Sezon ligowy kończy się bez sukcesu, bo przecież trzecie miejsce Lecha, na które się zapowiada, nikomu nie sprawi większej satysfakcji. Dlaczego więc ostatni mecz przed letnią przerwą chce obejrzeć prawie 40 tysięcy ludzi? To efekt nadziei, jaką budzi postawa drużyny w ostatnich tygodniach i postawy w Europie. Przede wszystkim jednak jest to dowód ogromnego społecznego zapotrzebowania na zwyciężającego Kolejarza. Zapotrzebowania, którego klub nie lubi zaspokajać.
Takiego zjawiska nikt nie kupi, nikt nie zdobędzie z dnia na dzień. To albo się ma, albo się o tym marzy. Lech to ma. Pracowały na to całe pokolenia Wielkopolan. Tu się całymi rodzinami żyje wynikami drużyny, nasłuchuje wieści z Bułgarskiej. Na tym kapitale można zbudować coś wielkiego. Trzeba jednak chcieć, nastawić się na tworzenie pozytywnych emocji, postawić sobie wysokie cele, tak jak na początku sezonu jubileuszowego, gdy do klubu przyszedł Maciej Skorża, otrzymał piłkarzy, których potrzebował. Szkoda, że to przetrwało tylko sezon, potem klub przestraszył się własnej zuchwałości.
Dlaczego nie nastawiać się na to zawsze? Dlaczego nie inwestować w wynik? Po kilkunastu latach obecności przy Bułgarskiej właściciele mogą przestać troszczyć się tylko o finansowe podstawy, zrównoważony budżet. Te wartości są cenne, ale nie mogą być jedynymi. Do następnego sezonu trzeba się przygotować tak, jakby wszystko zależało od mistrzostwa. Pracuje tu dobry trener. Mając słabszą kadrę niż poprzednik stworzył ekipę potrafiącą rywalizować w Europie, ale mającą problemy w lidze. Sobotni mecz z Jagiellonią należy potraktować jako wstęp do tego, co będzie się tu działo po letniej przerwie. A zwłaszcza w trakcie tej przerwy.
Za kilka tygodni przekonamy się, czy idzie ku lepszemu, czy Lech zaczyna być klubem sportowym a nie przedsiębiorstwem, w którym liczy się wszystko oprócz wyników pierwszej drużyny. Trener John van den Brom wyraził nadzieję, że przed początkiem letnich przygotowań do sezonu otrzyma gotową drużynę. Powtarzali to niemal wszyscy jego poprzednicy. Niemal wszyscy musieli w nerwach czekać do końca sierpnia. Szybko się przekonamy, w co tym razem zagra właściciel Lecha, na czym mu najbardziej zależy.
Ów właściciel mógłby zostać najważniejszym człowiekiem w mieście. Dobre samopoczucie setek tysięcy osób bardziej zależy od niego niż od prezydenta Poznania. W ostatnich kilkunastu latach, z własnego wyboru, nie był przedmiotem uwielbienia. Najczęściej doprowadzał ludzi do rozpaczy, nie zdarzało mu się wprawiać ich w zachwyt. Nic jednak nie jest dane na zawsze. Jeśli po długich latach szamotaniny, nieustających kryzysów, studzenia emocji ruszy budowa klubu, do którego ludzie tęsknią, przeszłość przestanie się liczyć.