Na transfery trener nie liczy

Pokonanie w dwumeczu mistrza Luksemburga da Lechowi awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. Trzeba będzie łączyć występy w Europie z ekstraklasą. Trener John van den Brom nie spodziewa się ułatwiających to wyzwanie transferów do klubu, nie jest nimi zresztą specjalnie zainteresowany, wierzy w drużynę w obecnym kształcie.

Czwartkowego rywala trener Lecha ocenia jako zespół doświadczony, ze starszymi graczami w składzie. Są oni wysocy, więc F91 Dudelange stawia na stałe fragmenty gry. Lech musi kontrolować przebieg wydarzeń, panować na boisku, stwarzać sobie szanse zwycięstwa. Gospodarze będą zdecydowanym faworytem, więc jeśli wygrają, nie będzie powodów do triumfu. Natomiast porażka zostanie odebrana jako kataklizm. Pedro Rebocho twierdzi jednak, że brak awansu nie spowoduje w klubie trzęsienia ziemi. Jeśli Kolejorz odpadnie, w co nie wierzy, katastrofy nie będzie. Dudelange też ma wystarczającą jakość, by wystąpić w fazie grupowej.

– Przede wszystkim musimy wygrać pierwszy mecz, by stworzyć sobie szanse na awans. Nie każdego roku Lech gra w pucharowej fazie grupowej, więc jest to dla nas ważne, chcemy zajść jak najdalej. Jest to dla mnie drugi, po mistrzostwie kraju, cel, niezależnie od tego, czy zagramy w Lidze Mistrzów, czy Lidze Konferencji – mówi Pedro Rebocho.

Piętą Achillesową Lecha jest obrona, a właściwie jej brak. Traci mnóstwo bramek, zwłaszcza po stracie piłki w środku boiska. Sztab szkoleniowy, jak zapewnia trener, dostrzega ten problem, analizuje go, stara się zaradzić. Trudno znaleźć na to receptę, gdy Lech w każdym spotkaniu gra inną parą środkowych obrońców. W czwartek wystąpi kolejny zestaw defensorów – Milić i Pingot. Obaj lepiej posługują się lewą nogą, a więc będzie to ustawienie nietypowe. Na bramce znów stanie Filip Bednarek, mimo iż teoretycznie pierwszy bramkarz Rudko jest zdrowy, mógłby grać. To wiele mówi o celowości kierowania się podczas uzupełniania kadry jednym tylko argumentem – oszczędzaniem pieniędzy.

Na początku swej pracy w Poznaniu holenderski trener zapewnił, że ma wystarczająco mocną kadrę, nie są mu niezbędni kolejni zawodnicy. Teraz to podtrzymuje, choć przyznaje, że liczne kontuzje, zwłaszcza obrońców, osąd ten zmieniają. Lech nie planuje jednak znaczących transferów. Sytuacja jest zła, ale kontuzjowani gracze kiedyś zaczną wracać. Nie ma sensu sprowadzanie zawodników, z którymi nie będzie potem wiadomo, co zrobić. Decyzje, zdaniem trenera, są trudne. Nie udzielił on odpowiedzi na pytanie, na ile transferów do końca okienka liczy.

– Nawet jeżeli upatrzymy sobie jakichś zawodników, to nie wiadomo, czy będą oni chcieli do nas dołączyć – dodaje trener. Zapewnia, że nie ma na razie tematu odejścia Satki. Pingot miał zostać wypożyczony, by mógł częściej grać, ale kadrowa sytuacja jest tak zła, że musi zostać w Poznaniu, przynajmniej dopóki jego starsi koledzy wyzdrowieją.

Udostępnij:

Podobne

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny

Syndrom Lecha: druga, brzydka twarz

Każdemu zespołowi zdarzy się rozegrać słabszy mecz, złapać zniżkę formy. Jednak to, co Lech zademonstrował w Gliwicach, nakazuje bić na alarm. Tym bardziej, że to