To będzie ostatnia okazja, by zobaczyć w akcji kilku piłkarzy Lecha. Pograli tu trochę, a teraz odchodzą, głównie z własnego wyboru. Zechcą pożegnać się z Poznaniem zwycięstwem, które jest bardzo prawdopodobne, bo Jagiellonia nie podłoży się wprawdzie, ani nie będzie czekała na jak najniższą porażkę, ale nawet walcząc jak za ojczyznę nie znajdzie piłkarskich argumentów, by coś ugrać.
Nietrudno przewidzieć skład, w jakim zagra Lech. Filip Bednarek kończy sezon, w którym miał być zmiennikiem wspaniałego, wypatrzonego w słabeuszu ligi cypryjskiej fachowca. Rudko okazał się kompletnym niewypałem, jeszcze jednym owocem oszczędnościowej, minimalistycznej polityki klubu. Sprowadzony tu potem Holec też nie spełnił oczekiwań, więc wraca do Pragi, pożegnalny mecz spędzi jak zwykle ma ławce rezerwowych. Po wakacjach Filipa prawdopodobnie zluzuje Mrozek, który już tu był, ale musiał szukać ludzi kompetentnych daleko od Poznania.
Lubomir Satka spędził w Poznaniu cztery lata. Regularnie grał tylko w reprezentacji Słowacji. Dla trenerów Lecha pierwszym wyborem był tylko od czasu do czasu. To jednak defensor klasowy, który bez problemu znajdzie dobry klub. Owszem, popełniał błędy, ale głównie wtedy, gdy wchodził na boisko po dłuższej nieobecności, z konieczności, jak w domowym spotkaniu przeciwko Fiorentinie. Przeciwko Jagiellonii zagra, bo trener może liczyć tylko na niego i na Dagerstala.
Piłkarzem żegnającym Lecha w blasku chwały jest Michał Skóraś. Długo trzeba było czekać, aż pokaże pełnię swego talentu. Jest żywym dowodem na to, że ludzie rozwijają się w różnym tempie, każdy musi znaleźć swój czas. Młodszy od Skórasia Kuba Kamiński szybciej ujawnił wielką klasę. Gdy nadszedł właściwy dla Michała czas, stał się on czołowym piłkarzem ligi. Będzie grał jeszcze lepiej, ale już nie dla Lecha. Mecz przeciwko Jagiellonii zapamięta na całe życie. Oby także z goli i pięknych akcji.
Nie będzie mógł wystąpić Kwekweskiri, a to znaczy, że Filip Marchwiński tym razem musi zagrać w środku pola, a nie w ataku. To poważne osłabienie drużyny, bo prawdopodobnie trener sięgnie po Artura Sobiecha, pozwoli mu rozegrać pożegnalny mecz. Kibice chyba woleliby się z nim żegnać tak, jak ich do tego przyzwyczaił przez dwa lata pobytu w Poznaniu: poza boiskiem. Jest to sympatyczny człowiek, lubiany przez kolegów z szatni, ale jako piłkarz, zwłaszcza grający na tak ważnej pozycji, oczekiwań nie spełnił. Aż nie chce się wierzyć, że klub chciał go zatrzymać, oferując niższe wynagrodzenie. To dowód na to, że dla ludzi, od których zależy kształt drużyny, nie liczy się jej jakość, ale odfajkowanie problemu.
Nie można wykluczyć, że Sobiech pozostanie w sobotę na ławce. Trener może znów postawić na „Marchewę” w ataku, a na środek boiska posłać np. Alana Czerwińskiego. Jest to jednak wariant mniej prawdopodobny. Bardzo natomiast realny jest występ Pedro Rebocho. Kontrakt Portugalczyka dobiegł końca, poszuka innego klubu, a zainteresowanie nim jest spore. W Kielcach pokazał się z bardzo dobrej strony. Na pożegnanie Poznania złapał wysoką formę, więc możemy liczyć, że pozwoli się zapamiętać z dobrej strony. Świetnie wypadł w pierwszym swym meczu, podobnie może być w ostatnim.
Z Lechem pożegnają się także inni zawodnicy, tacy jak Citaiszwili, ale ich w zespole w ostatnim meczy sezonu raczej nie zobaczymy.