Lech znów rozdaje punkty. Tym razem uratował Cracovię

Ostatnio Lech podarował punkty pogrążonej w kryzysie Jagiellonii. Dokładnie to samo zrobił w Krakowie. Miał mecz w garści, prowadził i panował na boisku. Zrobił jednak wszystko, by uratować Cracovię, która nie potrafiła wygrać w lidze od niepamiętnych czaasów. Nie przeszkadzał jej w strzelaniu goli, przestał grać. Nikt już nie może mieć wątpliwości, że Dariusz Żuraw nie panuje nad drużyną, pogrąża Lecha.

Podczas przedmeczowej konferencji prasowej Dariusz Żuraw mówił jak zwykle o ciężkiej, dwutygodniowej pracy, o dokładnej analizie, o zdenerwowaniu piłkarzy, którzy zdają sobie sprawę, że „dali ciała” i chcą się poprawić. Jak to możliwe, że już w najbliższym meczu zrobią dokładnie to samo? Przegrywają wygrany mecz w takich samych okolicznościach, a ich forma jest jeszcze gorsza niż przed dwoma tygodniami.

Wydawało się, że obie drużyny, mocno poranione, energicznie przystąpią do dzieła, bo zależy im na punktach. Nic z tego, grały niemrawo, apatycznie, powoli. Lech osiągnął przewagę, częściej był przy piłce, rozgrywał ją od bramkarza i obrony. Nic z tego jednak nie wynikało, w miarę zbliżania się do bramki gospodarzy tracił koncept. Na to nałożyły się tradycyjne błędy i niedoskonałości w rozegraniu.

Mecz stał na okropnym poziomie. Nie dość, że akcje toczyły się w ślamazarnym tempie, to mnożyły się błędy, zwłaszcza po stronie Cracovii. Wystarczyła trochę bardziej energiczna akcja Lecha, by wyszedł na prowadzenie. Skóraś, zamykający akcję po dośrodkowaniu Sykory, trafił w słupek, ale był jeszcze Ishak, który przejął piłkę i mocnym strzałem posłał ją do siatki. To był pierwszy strzał Lecha w meczu. Chwilę później widzieliśmy drugi. Dobre uderzenie Skórasia zatrzymał bramkarz.

Lech panował na boisku, ale prowadzenia do przerwy nie utrzymał. W ostatniej minucie fatalnie zachował się w obronie, stracił bramkę równie frajersko, jak w meczu z Jagiellonią. Kamiński nie przeszkadzał rywalom, jego koledzy też się przyglądali zamiast interweniować. Gol do szatni to w tym sezonie specjalność Lecha. Cracovia absolutnie na niego gola nie zasłużyła. Wykorzystała frajerstwo poznaniaków, którzy byli przekonani, że nic złego im się już nie stanie.

Prezent, jaki obrona Lecha zrobiła Cracovii, napędził ją w drugiej połowie. Zaatakowała o wiele energiczniej niż wcześniej i po kilkunastu minutach wyszła na prowadzenie, znów przy braku reakcji obrony. To był jeszcze jeden sabotaż zawodników Lecha. Przestali grać, wybijali piłkę spod własnej bramki, czekali na kolejne ataki gospodarzy.

Momentami wydawało się, że Lech próbuje odzyskać kontrolę nad meczem. Nie miał jednak zdolnych do gry piłkarzy. Gra Marchwińskiego była tak słaba, że trener wreszcie zdjął go z boiska. Jeszcze gorzej prezentował się potykający się o własne nogi Sykora. O ile Czecha można nazwać jeszcze jednym chybionym transferem, to godzenie się przez władze klubu na demolowanie potencjału „Marchewy” jest zbrodnią.

W ostatnich minutach VAR rozstrzygał, czy Lech powinien wykonywać rzut karny po ręce w polu karnym. Decyzja była negatywna, więc piłkarze Kolejorza odetchnęli z ulgą: sędzia nie przeszkodził im w ratowaniu Cracovii.

Cracovia – Lech Poznań 2:1 (1:1)

Bramki: Michal Sipľak 45, Pelle van Amersfoort 56 – Mikael Ishak 28
Żółte kartki: Rivaldinho, Luís Rocha, Hanca, Dimun, Loshaj – Marchwiński.
Cracovia: Karol Niemczycki, Cornal Rapa, Dawid Szymonowicz, Matej Rodin, Lusi Rocha, Sergiu Hanka (86 Filip Piszczek), Damir Sadiković (74 Florian Loshaj), Milan Dimun, Pelle van Amersfoort, Michal Siplak (74 Sebastian Strózik), Rivaldinho (46 Jakub Kosecki, 90 Ivan Matrquez.
Lech: Mickey van der Hart, Jakub Kamiński, Bartosz Salamon, Antonio Milić, Tymoteusz Puchacz, Michał Skóraś, Jesper Karlstroem, Filip Marchwiński (66 Nika Kwekweskiri), Dani Ramirez (70 Filip Szymczak), Jan Sykora (82 Krystian Palacz), Mikael Ishak.
Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław).

Udostępnij:

Podobne

Sprowadzili nas na ziemię. Jak zwykle

Lech Poznań nigdy nie stanie się europejską potęgą. Ma jednak wszystko, by być czołową ekipą w kraju, regularnym uczestnikiem rywalizacji pucharowej. Niektórzy twierdzą minimalistycznie, że

Warta dała się ograć Śląskowi

Ten mecz nie musiał się skończyć tak źle dla Warty. Nie musiała przegrać. Śląsk wygrał przez wyrachowanie, lepszy pomysł na pozbawienie rywala atutów, większą taktyczną