Kończący się rok 2022 był pełen radości i sukcesów, ale też smutków i porażek. To było wyjątkowe 12 miesięcy, w końcu setne urodziny obchodzi się raz w życiu. Prawdopodobnie żaden z nas nie doczeka dwusetnej rocznicy powstania naszego ukochanego Lecha. Za wiele lat będziemy wspominać ten rok jako ten szczególny, wielką presję na klubie, aby zdobyć upragnionego „majstra na stulecie”, wreszcie wielką ulgę i radość.
Jednak zawsze istnieje też ta „druga strona medalu”, były i gorsze momenty, jak: przegrany finał Pucharu Polski z aferą z kibicami w tle czy letni kryzys. Rok zakończyliśmy najlepiej, jak to było możliwe: wygrana z niedawnym półfinalistą Ligi Mistrzów – Villarrealem, nowy kontrakt Mikaela Ishaka, odczarowanie Białegostoku i otwarcie klubowego muzeum. Te tylko najważniejsze wydarzenia z mijającego roku, jednak warto zrobić dokładniejsze podsumowanie, zobaczyć, gdzie klub musi się poprawić, a co funkcjonuje prawidłowo.
FORMA SPORTOWA
Po dobrych wynikach sparingów w Turcji (3 wygrane i 1 porażka) przyszła pora na weryfikację w lidze. Przypomnijmy, że do przerwy zimowej Lech przystępował jako lider z 4 punktami przewagi nad Pogonią Szczecin. Zmagania o punkty w nowym roku zaczęliśmy dość pechowo, mimo prowadzenia 3:1 z Cracovią spotkanie zakończyło się podziałem punktów. W następnych meczach forma się wahała, zdarzały się słabe zawody jak jedyna wyjazdowa porażka w roku z Lechią, ale też lepsze jak arcyważne zwycięstwo w Szczecinie. Za chwilę nastąpiło kolejne tąpnięcie, porażka z rywalem do tytułu – Rakowem i „wyszarpany” remis z Wisłą. Jak się później okazało, to mecz rocznicowy z Jagiellonią wygrany pewnie 3:0 dał zawodnikom siłę, aby zdobyć mistrzostwo. Po tym wyjątkowym spotkaniu wszystkie następne ligowe potyczki (poza remisem z Legią) kończyły się zwycięstwem.

W Pucharze Polski bez straty gola dotarliśmy do finału, w którym niestety drużyna trenera Papszuna okazała się lepsza. Wiele osób miało obawy, że drużyna po przegranym trofeum „siądzie” mentalnie, jednak w pięknym stylu podniosła się w Gliwicach, a do historii przejdzie bramka w końcówce Mikaela Ishaka. Dzięki potknięciu się Rakowa, przystępowaliśmy do meczu z Zagłębiem jako nowy mistrz Polski. Komplet widzów na trybunach, świetna atmosfera i podniesienie pucharu, na pewno wynagrodziło wszystkim, którzy przyczynili się do trofeum, te miesiące ciężkiej pracy.
Nowy sezon zaczął się dobrze, drużyna z nowym trenerem – Johnem Van den Bromem pokonała u siebie Qarabag Agdam w eliminacjach Ligi Mistrzów. Później nadszedł kryzys: przegrany Superpuchar, wysoka porażka w Azerbejdżanie oznaczająca koniec marzeń o Lidze Mistrzów i brak wygranej w lidze przez ponad miesiąc. Za sukces można uznać awans do fazy grupowej Ligi Konferencji, jednak trzeba pamiętać, w jakim stylu został on wywalczony. Na pewno kibice woleliby zapomnieć starcia z Vikingurem i Dudelange, jednak w tamtym momencie najważniejsze było pokonanie przeciwnika.
