Mecz jak wojna. Lech pojechał zdobyć Warszawę

Napięcie rośnie z godziny na godzinę. Kibice Kolejorza żegnali w sobotę swych piłkarzy tak, jak odprawia się żołnierzy ruszających na front, by bronić ojczyzny przed znienawidzonym wrogiem. Oczekiwania w Wielkopolsce są ogromne. Trenerzy jednak wypowiadali się o sobie z szacunkiem, można nawet wyczuć dozę przyjaźni między nimi. I to mimo czekającego ich pojedynku mogącego zadecydować o przyszłych ich losach.

Dotyczy to zwłaszcza Czesława Michniewicza, dla którego szósta ligowa porażka w dziewięciu meczach mogłaby być ostatnią w roli szkoleniowca Legii. Właściciel warszawskiego klubu nie zawsze podejmuje racjonalne decyzje, wielu komentatorów z marnym skutkiem próbowało wczuć się w jego mentalność. Maciej Skorża, pytany o opinię na temat przeciwnika podkreślił, że nie ma jednej Legii. Są dwie. Ta z Ligi Europy, zadziwiająca wynikami, których absolutnie nikt się nie spodziewał i ta ligowa, zaskakująco łatwa do pokonania, szczególnie kilka dni po wyczerpującym meczu pucharowym.

Nikt, z trenerem Lecha włącznie, nie ma wątpliwości, jaka Legia pokaże się w niedzielę na Łazienkowskiej. Zagra na maksimum swych możliwości, z najlepszymi zawodnikami w składzie, z wielką determinacją. Pokonać taki zespół będzie Lechowi niezwykle trudno. Nawet remis będzie wyczynem, bo Legia nie tylko nie może przegrać, ona nie może nie wygrać. Jednak Maciej Skorża zapowiada bój o trzy punkty: – Wiemy, jakie są oczekiwania, jaka atmosfera panuje w Poznaniu. Nasz cel jest jeden – wygrać i dalej być liderem. Remis nic nam nie da. Spowoduje, że stracimy pierwsze miejsce w tabeli.

Trener trochę przesadził, bo w przypadku remisu Lech pozycję lidera zachowa. Będzie miał tyle samo punktów, co Lechia, która w sobotę wygrała na wyjeździe. Trudny mecz wygrał też Raków, który może być nawet trudniejszym rywalem w walce o tytuł niż Legia. Zostanie liderem, gdy wygra zaległe spotkanie. Punktami z Lechem, w przypadku jego remisu w Warszawie, zrówna się też Pogoń po ewentualnym pokonaniu Wisły w Płocku. W ligowej czołówce panuje więc duży tłok. Tylko pokonanie Legii zapewni Lechowi trochę oddechu, szczególnie w perspektywie czekających go nieco łatwiejszych spotkań.

Jak przebieg będzie miał mecz warszawski? Gospodarze raczej nie rzucą się na Lecha od pierwszych minut. Michniewicz, jak każdy dobry trener, nie zapomniał o zbudowaniu solidnej defensywie (mógłby być nauczycielem Paulo Sousy). – To jest bardzo silna strona Legii. Z warszawską obroną nie poradziły sobie dobre europejskie marki – przyznaje Maciej Skorża. Dodaje, że ta drużyna jest też piekielnie mocna po przejęciu piłki, o ile zostawi się jej za dużo miejsca. Lech nie może więc narażać się na kontrataki. Niezbędna będzie duża odpowiedzialność taktyczna.

Przede wszystkim jednak Lech nie może sobie pozwolić na powtórzenie błędów, jakie popełnił w Białymstoku. Zepchnął Jagiellonię do obrony, ale nie potrafił jej pokonać z powodu ogromnej liczby strat piłki, niedokładności w rozgrywaniu, spudłowanych strzałów. W Warszawie liczbę złych, nieprzemyślanych zagrań trzeba ograniczyć do minimum. Już po kilku minutach, jak w przegranym meczu z „Jagą”, będziemy wiedzieć, czy Lech jest skoncentrowany, czy rozkojarzony, myślami nieobecny. Ma grać ofensywnie, odważnie atakować. Jeśli jednak jakość jego akcji będzie marna, Legia łatwo wykorzysta błędy.

W jednej i drugiej drużynie znajdziemy zawodników o wysokich umiejętnościach. Na stadionie nie zabraknie wysłanników dobrych klubów obserwujących graczy, którzy mogą im się przydać. Warunkiem zwycięstwa będzie postawa tych czołowych zawodników, ale i unikanie błędów przez pozostałych. Najgorzej obsadzoną w Lechu pozycją jest bramkarz. Inne kluby mają bez porównania wartościowszych zawodników. Trzeba liczyć na Bednarka, który ma swoje ograniczenia. Legia też będzie miała bramkarza rezerwowego. Boruc nie nadaje się do gry.

Maciej Skorża jest świadomy czekającego go wyzwania. – Gramy teoretycznie najtrudniejszy mecz w sezonie, bo mierzymy się na wyjeździe z aktualnym mistrzem Polski. Nie chcemy jednak stracić przez to pewności siebie, ducha, wiary w siebie, pracy, dyscypliny, determinacji, która nas do tej pory wyróżniała. Mamy nadzieję, że tak samo będzie w niedzielę. Powoli budujemy naszą tożsamość. Chcielibyśmy wykorzystać fajną okazję, jak mecz przy Łazienkowskiej, aby ją ugruntować. Postaramy się od początku do końca być sobą – zapowiedział trener.

Dowiódł, że jego słowa należy traktować poważnie. Jeśli Lech, jak w każdym meczu po przerwie w rozgrywkach, pokaże swoje brzydkie oblicze, będzie to rozczarowanie nie tylko dla wszystkich w Poznaniu. Także dla trenera sprawiającego wrażenie pełnego wiary w sukces.

Udostępnij:

Podobne