Widzew rozstrzelany. Sousa i Ishak bohaterami Kolejorza

Nie ma mowy, by tak szybko rozwijający się Afonso Sousa długo pograł w Polsce. Ekstraklasa już dziś jest dla niego zbyt ciasna, a ostatniego słowa nie powiedział. Kolejne piękne gole Portugalczyka zachwyciły fanów Kolejorza, mogło być ich w tym meczu więcej. Dwie bramki dołożył super strzelec Ishak. Widzew odpowiedział tylko jednym trafieniem. Na więcej nie pozwolił Bartosz Mrozek, trzeci bohater Lecha. 4:1 na powitanie rundy wiosennej daje nadzieję na ostateczny triumf.

Skład, w jakim Kolejorz wybiegł na boisko, prawdopodobnie nigdy się już nie powtórzy. Wiedzieliśmy, że Walemark leczy uraz, a Murawski nie może grać z powodu wyczerpania limitu żółtych kartek. Do tego nagle rozchorował się Hotić, a kontuzja wykluczyła Pereirę. W tej sytuacji Carstensen i Thordarson, jedyni gracze pozyskani zimą po to, by uzupełnić klubową kadrę, mogli zaliczyć debiut już w pierwszej kolejce nowego roku. Nietypowym ruchem trenera było wystawienie na prawym skrzydle Jagiełłę, co mogło zmylić trenera Widzewa.

Od pierwszych minut było oczywiste, że goście nie przyjechali tu, by się bronić. Odważnie atakowali, gdy tylko pojawiała się sposobność, a pierwsza nadarzyła się tuż po rozpoczęciu spotkania, gdy defensywa Lecha wykazała się brakiem koordynacji, pozwoliła się zaskoczyć wrzuceniem piłki w pole karne po wykonaniu stałego fragmentu i Widzew, wspierany przez liczną grupę kibiców, zaczął spotkanie najlepiej, jak mógł. Tak się jednak gościom z Łodzi tylko wydawało, bowiem do pracy, wyjątkowo długiej i żmudnej, zabrał się VAR i po kilkuminutowych pomiarach stwierdził, że goście akcję tę spalili. Nadal więc było bez goli, ale tylko przez kilka chwil, bo Lech od razu wyprowadził szybki atak. Piłkę na własnej połowie otrzymał Sousa, przeprowadził fantastyczny rajd gubiąc rywali, odegrał do Hakansa, otrzymał podanie zwrotne i po serii zwodów cudownie strzelił lewą nogą z ostrego kąta. Klasa!

Widzew próbował atakować, odrobić stratę, ale i tak przewaga należała do Lecha, który wykorzystywał puste przestrzenie na połowie gości. Po raz pierwszy mogliśmy podziwiać szybkość i ciekawe zwody Hakansa. Fin jest w Poznaniu już pół roku, ale dopiero teraz ujawnił swoje walory, takie jak przyspieszenie na kilku metrach. Pokazał się jako błyskotliwy skrzydłowy, kilka razy był w niezłej sytuacji, ale podejmował złe decyzje lub obrońcy ratowali się wybijaniem piłki po jego strzałach. Już wiemy, że Lech będzie miał w nim mocny punkt. I kto by się tego spodziewał jesienią? Przed przerwą Lech dołożył drugiego gola, po kolejnym szybkim ataku i podaniu Kozubala do Ishaka. Sędziowie bramki nie uznali dostrzegając pozycję spaloną, ale VAR, po kolejnej, jeszcze dłuższej analizie, skorygował ich błąd i 30 tysięcy fanów Kolejarza mogło wykrzyczeć radość.

Pierwsza połowa trwała godzinę, bo nie dość, że VAR dwukrotnie debatował w nieskończoność, na szczęście uśmiechając się ostatecznie do Lecha, to jeszcze odpalenie pirotechniki przez fanów Lecha zadymiło stadion na długi czas. Po przewie Widzew, jak należało się spodziewać, zaatakował, by wrócić do meczu, ale szybko został skarcony przez Sousę, który otrzymał piłkę od Thordarsona i oddał przepiękny strzał z dystansu trafiając w samo okienko bramki Gikiewicza. To był jego wieczór, ale ten gol spotkania nie zakończył, nie zniechęcił gości. Przeszli do zmasowanego ataku, nacierali dużą liczbą piłkarzy, jeszcze groźniejsze były ich szybkie wypady, gdy dwóch graczy potrafiło ograć Lechową defensywę. Po jednej z takich akcji zdobyli gola i ani myśleli na tym poprzestać. Atakowali, a Lech nie potrafił się temu przeciwstawić, długimi okresami nie wyprowadzał piłki ze swego przedpola, nie kontrował. Widzew złapałby kontakt, gdyby nie Mrozek, którego niezwykłe interwencje zapobiegły nieszczęściu.

Kiedy tylko Lech oswobodził się z przewagi Widzewa, atakował głównie lewą stroną, gdzie szybki Hakans gubił defensywę, podawał do kolegów, ale sporo było w tym wszystkim niedokładności. Widać było, że skład jest nietypowy. Widzew natomiast nie rezygnował i wciąż naciskał, aż został skarcony przez Ishaka, który wykorzystał kolejne przyspieszenie i dośrodkowanie Hakansa strzelając pewnie głową. I było już jasne, że po tym ostatecznym ciosie goście już się nie podniosą. Wciąż próbowali atakować, oddawali strzały, ale to Lech był w końcówce groźniejszy i mógł zdobyć jeszcze jednego gola.

Trener Lecha w końcówce, przy pewnym prowadzeniu, mógł zluzować kilku ważnych piłkarzy. Wydarzyło się przy tej okazji coś bardzo ważnego – szansę debiutu w ekstraklasie otrzymał 16-letni Sammy Dudek. Jego zagrania cechowały się zadziwiającą dojrzałością. Lechowi rośnie kolejny zdolny piłkarz, być może przyszła gwiazda.

Udostępnij:

Podobne

Przedwczesne marzenia?

W ostatnich pięciu meczach, na przełomie 2024 i 2025 roku, Lech zdobył „aż” 4 punkty. Jeszcze w piątek, mimo porażki w Gdańsku, traktowany był jako

Powrót do Poznania i do normalności

Po każdym zaskakująco złym występie Lech zalicza dobre spotkanie. Dużo lepiej niż na wyjazdach czuje się i punktuje na własnym stadionie. Mierząc się z mocnymi