Warszawa zdobyta! Lech ma już nad Legią przewagę miażdżącą!

Dla Legii był to mecz o wszystko. I została z niczym. Przegrała z Kolejorzem, który ma już nad nią aż 15 punktów przewagi. Grał mądrze, na niewiele pozwalał gospodarzom, którzy atakowali, ale przez cały mecz zdołali oddać tylko jeden celny strzał. Lech jest teraz zdecydowanym faworytem rozgrywek ligowych. Przełamał się po przerwie reprezentacyjnej, po sześciu latach zdobył Warszawę.

Żadnego zaskoczenie w składzie Lecha nie było, bo być nie mogło. Maciej Skorża posłał na boisko tę samą drużynę, co ostatnio, choć do gry po krótkiej przerwie wrócił Ba Loua, a w wyjściowej jedenastce w środku pola znalazł się tym razem nie Kwekweskiri, lecz Tiba.

Tylko przez 4 minuty gra była spokojna i toczyła się w środku pola. Po faulu w pobliżu pola karnego Lecha Legia wykonywała rzut wolny. W zamieszaniu Jędrzejczyk trafił do bramki, ale sędzia dostrzegł, że w opanowaniu piłki pomógł sobie ręką. W odpowiedzi to Lech wyprowadził atak, z prawego skrzydła mocno piłkę zakręcił Ba Loua i niespodziewanie odbiła się ona od słupka.

Mecz był wyrównany. Lech nie miał przewagi w posiadaniu piłki, ale starał się przejmować ją w środku pola i wyprowadzać szybkie ataki jednym lub drugim skrzydłem. Minimalnie sprzed pola karnego chybił Kamiński. Po 25 minutach piłkę w środku pola łatwo stracił Tiba. Legia popędziła na bramkę Bednarka, tuż przed pole karnym faul popełnił Milić i gospodarze mieli szansę z rzutu wolnego. Lechowi dopisało szczęście – po dobrym strzale piłka trafiła tylko w poprzeczkę.

Zaczął się słabszy moment Lecha. Nie potrafił wyprowadzić piłki spod własnego pola karnego, dawał się zamykać, ratował się byle jakimi wybiciami. Długo nie potrafił skonstruować akcji ofensywnej. Był mniej agresywny, przegrywał bezpośrednie pojedynki, schowali się gdzieś obaj skrzydłowi. Dopiero w 35 minucie szarżował Ba Loua, po zwodach dobrze dośrodkował, a Ishak strzelił minimalnie niecelnie. Chwilę później niewiele brakowało, by Wieteska skierował piłkę do własnej bramki.

Drugą połowę Lech zaczął od ataku, ale natychmiast piłkę stracił i Legia natychmiast opanowała sytuację. Wymieniała podania, aż stworzyła groźną sytuację i niewiele brakowało, by Emreli strzałem głową dał jej prowadzenie. Kilka błędów popełnili obrońcy Lecha, który był bardzo niewyraźny w tej fazie gry, tracił piłki, dawał się wyprzedzać, co źle wróżyło na drugą część meczu. Jak się szybko okazało, futbol jest nieprzewidywalny. Wystarczyła jedna akcja ofensywa gości i faul na Ishaku. Z rzutu wolnego świetnie dośrodkował Rebocho, a Ishak z pierwszej piłki pewnie kopnął do bramki, w taki sposób:

Jak było do przewidzenia, Legia rzuciła się do ataku. Lech się bronił, nie pozwalał na oddawanie strzałów, a kiedy przechodził do ofensywy, był konkretny. Minimalnie pomylili się Ishak i Kamiński. Lech starał się trzymać Legię jak najdalej od swego pola karnego, co nie zawsze mu wychodziło i od czasu do czasu dochodziło do sporego zamieszania po jego bramką. Jakoś dotrwał do doliczonego czasu mimo naporu Legii. Sędzia mecz przedłużył aż o 5 minut.

Właśnie wtedy pojawiła się szansa zamknąć mecz. Umiejętnie z piłką na pole karne wdarł się Ramirez. Nie dał jej sobie odebrać, został sfaulowany i Lech miał rzut karny. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Ishak. I nie strzelił! Uderzył tak, że bramkarz obronił. Legia zwietrzyła szansę, miała jeszcze kilka minut, ale Kolejorz się obronił.

Legia Warszawa – Lech Poznań 0:1 (0:0)
Bramka: Mikael Ishak 54
Żółte kartki: Wieteska, Jędrzejczyk, Slisz, Rafael Lopes – Milić, Karlström.
Legia: Kacper Tobiasz, Mattias Johansson, Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Yuri Ribeiro (72 Filip Mladenvić), Lirim Kastrati (72 Kacper Kostorz), Bartosz Slisz (88 Ihor Charatin), Josue, Ernest Muci (65 Rafael Lopes), Luquinhas, Mahir Emreli (65 Tomas Pekhart).
Lech: Filip Bednarek, Lubomir Satka, Bartosz Salamon, Antonio Milić, Pedro Rebocho (90 Barry Douglas), Adriel Ba Loua (77 Dani Ramirez), Jesper Karlstrom (77 Nika Kwekweskiri), Pedro Tiba, Joao Amaral (90 Joel Pereira), Jakub Kamiński (72 Michał Skóraś), Mikael Ishak.
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków).

Udostępnij:

Podobne

Pogrom na Morasku

Ostre strzelanie urządziły sobie panie z Lecha Poznań UAM mierząc się z najsłabszą drużyną pierwszej ligi kobiet, Bielawaianka Bielawa. Wygrały aż 11:0. Można jednak powiedzieć,

Sensacja! Lech ograny przez beniaminka

Piękna seria zwycięstw nie mogła trwać bez końca. Kto by się jednak spodziewał, że przerwie ją beniaminek z Lublina, zmęczony meczami granymi co kilka dni?