Starzy znajomi, ale teren nieznany 

Po wyeliminowaniu Żalgirisu Kowno następnym rywalem Kolejorza będzie Spartak Trnawa, nie posiadający w swoich szeregach europejskich gwiazd, ale wiele nazwisk kibicowi Ekstraklasy jest całkiem dobrze znanych. Szlaki w ostatnich latach przetarła najpierw Legia, która odpadła ze Słowakami z Ligi Mistrzów, ale przed rokiem ze znacznie lepszym skutkiem rywalizował z nimi Raków.

Pojedynków Lecha z drużynami zza południowej granicy z prostego powodu opisać nie można – nigdy taka rywalizacja nie miała miejsca. Lechici w swojej pucharowej przygodzie zdążyli odwiedzić już ponad 30 państw, w tym te najodleglejsze, jak Kazachstan, Azerbejdżan, Gruzja, Islandia czy Izrael, oraz 6 z 7 sąsiadów, ale los dotychczas nie pozwolił mierzyć się na terytorium ostatniego przygranicznego państwa, Słowacji.  

Spartak jest doskonale pamiętamy przede wszystkim z 2018 roku, kiedy to ulegli na własnym stadionie z malowaną murawą Legii, ale w rewanżu po golach doskonale znanych Erika Grendela i Jana Vlaski odrobili straty i wyrzucili wojskowych z Ligi Mistrzów. Zdecydowanie łatwiej miał Raków, który do 2 bramek na wyjeździe dołożył 1 na własnym obiekcie i pewnie zameldował się w fazie play-off Ligi Konferencji, gdzie po dramatycznym boju uległ potencjalnemu przeciwnikowi Lecha w następnej fazie eliminacji, Slavii Praga.

W kadrze słowackiej drużyny aż 9 zawodników może pochwalić się występami w polskiej Ekstraklasie. Kapitanem jest kontuzjowany bramkarz Dobrivoj Rusov, który spędził 4 lata w Piaście Gliwice, jednak był tam głównie rezerwowym, przez co w klubie mającym siedzibę przy ulicy Okrzei uzbierał tylko 24 spotkania. Do dyspozycji jest bardzo doświadczony golkiper, Lubos Kamenar. Spędził on zaledwie rok w Śląsku Wrocław, gdzie zazwyczaj był zmiennikiem Mariusza Pawełka. W bramce jutrzejszych gości prawdopodobnie pojawi Martin Vantruba nie posiadający przeszłości w polskich klubach. 

Podstawowym lewym obrońcą jest 32 – letni Martin Mikovic z trzyletnią przygodą w Bruk-Bet Termalice Nieciecza, gdzie był ważnym elementem zarówno w Ekstraklasie jak i po spadku na niższy poziom rozgrywkowy. Na początku lipca nowym zawodnikiem Spartaka został prawy defensor Martin Sulek, który po rozegraniu nieudanej kampanii w barwach Wisły Płock wrócił do ojczyzny i jutro powinien znaleźć się wśród zawodników rezerwowych. Przed kilkoma laty ważnym punktem środka pola Górnika Zabrze był Roman Prochazka będący – od powrotu do Trnawy w 2021 roku – kluczową postacią w szatni i na boisku. 

W środkowej strefie boiska może wystąpić też  Martin Bukata, który 5 lat temu, dzięki dobrej grze w Piaście Gliwice, zaliczył sportowy awans przenosząc się do włoskiego Benevento, jednak tam przebywał tylko pół roku, więc po krótkim przystanku w Czechach wrócił na Słowację. Kolejnym pomocnikiem z przeszłością w Polsce jest Serb, Filip Bainovic kiedyś występujący wspólnie z Prohazką w zespole ze Śląska. W szeregach Spartaka występuje też Samuel Stefanik. Miał on krótką przygodę w Podbeskidziu Bielsko Biała i 2 podejścia do Termaliki Nieciecza. Łącznie rozegrał ponad 150 spotkań w naszym kraju, w tym 111 w Ekstraklasie. Ostatnim byłym ekstraklasowiczem jest napastnik Erik Daniel. Przebywał na rocznym wypożyczeniu w Zagłębiu Lubin, a jutro będzie starał się uprzykrzyć życie defensorom Lecha.

Drużyna prowadzona przez Michala Gasparika, czyli byłego piłkarza m.in. Górnika Zabrze, miejsce w eliminacjach wywalczyła dzięki zajęciu miejsca na najniższym stopniu podium słowackiej Nike Ligi. W 32 spotkaniach zgromadziła 52 punkty, czyli o 17 mniej niż wicemistrz, DAC Dunajska Streda i 19 mniej od mistrza, Slovana Bratysława. Nowe rozgrywki rozpoczęli słabo. Na inaugurację ulegli As Trencin, a tydzień później podzielili się punktami ze Zlatymi Moravcami. Gdy odbyło się losowanie, Lech wciąż nie mógł być pewny, czy następnym przystankiem będzie Słowacja. Spartak, by mieć możliwość pojedynku z Kolejorzem, musiał wyeliminować łotewską Audę. Na wyjeździe, grając większość czasu w osłabieniu, zremisował, ale na własnym stadionie, mogącym pomieścić niespełna 20 tysięcy widzów, pewnie zwyciężył 4:1.

Na papierze słowacki zespół nie jest znacznie lepszy od poprzedniego rywala, Żalgirisu Kowno. Oczywistym celem jest pewne zwycięstwo w dwumeczu i dzięki korzystnemu poniedziałkowemu losowaniu szansę na fazę grupową są bardzo realne. Drużyna składająca się z byłych zawodników, którzy w większości nie zrobili furory w Polsce, nie może budzić postrachu, a głównym zagrożeniem może okazać się zbyt duża pewność siebie. Dotychczas nie było z tym problemu. John van den Brom potrafił odpowiednio nastawiać swoich podopiecznych, by pewnie pokonywali słabszych europejskich rywali.

Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Warta dała się ograć Śląskowi

Ten mecz nie musiał się skończyć tak źle dla Warty. Nie musiała przegrać. Śląsk wygrał przez wyrachowanie, lepszy pomysł na pozbawienie rywala atutów, większą taktyczną