Na początku sezonu John van den Brom był krytykowany za katastrofalną formę drużyny. Z czasem Lech zaczął grać i wygrywać jak za najlepszych czasów. Wystarczyła przerwa na mecze reprezentacji, by wszystko się posypało. Piłkarze, którzy z trenerem mogli spokojnie potrenować, w zadziwiający sposób stracili formę. Teraz trzeba czekać, aż ją odzyskają i mieć nadzieję, że poniesione w międzyczasie straty będą do odrobienia.
W Radomiu, gdzie z pewnością pilnie obserwowali pucharowy występ Lecha, zapanowała nadzieja. Trudno się obawiać, że mistrz Polski w kilka dni wróci do równowagi, więc Radomiak, który od niepamiętnych czasów nie dał się w lidze Lechowi pokonać, ma wielkie szanse wrócić z Poznania z punktem lub nawet punktami. Drużyna Macieja Skorży nie potrafiła grać z tym zespołem. Trafiała na dobrą dyspozycję rywala, gdy sama miała problemy. Sytuacja wydaje się powtarzać, bo Lech właśnie teraz zagubił skuteczność. Przeciwko Hapoelowi grał jeszcze gorzej niż przeciwko Legii. Nie poradził sobie z rywalami bez wątpienia słabszymi od siebie. Podobnie było w spotkaniach ze Stalą Mielec, Śląskiem Wrocław, nawet amatorzy z Islandii sprawili mu mnóstwo problemów.
Decyzje trenera, dotychczas trafne, choć trudne do przewidzenia, w czwartek nie sprawdziły się. Piłkarze, na których odważnie postawił, zawiedli najbardziej i zostali przez publiczność wygwizdani. Marchwińskiego z pewnością to psychicznie nie wzmocni, także Velde nie zbudował w czwartek pewności siebie. Jeszcze gorzej od nich, o ile to możliwe, wypadł Skóraś. Wcześniej można było chwalić jego współpracę z Ishakiem. Tym razem jej nie było, przez co atak Lecha się posypał. Zmiennik „Marchewy” Amaral znów zagrał przeciętnie, a inny rezerwowy Citaiszwili po prostu koszmarnie.
Do niedawna mogliśmy spekulować, ile punktów Lech odrobi w lidze, jak bardzo przybliży się do lidera, kiedy zagwarantuje sobie wyjście z grupy Ligi Konferencji. Teraz wszystkie te kalkulacje wzięły w łeb. Niczego nie możemy być pewni, gdy poziom gry wrócił do stanu z początku lipca. Można złośliwie zauważyć, że im dłużej piłkarze Lecha uczestniczą w treningach z van den Bromem, tym mniej im to służy. Całe szczęście, że kalendarz do końca roku jest napięty i czasu ledwo wystarczy im na pomeczową regenerację.