Wśród kibiców Lecha nie brakuje takich, którzy marzą o jak najszybszym powrocie do klubu trenera Macieja Skorży. Nic dziwnego. Lech zadziwiająco rzadko, jak na swoje możliwości i społeczne zapotrzebowanie, zdobywa trofea. Ostatnie dwa, jedyne na kilkanaście lat, były dziełem trenera nie bez racji ocenianego jako najlepszego w kraju. Teraz „grozi” mu przejęcie reprezentacji Polski, choć raczej wyjdzie z tego tyle, ile z powrotu do Poznania.
Od 2006 roku, czyli od przejęcia klubu przez nowego właściciela, Lech zdobył tylko cztery trofea. W 2009 roku, z trenerem Franciszkiem Smudą, wzniósł Puchar Polski. Rok później, prowadzony już przez Jacka Zielińskiego, został mistrzem kraju. Wszystko, co dobrego działo się po tym czasie, wynikało z zatrudnienia Macieja Skorży, który jak żaden inny polski szkoleniowiec zna się na odnoszeniu sukcesów. Prowadzona przez niego drużyna wywalczyła tytuł w 2015 roku i siedem lat później, gdy ten trener znów został zatrudniony, bo klubowi bardzo zależało na uczczeniu swego stulecia.
Niestety, krótko potem opuścił Poznań informując o kłopotach rodzinnych. Wkrótce znalazł się w Japonii, odnosząc sukcesy, także międzynarodowe, z Red Diamonds Urawa. Jest to jedyny polski trener piłkarski ceniony i chętnie angażowany za granicą. Nie będzie sensacji, gdy niebawem otrzyma ciekawe propozycje nie tylko z Azji, gdzie wyrobił sobie wysoką markę. Aktualnie ma ważny kontrakt, jest więc mało prawdopodobne, by pozytywnie odpowiedział na ewentualną ofertę od prezesa PZPN. A jest kandydatem zdecydowanie najlepszym. Pracował już w reprezentacji jako prawa ręka Pawła Janasa, a wtajemniczeni twierdzą, że jego rola był większa niż się sądzi.
Polska reprezentacja została doprowadzona do upadku, na co złożyło się kilka przyczyn. Ani obecny, ani poprzedni prezes nie zatrudniali właściwych selekcjonerów. Drużyna narodowa trwoniła potencjał. Jeśli już uzyskiwała wartościowe rezultaty, to kosztem stylu, a właściwie jego braku. Cała Polska czuła wstręt i zazdrość, bo inne zespoły, nawet słabsze, grały ofensywnie i widowiskowo. Teraz podobno jednym z kandydatów na następcę Santosa ma być Nawałka, co najwymowniej świadczy, w jakiej matni znalazła się najważniejsza w kraju drużyna, jakiego absurdu możemy być świadkiem. PZPN pilnie potrzebuje fachowca, który dokonałby zmiany pokoleniowej i zmiany stylu gry. Nawałka jest ostatnią osobą, której warto to zadanie powierzyć. Do tego potrzeba człowieka pokroju Skorży.
Czy taki angaż byłby złą wiadomością dla tęskniących do trofeów kibiców Lecha? Prawdopodobnie nie, bo temu trenerowi i tak pisane są wyzwania dużo ciekawsze niż trzeci powrót do Poznania. Reprezentacji też raczej nie obejmie, prędzej znajdzie się w którymś z klubów z wysokiej półki. Lech musi sobie poradzić bez niego. Najwięksi pesymiści twierdzą, że nie urodziła się jeszcze osoba, która poprowadziłaby ten klub do prawdziwych sukcesów. Jest to jednak pogląd skrajny, aż tak długo na triumfy Kolejorza nie poczekamy. To nieprawda, że nie ma życia po Macieju Skorży.