Na szczęście później już było lepiej, pojawiły się ligowe zwycięstwa i lepsza gra zarówno na krajowym, jak i europejskim „podwórku”. Do końca rundy ponieśliśmy już tylko dwie, ale kosztowne porażki: odpadnięcie z Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław i zmniejszenie szans na obronę tytułu poprzez kolejną porażkę z Rakowem. Rok zakończyliśmy bardzo dobrze: awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji, który zapewniliśmy sobie wygraną 3:0 z naszpikowanym gwiazdami Villarealem oraz dwoma triumfami krajowymi z Koroną i Jagiellonią. Przed rundą wiosenną zajmujemy 6 miejsce i tracimy 1 punkt do podium oraz mamy do rozegrania zaległy mecz z Miedzią Legnica. Jak widać, pod względem wyników zakończony rok był pełen zwycięstw, jednak nie uniknęliśmy też porażek.
FORMA ZAWODNIKÓW
Podczas wiosny dzięki szerokiej kadrze trener Maciej Skorża mógł wystawiać do gry tylko zawodników w formie. Gdy do klubu przyszedł nowy zawodnik – Kristoffer Velde, który szczególnie na początku grał bardzo słabo. został posadzony na ławce, z której w dalszej części rozgrywek podnosił się rzadko.
Inni piłkarze jak: Adriel Ba Loua, Alan Czerwiński, Barry Douglas, Filip Marchwiński, Artur Sobiech czy Tomasz Kędziora, którzy w tamtym okresie prezentowali się słabo, również nie dostawali zbyt wielu szans na grę. Za drugą część sezonu mistrzowskiego warto pochwalić czterech zawodników ofensywnych: Mikaela Ishaka – kapitana i lidera drużyny, Joao Amarala – nieocenionego w drodze po tytuł, Jakuba Kamińskiego – jeszcze młodzieżowca, który dźwignął odpowiedzialność i Dawida Kownackiego – wychowanka, który wrócił, by się odbudować i pomóc swojemu klubowi w sukcesie. Prawdopodobnie gdyby nie oni, nie moglibyśmy się cieszyć z miana najlepszej drużyny w Polsce.
Dobrze sprawowali się też obaj bramkarze: Filip Bednarek i Mickey Van den Hart, którzy nie popełnili zbyt dużo błędów. Bez zarzutów grali też obrońcy i defensywny pomocnik – Jesper Karlstrom, którzy poza bronieniem bramki potrafili też, dać coś w ofensywie.

Na start nowego sezonu poza zmianą trenera zmieniła się również hierarchia w zespole. W bramce rozpoczął nowy nabytek – Artur Rudko, który stał się totalnym niewypałem transferowym i głównie przez niego pożegnaliśmy się z Ligą Mistrzów i Pucharem Polski. Ukraińca zmienił Filip Bednarek, którego warto pochwalić za prawdopodobnie najlepszą rundę w życiu. Pedro Rebocho obniżył loty względem ubiegłego sezonu, a niestety Barry Douglas nie potrafi wejść na tak wysoki poziom jak przy pierwszym podejściu do Lecha. Znacznie słabiej zaczął grać też Joao Amaral, który w dalszej części rundy występował coraz mniej.
Alan Czerwiński udowodnił, że jest solidnym zmiennikiem mogącym grać na kilku pozycjach. Nika Kvekveskiri i Radosław Murawski pokazali, że są wartościowymi partnerami dla Jespera Karlstroma. Michał Skóraś dzięki świetnej grze i m.in. dublecie przeciwko Villarealowi zapracował na powołanie na Mundial. Kristoffer Velde, mimo średniej gry przez całą rundę, zdobył kilka ważnych bramek na arenie europejskiej, które pomogły nam awansować dalej. Filip Szymczak podczas jesiennych rozgrywek udowodnił, że drzemie w nim duży potencjał, który nawet już na wiosnę może eksplodować
Dobrą formą sportową Michał Skóraś, Antonio Milic, Nika Kvekveskiri i Mikael Ishak zapracowali sobie na nowe kontrakty. Podsumowując, tegoroczne sukcesy odnieśliśmy dzięki dobrej formie sportowej naszych zawodników, jednak część z nich też borykała się z problemami.
