Przyszłość Lecha? Wielka niewiadoma

Od kiedy Lecha wziął we władanie chaos, trudno marzyć o własnym stylu gry. Każdy nowy trener próbował nadawać drużynie własne piętno. Kolejny po nim sprzątał, potem też coś wdrażał, aż i jego zmiótł nieubłagany kryzys. Nie zanosi się na stabilizację, ale gdyby kiedyś przy Bułgarskiej zrobiło się normalnie chciałbym oglądać Lecha takiego, jak w meczu z Zagłębiem, oczywiście z większą piłkarską jakością.

Dariusz Żuraw jest zwolennikiem gry ofensywnej. Nawet jeżeli jego drużyna jest osłabiona, skazana na grę bez napastników, za to z nastolatkami w składzie, musi wysoko atakować przeciwnika, starać się jak najszybciej pozbawiać go piłki, przechodzić do ofensywy dużą liczbą graczy. Pozwala to stwarzać jedną okazję bramkową po drugiej. Ludziom podoba się takie granie. Niewielu ich przychodzi na stadion, mają dość karykaturalnego zarządzania klubem, ale w sobotę nie mogli powiedzieć, że z boiska wiało nudą.

Ofensywna gra to jeszcze nie gwarancja zwycięstw. Trzeba ją poprzeć wyższą jakością wszystkich formacji. W wielu fragmentach sobotniego meczu Lech grał po prostu źle. Popełniał błąd za błędem. Próby wyprowadzania piłki spod własnej bramki były podaniami do przeciwników, których to napędzało. Nie udawały się też kontrataki, bo zawodziła dokładność, albo piłkarze wchodzili w bezsensowne dryblingi.

Nikt dziś nie wie, kto poprowadzi drużynę w przyszłym sezonie. Władze klubu zachowują się tak, jakby o tym miał przesądzić rzut monetą. Dariusz Żuraw uczestniczy w procesie pozyskiwania zawodników, ale nie wie, czy nie czyni tego w imieniu kogoś, kto tu przyjdzie latem. Niezależnie od tego, co się zdarzy chciałbym, by Lech grał do przodu, z rozmachem, z wysokim pressingiem, z natychmiastowym przenoszeniem piłki do ataku, z szybkimi skrzydłami. Dariusz Żuraw to gwarantuje. Pytanie tylko, czy potrafi zapewnić drużynie wyższą jakość, wpoić dokładność, dyscyplinę taktyczną.

Nie wystarczy być dobrym trenerem, by w Poznaniu wypełnić kontrakt, nie być wyrzuconym w trakcie sezonu. Potrzebna jest jeszcze odporność na skutki złego zarządzania klubowym sportem, na konsekwentną destrukcję. Można wprowadzać najnowocześniejsze rozwiązania, dobrze szkolić młodzież, ale i tak pozostać w epoce feudalizmu. Tu nie liczą się kompetencje i wiedza. Ważne jest urodzenie.

Józef Djaczenko

Udostępnij:

Podobne