I Korona, i Lech mają jeszcze o co grać. Nic dziwnego, że zapowiada się zażarta walka przy wysokiej frekwencji na kieleckim stadionie. To może być jeden z najciekawszych meczów tej kolejki. Korona w tym roku u siebie nie przegrywa. Lech błysnął w Częstochowie i choć stracił ostatnio zawodników, bez których niedawno trudno byłyby sobie wyobrazić drużynę, jest zdeterminowany do walki o trzecie miejsce na koniec sezonu. A to wymaga zwycięstwa w przedostatniej kolejce. Bezwarunkowego.
Możemy sobie wyobrazić obraz tego meczu. Korona będzie dążyć do strzelenia gola i zaryglowania dostępu do swojej bramki. Taki scenariusz najczęściej przynosił jej powodzenie, m.in. w poprzednim domowym spotkaniu, gdy skutecznie oparła się atakom Rakowa, zainteresowanego zaklepaniem sobie mistrzostwa. Możemy się więc obawiać, że i Lech będzie bił głową w mur usiłując skruszyć kielecki mur. Po kilku dobrych, rozgrzewających interwencjach bramkarz Marcel Zapytowski może być zaporą trudną do sforsowania. Jeśli spotkanie potoczy się inaczej i to Lech wyjdzie na prowadzenie, gospodarze nie odpuszczą, będą żywiołowo szturmować bramkę Bednarka. Na własnym obiekcie potrafią czynić to skutecznie.
Poprzedni mecz tych drużyn miał nietypowy przebieg. Niewiele brakowało, by decyzje VAR-u pozbawiły Lecha punktów. Prowadził 2:0, ale dwukrotnie sędzia Frankowski, po obejrzeniu powtórek, przyznał gościom „jedenastki”. Dopiero w ostatniej minucie Filip Szymczak zdobył zwycięskiego gola. Nie byłoby nerwówki w końcówce, gdyby nie ambitna postawa Korony, szczególnie w drugiej połowie. Przegrywała po golach Ishaka i Amarala na pożegnanie pierwszej i powitanie drugiej części gry, ale dążyła do odwrócenia losów spotkania i miała szczęście do wideoweryfikacji.
Zespół prowadzony przez młodego trenera Kamila Kuzerę gra bezkompromisowo. Nie ma gwiazd w składzie, ale nie przeszkadza to w stawianiu maksymalnie trudnych warunków każdemu ligowemu przeciwnikowi. Lechowi będzie więc trudno wrócić do Poznania z punktami. Musi nie tylko wykazać piłkarską wyższość, ale i nie ustępować gospodarzom w determinacji. Z całą pewnością będzie to zacięty, być może nawet bardzo ostry mecz. Nadzieja w tym, że wrócą do zdrowia podstawowi środkowi obrońcy i że trener znów nie wystawi w ataku Sobiecha.
Kadra Lecha posypała się pod koniec sezonu. Cale szczęście, że wysoką dyspozycję osiągnęli nieliczni kluczowi piłkarze, jacy pozostali trenerowi. Strach pomyśleć, co by się porobiło z grą Kolejorza, gdyby klasy nie pokazywali Velde i Skóras, gdyby nie solidna postawa Karlstroma, Murawskiego i Kwekweskiri’ego, gdyby Marchwiński nie pokazał wreszcie, na co go stać. W Kielcach można liczyć na wszystkich z nich. I właściwie na nikogo więcej, bo trener może sięgać tylko po rezerwowych bocznych obrońców, po Citaiszwili’ego i Ba Louę, po młodzieżowców. Także po Sobiecha, o ile nie znajdzie się na boisku od początku. Na ławce, z małymi nadziejami pokazania się w grze, zasiądzie też Amaral.