TRANSFERY
W 2022 roku Lech przeprowadził 8 transferów, a w tym 6 wypożyczeń i 2 transakcje gotówkowe. W tym miejscu trzeba skrytykować osoby decyzyjne, że tak dużo zawodników przyszło na krótki okres czasu i zaraz możemy ich już nie oglądać. Aby ocenianie tegorocznych nabytków było bardziej przejrzyste, podzieliłem ich na 3 kategorie:
Kategoria 1: zawodnicy będący ważnym elementem zespołu lub z dużym potencjałem.
Kategoria 2: zawodnicy będący solidnymi uzupełnieniami składu.
Kategoria 3: niewypały transferowe.
Do 1 kategorii możemy zaliczyć 3 zawodników: Dawida Kownackiego, Afonso Sousę i Filipa Dagerstala.
Ściągnięcie wychowanka będącego w kryzysie, doskonale znającego klub, było świetnym posunięciem. Gdyby nie były reprezentant Polski i jego wkład w drużynę możliwe, że nie zakończylibyśmy rozgrywek na 1. miejscu. „Kownaś” okazał się szczególnie ważny, gdy kapitan Mikael Ishak nie mógł wystąpić, a dzięki niemu miał godne zastępstwo. Jednak warto też przypomnieć, że Kownacki po sezonie chciał wrócić na dłużej do Poznania, ale zarząd nie wykazał determinacji, aby przeprowadzić taki ruch i w konsekwencji stał się gwiazdą nie „Kolejorza”, a Fortuny Dusseldorf.

Afonso Sousa przyszedł do Lecha za około 1 mln euro. Do tej pory nie pokazał pełni potencjału, ale widać, że gdy trener da mu więcej szans to ujawni swoje możliwości. Mimo, że Portugalczyk nie grał w każdym spotkaniu, to strzelił 4 bramki i zaliczył 2 asysty. Filip Dagerstal, gdy stawał się nowym zawodnikiem „niebiesko – białych” to drużyna przez kontuzje miała poważne problemy na środku obrony. Od razu wskoczył do składu i na przestrzeni całej rundy pokazał, że może być czołowym defensorem Ekstraklasy. Jednym z priorytetów zarządu powinno być zatrzymanie go w Lechu na stałe.
Do 2 kategorii możemy zaliczyć również 3 zawodników: Kristoffera Velde, Tomasza Kędziorę i Gio Tsitaishvilego.
O Norwegu wspomniałem już, że potrzebował pół roku na adaptację, a w nowym sezonie, mimo przeciętnej gry, w ważnych momentach potrafił pokonać bramkarza rywali. Miewał spore problemy w Ekstraklasie, jednak bramki w Europie to wynagradzają. Możemy przypuszczać, że nie stanie się gwiazdą drużyny, jednak powinien być cennym zmiennikiem z potencjałem sprzedażowym.
Tomasz Kędziora trafił do „Kolejorza” na specjalnych zasadach związanych z zawieszeniem ukraińskich rozgrywek. Jednak nie stał się podstawowym zawodnikiem, ale w razie problemów „łatał dziury” w defensywie. Gio również wykorzystał sytuację za wschodnią granicą, aby przenieść się do Lecha. Miał przebłyski dobrej gry i będzie na wiosnę solidnym zmiennikiem, jednak po zakończeniu sezonu wróci do Dynama Kijów.
Do 3 kategorii możemy zaliczyć 2 zawodników: Artura Rudkę i Mateusza Żukowskiego.
Obaj udowodnili, że nie są na tyle zdolni, aby poradzić sobie na tak wysokim poziomie. Mateusz Żukowski nie grał zbyt dużo, więc nie był w stanie popsuć wysiłków kolegów, ale Artur Rudko swoją niezdarną grą w bramce wyrzucił Lecha z Ligi Mistrzów i Pucharu Polski. Władze klubu powinny przyznać się do błędu i jak najszybciej pożegnać się z oboma graczami.
