądze. Nie przeznaczył ich jednak na rozwój drużyny, na walkę o wyniki, co budzi oburzenie kibiców nie akceptujących unikania walki o sukcesy.
Fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka