Nie było osoby dłużej związanej z Lechem – najpierw jako wychowanek, piłkarz, potem wieloletni pracownik. Pan Geniu, jak powszechnie był nazywany, tylko raz zagrał w pierwszej drużynie Kolejorza, w 1974 roku. Potem, po krótkiej przygodzie z Nielbą Wągowiec, grał w Lechowych rezerwach. Związał się z klubem zawodowo odpowiadając za sprzęt, w którym grają piłkarze. Zajmował się tym do końca życia. Zmarł w wielu 63 lat.
Był lubiany i powszechnie szanowany. Cieszył się też opinią znawcy futbolu, a zwłaszcza Lecha, bo nikt z bliska nie oglądał tak wielkiej liczby meczów swego klubu, nie obserwował tylu zawodników. Jak wspominają byli pracownicy klubu, zdarzało się nawet, że proszono go ocenę piłkarzy trafiających na Bułgarską. Jego opinie z reguły potwierdzały się. Trudno zliczyć zawodników i trenerów, którzy z nim się zetknęli przez wszystkie dekady jego obecności w klubie, współpracowali z nim, zachowali pana Genia w dobrej pamięci.