16 sierpnia 2021 roku na oficjalnej stronie klubu pojawia się komunikat o nowym nabytku. Był nim Adriel Ba Loua, który miał pomóc w walce o mistrzostwo na stulecie. Jak mówiło się nieoficjalnie, skrzydłowy kosztował niemałe jak na Lecha pieniądze, a ówczesny trener Maciej Skorża był bardzo pozytywnie nastawiony do tego posunięcia. Iworyjczyk spędził w stolicy Wielkopolski już 2 sezony, jednak nie potrafi spełnić pokładanych w nim oczekiwań. Nadchodzące rozgrywki to dla niego ostatni dzwonek, by nie zostać na stałe wpisanym na listę nieudanych transferów.
Zanim trafił do Polski, spędził kilka lat w Czechach. Najpierw bronił barw Karviny, by po dwóch latach przenieść się do Viktorii Pilzno. Za południową granicą prezentował się z dobrej strony. W obu zespołach był ważnym punktem, co regularnie dokumentował bramkami i asystami. Podobnie wyglądało to podczas pobytu w Danii, gdzie również grał znacznie lepiej niż przyzwyczaił do tego w Poznaniu. Patrząc w przeszłość, ten ruch wyglądał na przemyślany i mógł rozbudzić wyobraźnię kibiców, jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Były młodzieżowy reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej początek miał obiecujący. Bardzo dobrze prezentował się w wyjazdowym starciu z Rakowem, tydzień później zdobył pierwszą i póki co ostatnią bramkę w wysoko wygranym meczu z Wisłą Kraków. Do końca rundy występował dość regularnie, jednak notował tylko momenty dobrej gry. Zmieniło się to na wiosnę, gdy trener Skorża kosztem Iworyjczyka częściej na plac gry posyłał Michała Skórasia lub wypożyczonego Dawida Kownackiego. Premierowy sezon w Lechu, mimo rozegrania ponad 1000 minut, okazał się dla skrzydłowego kompletnie nieudany, przez co pojawiały się głosy, by zarząd oddał go do innego klubu.
W czerwcu zmienił się trener, a Adriel Ba Loua pozostał w Kolejorzu. Miał przed sobą dużą szansę zaistnienia u Holendra, tym bardziej, że do Niemiec odszedł Jakub Kamiński, a pozostali konkurenci zawodzili. Zakończony niedawno sezon okazał się jeszcze słabszy. Kluczowe role na bokach pełnili Michał Skóraś i Kristoffer Velde, a 27 latek większość czasu spędził na ławce lub poza kadrą meczową. Gdy już pojawiał się na boisku, to miewał obiecujące momenty, jednak brakowało kropki nad „i” w postaci goli i asyst.
Nadzieją zawodnika urodzonego w Yopougon może być John van den Brom, który udowodnił swoją umiejętność rozwijania bocznych pomocników. Jeśli chce zostać pozytywnie zapamiętany, musi też mocno pracować na treningach, w czym może przeszkadzać, otoczona tajemnicą poliszynela, skłonność do korzystania z rozrywek miasta. Problemem skrzydłowego okazały się też częste kontuzje, zamiast regularnej pracy nad coraz lepszą formą musiał poświęcać czas na powrót do sprawności.
W wielu sytuacjach boiskowych brakowało mu też szczęścia. Gdy mógł wpisać się na listę strzelców, zazwyczaj przeszkadzało obramowanie bramki, minimalny spalony lub nierówna murawa. Zdobycie kilku goli i asyst przy trafieniach kolegów pozwoliłoby znacznie zwiększyć wiarę we własne umiejętności. Obecny okres dla Ba Louy może okazać się kluczowy. Dobrze przepracowane przygotowania skrócą drogę na boisko, co w dłuższej perspektywie może pozwolić mu zdjąć z siebie łatkę niewypału transferowego, jednak jeśli tak się nie stanie, to pozostawi po sobie głównie negatywne wspomnienia.