Podsumowując, Lech na polu transferowym mógł zrobić zdecydowanie więcej. Zamiast bardzo dobrego bramkarza przyszedł słabiak z Cypru. Nie została wykorzystana szansa ściągnięcia Dawida Kownackiego, który był zdecydowany na transfer, klub wolał Michała Helika, który do Poznania też finalnie nie trafił. Musimy mieć nadzieję, że w następnych okienkach transferowych będzie lepiej.
MŁODZIEŻ
W trakcie kończącego się roku zbyt wielu młodych zawodników nie zadomowiło się w pierwszej drużynie. Jakub Kamiński w ubiegłym sezonie był najlepszym młodzieżowcem w lidze i za jedną z wyższych kwot w historii Ekstraklasy odszedł do Bundesligi, czyli czołowej ligi w Europie. Trzeba, jednak pamiętać, że talent „Kamyka” nie objawił się w tym roku, a już w poprzednich latach pokazywał, na co go stać. Filip Marchwiński i Michał Skóraś grali z podobnym skutkiem już w minionych latach. Ten drugi znaczny rozwój zaliczył, gdy nie był już młodzieżowcem. Jedynie Filip Szymczak i Maksymilian Pingot dostali swoją pierwszą poważną szansę. Musimy liczyć, że w następnych latach napływ jakościowych młodzieżowców z akademii będzie zdecydowanie większy.
FINANSE KLUBU
Jak to się zwykło mówić, w Poznaniu „Excel świeci się na zielono”. Dla kasy klubowej był to świetny rok: premia od spółki Ekstraklasa za mistrzostwo Polski, pieniądze wynikające z gry w Europie i kwota, którą przelał Wolfsburg za Jakuba Kamińskiego to tylko niektóre zyski, które zanotował prezes ds. finansowych. To są bardzo duże pieniądze, liczone w dziesiątkach milionów. Główne koszty, jakie poniosła klubowa kasa, to: kwota na transfery przychodzące, utrzymanie stadionu, budowa akademii we Wronkach oraz klubowego muzeum i pensje nie tylko dla piłkarzy, ale też wszystkich innych pracowników klubu. Niepotrzebny jest profesor matematyki, aby stwierdzić, że jeśli pieniądze nie są z klubu wyprowadzane, to na koncie klubowym jest ich znaczna ilość. Myślę, że każdy chciałby, aby zarząd w rozsądny sposób zwiększył nakład środków, które mogą pozwolić na większe europejskie sukcesy. A jak wiadomo, lepsze wyniki na arenie międzynarodowej równają się większym premiom od UEFA.
INFRASTRUKTURA
Pod tym względem był to przełomowy rok dla Lecha Poznań. We Wronkach powstało centrum badawczo – rozwojowe, na które składa się pierwszy w Polsce symulator skills.lab, szkoła dla młodych zawodników i infrastruktura do: treningu, regeneracji i codziennego funkcjonowania młodych Lechitów. Władze „Kolejorza” i wszyscy kibice mają nadzieję, że dzięki tej inwestycji, kosztującej 55 milionów złotych, ilość i jakość wychowanków w pierwszej drużynie będzie zdecydowanie większa. Ciężko w tej inwestycji znaleźć jakieś minusy, więc warto pochwalić decydentów i mieć nadzieję, że będzie dobrze służyła. Na zakończenie stulecia istnienia klubu zostało otwarte długo wyczekiwane muzeum, co prawda jeszcze nie jest gotowe do zwiedzania, ale ma się tak stać jeszcze w styczniu. Z pewnością, dla każdego kibica to świetne miejsce, aby na własne oczy zobaczyć różne historyczne artefakty związane z Lechem.
Podsumowując cały ten rok, był on pełny wrażeń i emocji zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Z pewnością nie był on idealny, co przedstawiłem powyżej, jednak możemy być dumni z tych wyjątkowych 12 miesięcy. Ten okres zapamiętany na długo, bo było to barwne stulecie. Wszystkim kibicom Lecha życzę szczęśliwego Nowego Roku i wielu sukcesów naszego „Kolejorza”.
Mikołaj Duda