Jeszcze nigdy wychowankowie Lecha nie stanowili tak poważnej części podstawowego składu drużyny. Jeszcze nigdy Lech nie sprzedawał tak drogo swoich piłkarzy. Jeszcze nigdy Lech nie miał równie słabo obsadzonej bramki i tak często mylącej się obrony. Jak to wytłumaczyć?
Przed Lechem decydujące mecze tej jesieni. Za kilka tygodni stanie się jasne, jak dużą stratę trzeba będzie odrabiać wiosną. Po następnym meczu w Lidze Europy przekonamy się, czy pozostały jakiekolwiek szanse na grę pucharową także na początku przyszłego roku. Można typować, przewidywać, analizować i snuć prognozy, ale wszystko to jest bez sensu, gdy mamy do czynienia z loterią. Albo defensywa zawali, albo nie.
W kilku meczach Filip Bednarek popisał się znakomitymi interwencjami. Gdyby wszystkie były takie, można byłoby wierzyć w sukcesy, a przynajmniej w unikanie wpadek. Niestety, przeplatają się one z fatalnymi. Tych drugich jest nawet więcej, są też bardziej spektakularne. Trudno mieć zaufanie do bramkarza pozostającego na linii, gdy wystarczy zrobić kilka kroków, wyczuć dystans, złapać piłkę, zażegnać niebezpieczeństwo.
Niezdecydowanie bramkarza spowodowało stratę kilku bramek. Co najgorsze, niosło za sobą straty punktowe. Drużyna źle broni przy stałych fragmentach, gdy ma za sobą źle czującego się w takich sytuacjach bramkarza, wykonującego puste przebiegi, niezdecydowanego, czekającego nie wiadomo na co. Czasami udaje mu się błysnąć refleksem, wyłapać strzał oddany z bliskiej odległości. Cóż z tego, gdy stać go też na klasycznego klopsa.
W takiej sytuacji wynik nigdy nie będzie oczywisty. Zawsze możemy liczyć na co najmniej kilka dobrych akcji w ofensywie, na tworzenie zagrożenia. Nawet klasowe drużyny nie mogą w konfrontacji z Lechem czuć się bezpiecznie. Niestety, nawet te słabe mogą łatwo strzelić mu bramkę, liczyć na zwycięstwo. Nie tylko bramkarz gra loteryjnie. Słaba, nieskoordynowana jest cała formacja defensywna.
W zamierzchłej przeszłości Lech miał wielu bardzo dobrych bramkarzy, w tym reprezentantów Polski. Sam ich szkolił, czasami pozyskiwał. Wittig, Turek, Fiszer, Karwecki, Mowlik, Jankowski, Pleśnierowicz, Sidorczuk… długo można wymieniać. Nawet kiedy źle się działo przy Bułgarskiej, bramki strzegli fachowcy. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Lech zbudował akademię, szkoli coraz lepiej, drogo sprzedaje. Tylko bramkarza jakoś nie potrafi ani wyszkolić, ani sprowadzić. Ciekawe, czy w klubie dostrzegają ten problem.