Miejsce w pucharach zaklepane. Walcząc jeszcze o podium Lech musi nie tylko wygrywać, ale i liczyć, że Pogoń zgubi punkty w Zabrzu. U siebie z Radomiakiem, przy pełnym stadionie, porażka byłaby wyczynem. Skoro w tym sezonie wiele już zdziałać nie można, ludzie zainteresowani wynikami Kolejorza zamartwiają się przyszłością. Próbują przewidzieć postępowanie właścicieli klubu. Zainwestują w sukces, czy znajdą sobie kolejnego Helika?
W sezonie mistrzowskim, gdy wszystkim przy Bułgarskiej zależało na godnym uczczeniu stulecia, udało się zmontować najmocniejszą chyba ekipę w dziejach. Sukces stał się faktem, jak zwykle jednak nie został powtórzony. Powiedzieć, że mistrzowska drużyna poszła w rozsypkę byłoby przesadą, wielu bardzo dobrych graczy zostało zatrzymanych. Spektakularnych wzmocnień, świadczących o chęci pójścia za ciosem, niestety jednak nie było. Najbardziej boli karygodna rezygnacja z Dawida Kownackiego. Przybył za to Sousa, na którego trzeba było kilka miesięcy poczekać, przydał się też Dagerstal.
Ostatnio kadra Lechowi zupełnie się posypała, co jest przestrogą dla kogoś, kto bierze pod uwagę długą walkę w pucharach. Jak na poniesione straty, Lech gra całkiem dobrze. Pewnie wygrał dwa mecze, w tym na boisku następcy w mistrzowskim fotelu, choć tego zwycięstwa nie ma co przeceniać. Raków to cień ekipy wygrywającej jak maszyna, gdy pozostałe drużyny regularnie się potykały. Należy jednak uwzględnić skład, w jakim teraz trzeba grać. Brak zawodników klasy Ishaka, pełnowartościowego Amarala, Szymczaka, Salamona wstrząsnąłby każdym ligowym zespołem. Ostatnio trzeba też było się obejść bez Milicia i Dagerstala. Na szczęście zostali Velde, Marchwiński, Skóraś, nie zawodzą Karlstrom i Murawski, wysokie umiejętności potrafi ujawnić Kwekweskiri. Na ligę to wystarczy.
Rozpędzają się spekulacje na temat wzmocnień, padają nazwiska potencjalnych kandydatów do gry w Poznaniu. Wymienia się też nazwiska tych, co odejdą – Skórasia, Satki, Rebocho. Na szczęście prawdopodobnie nie znajdzie się wśród nich Dagerstal, ale i tak uzupełnienie defensywy to zadanie kluczowe. Nie może się powtórzyć sytuacja z początku obecnego sezonu, gdy trener ratował sytuację desperackimi roszadami. Oprócz środkowych obrońców potrzeba nam grającego po lewej stronie. Konieczny będzie solidny skrzydłowy, byle nie z ligi czeskiej.
Czołowe polskie kluby szukanie celów transferowych zaczynają w lidze rodzimej. Można tu wyłowić niejednego ciekawego piłkarza. W Legii i Rakowie gra takich wielu. Lech od tego stroni, a szkoda. Bardziej niż konkurentów stać by go było na wyłowienie najciekawszych kąsków. Kto oglądał mecze Lecha przeciwko Śląskowi, ten nie mógł nie podziwiać Johna Yeboaha. Ma on tylko jedną wadę: nie gra w Lechu. Nie wiemy, czy ten zawodnik jest nieosiągalny, czy też specjaliści z Bułgarskiej nie cenią go sobie. Trafi on prawdopodobnie do Rakowa, bardzo go wzmacniając. Jeśli Śląsk uratuje ligowy byt spuszczając Wisłę Płock, co jest coraz bardziej prawdopodobne, to głównie dzięki temu graczowi.
Jedynym chyba pewnikiem jest póki co dołączenie do Lecha bramkarza Mrozka. Specjaliści z Bułgarskiej pozbyli się go lekką ręką, teraz po niego sięgają. Młody zawodnik wypromował się w Mielcu, błysnął w kilku meczach, z pewnością stał się lepszym fachowcem i Lechowi się przyda. Tylko czy zostanie pierwszym bramkarzem? Obserwując chaotyczne ruchy podejmowane w przeszłości przez władze Lecha trudno się po nich spodziewać trafnych. Być może Filip Bednarek będzie bronił jeszcze długie lata. Niezależnie od tego, jakich mu się sprowadzi konkurentów.