Co się udało w zakończonym 2022 roku, a co wręcz przeciwnie? Był on ważny przede wszystkim z uwagi na obchody stulecia powstania klubu, jednak dla sportowo był nierówny, bo wielkie sukcesy przeplatał porażkami.
Największym sukcesem było zdobycie tytułu mistrza Polski pierwszy raz od 7 lat. Maciej Skorża i spółka zgotowali nam ciekawą końcówkę sezonu. W rok 2022 wchodziliśmy jako lider i mieliśmy cel: utrzymać prowadzenie do końca i cieszyć się z mistrzostwa dla Kolejorza. 20 lutego przegraliśmy mecz z Lechią Gdańsk oddając liderowanie Pogoni Szczecin, jednak kolejkę później, po wygraniu 3:0 w bezpośrednim meczu, Lech wrócił na tron. Niestety, nie trwało to długo, ponieważ przegrana 0:1 z Rakowem Częstochowa spowodowało, że Lech musiał gonić rywala. Sytuacja się dynamicznie zmieniała, do końca o tytuł walczyły Lech, Raków i Pogoń. Ostatecznie po przegranym meczu Rakowa z naszymi przyjaciółmi, czyli Cracovią to Lech był o kroczek od zdobycia tytułu. I po wygraniu meczu z Zagłębiem Lubin cieszył się z ósmego mistrzostwa.
Spowodowało to, że Lech jako jedyny z polskich klubów mógł reprezentować kraj w Lidze Mistrzów. Z nowym trenerem Johnem van den Bromem stanął do tej rywalizacji w 1. rundzie eliminacji przeciwko Qarabağ z Azerbejdżanu. Na naszym terenie wygrał 1:0 i jechał na mecz wyjazdowy z dużą szansą na kolejny etap kwalifikacji. Niestety, wtedy nastąpiła najbardziej bolesna i największa klęska. Lech przegrał tracąc 5 bramek i stracił nie tylko marzenia o Lidze Mistrzów, a i Ligi Europy.
Ta porażka jednak spowodowała, że Lech zmotywował się na europejskie puchary i chciał zagrać w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Po pokonaniu kolejno Dinamo Batumi, Víkingur Reykjavík i F91 Dudelange Kolejorz został wylosowany do grupy C z Villarrealem, Austrią Wiedeń i Hapoelem Beer Szewa. Zdobył 9 punktów w sześciu meczach grupowych i wyszedł z drugiego miejsca w grupie. Pokonał półfinalistę Ligi Mistrzów z tego roku, czyli wcześniej wspomniany Villarreal wynikiem 3:0. W przyszłym roku czeka go mecz 1/16 finału z FK Bodø/Glimt.
Wracając jednak na polskie podwórko, z Rakowem Częstochowa nie rywalizował tylko w lidze. Przegrał oba spotkania o puchary. Najpierw w sławnym już finale Pucharu Polski, kiedy to kibice Lecha nie zostali wpuszczeni na mecz, Raków pokonał nas i obronił trofeum zdobyte przed rokiem. Rewanż nastąpił szybko, bo wygrani rozgrywek w Polsce stanęli naprzeciw siebie w Superpucharze Polski. To trofeum również nie wpadło na konto Lecha, bo po raz kolejny to drużyna z Częstochowy okazała się lepsza. Dodając do tego 2 przegrane spotkania w lidze to Lech w tym roku przegrał 4 razy ze swoim aktualnie największym rywalem. Nie działa to dobrze na wizerunek klubu jako mistrzu Polski. Najszybsza szansa na rewanż z Rakowem nastąpi 13 maja.
Lech miał wpływ na kształt polskiej kadry, bo występy z orzełkiem na piersi odnotowali tacy jego zawodnicy, jak Bartosz Salamon, Jakub Kamiński, Michał Skóraś.
Kibice w tym roku byli niezadowoleni z transferów do drużyny z Poznania. Choć najbardziej ich bolał po prostu ich brak. Artur Rudko stał się już memem. Zostali też sprowadzeni tacy zawodnicy, jak Kristoffer Velde, Afonso Sousa, Georgiy Tsitaishvili, Filip Dagerstål. W formie wypożyczeń do Lecha wrócili Dawid Kownacki i Tomasz Kędziora. Niechęć klubu do ponownego sprowadzenia „Kownasia” kibice przyjęli z oburzeniem.
Jednak aspekt sportowy to nie wszystko, ponieważ Kolejorz w tym roku otworzył Centrum Badawczo-Rozwojowe i klubowe muzeum (choć jeszcze nie dla kibiców). Kibice zorganizowali świetną oprawę na meczu stulecia, a kapitan Mikael Ishak przedłużył kontakt z klubem.
Trudno ten rok jednoznacznie określić jako sukces lub porażkę. Jednak zdobycie mistrzostwa Polski i wyjście z grupy Ligi Konferencji Europy sprawia, że ten czas będzie zapamiętany jako udany. Wiele rzeczy można było zrobić lepiej, mieliśmy powody do niezadowolenia, a nawet złości, ale i było z czego się cieszyć.
Kacper Kowalewski