Czy istnieje zagrożenie, że w następnym meczu Lech znów zagra beznadziejnie powtarzając błędy, których uporczywie trzyma się od dawna? Zagrożenia nie ma. Jest absolutna pewność. Nikogo też nie zaskoczy przedłużający się brak reakcji właściciela klubu na staczanie się Lecha w przepaść.

W niedzielę Lech zagra z Legią. W obecnej sytuacji nikt nie powie, że to jest sport, że każdy wynik jest możliwy, że piłkarze wzniosą się na wyżyny i pokonają odwiecznego rywala. Wprost przeciwnie. Cud się nie zdarzy. Lech z tygodnia na tydzień powiela błędy w obronie, daje się ogrywać przeciwnikom pogrążonym w kryzysie, aktualnie jest zdecydowanie najgorszym zespołem w lidze. Pokona go każdy, bez większych problemów, bo to żadna sztuka.

Władze klubu nie reagowały, nie słuchały ostrzeżeń, więc i teraz będą konsekwentne i dopiero po rozgrywkach zastanowią się, czy powierzyć Dariuszowi Żurawiowi budowę drużyny na nowy sezon. Pomoże im nieobecność kibiców. Gdyby mogli zjawić się w niedzielę na stadionie, powtórka z innego meczu z tym samym przeciwnikiem byłaby murowana. A po niej ogólnopolski skandal, w konsekwencji eksperymentowanie z trenerami, snucie opowieści o „nigdyniepoddawaniusię”. Teraz można zrobić to, co się lubi najbardziej: nic.

Trener Bakero też miał być w nieusuwalny. Do odwołania go w drodze z Chorzowa wystarczyła informacja, że kibice czekają z taczką przed stadionem. Niektórzy ludzie tak bardzo cenią sobie wygodne trwanie, że niczego nie zrobią z własnej inicjatywy. Tylko dzięki temu Dariusz Żuraw może czuć się niezagrożony. Sam już widzi, że nie daje rady, że ta funkcja go przerosła i że stać go tylko na opowieści o ciężkiej pracy i dokładnych analizach. Pewnie sam się dziwi mentalności ludzi, którzy godzą się na takie partactwo za nic sobie mając wizerunek własnego klubu.

Straty Lecha rosną z tygodnia na tydzień. Piłkarze tracą na wartości. Młodzież przestała się rozwijać. Forma Kamińskiego, na którym klub miał nadzieję zarobić, przeraża. Sytuację Marchwińskiego trzeba nazwać wprost: to wielki skandal. Jego potencjał został roztrwoniony, bo w klubie brakuje fachowców panujących nad harmonijnym rozwojem młodego piłkarza.

Klub znalazł się w sytuacji, w której jakakolwiek decyzja będzie lepsza od żadnej. Kibice skarżą się, że piłkarze zepsuli im święta. Dla nich ograniczenia trenera nie są tajemnicą, ale nie jego mają za sprawcę tylu nieszczęść, lecz kogoś, kto go zatrudnił i może odwołać. Ten ktoś na nic nie reaguje, co dowodzi, że albo nerwy ma jak postronki, albo stracił kontakt z rzeczywistością.

Udostępnij:

Podobne