Lech zawodzi zainwestowane uczucia. To już jest nałóg

Wygrać wszystko do końca i marzyć o potknięciu się Rakowa – tylko to zostało Lechowi próbującemu ratować sezon. Nie brakuje jednak komentarzy, że to on prędzej się potknie niż jego konkurent, który gra pewnie, jest zdeterminowany, a przede wszystkim nie specjalizuje się w popełnianiu na boisku juniorskich błędów. Z trzech spotkań, jakie ma przed sobą Kolejorz, najtrudniej będzie wygrać to najbliższe.

Piast od dawna nie przegrywa. Jesień miał słabą, ale teraz punktuje regularnie, stopniowo zbliża się do miejsca dającego możliwość pokazania się w Europie. Od czwartej w tabeli Lechii Gdańsk dzielą go tylko trzy punkty. Po meczu z Lechem jedzie do Niecieczy, by na koniec podjąć słabiutkiego w tej części rozgrywek Radomiaka. Lechii będzie dużo trudniej. Pokonanie u siebie Stali Mielec to nie wyczyn, ale potem gości Pogoń, a na koniec wybiera się do Częstochowy. Akcje Piasta wcale więc nie stoją nisko. Musi jednak pokonać Lecha.

Kolejorz to klub-zagadka. Ma potencjał pozwalający zaistnieć w Europie, ale od dawna niczego nie wywalczył. Teraz miało się to zmienić, wszak klub świętuje jubileusz, wydał wielkie jak na polską ligę pieniądze na wzmocnienia, zaangażował trenera doświadczonego w zdobywaniu trofeów. Wszystko to może pójść na marne. Najmocniejsza personalnie w ligowej stawce drużyna grywa niechlujnie i nieodpowiedzialnie, natraciła tyle punktów, że przestała być faworytem do mistrzostwa. Jesień skończyła z przewagą nad rywalami, wiosną roztrwoniła szanse na trofea. Nie pierwszy raz, a pewnie i nie ostatni.

Wystarczyło pokonać w finale Pucharu Polski Raków, by cieszyć się z pierwszej zdobyczy od siedmiu lat. I co robią piłkarze Lecha? Już po pięciu minutach meczu popełniają szkolny błąd powodujący stratę bramki. Potem kolejny. A kiedy desperacko próbują po przerwie odrobić straty, psują akcję po akcji za sprawą a to niecelnego podania, to znów złej decyzji, beznadziejnego albo kompletnie niepotrzebnego strzału. Wyrachowany Raków wykorzystuje takie słabości z zimną krwią. Co z mocnej kadry, gdy występują problemy z zarządzaniem nią?

Maciej Skorża tłumaczył tuż po meczu, dlaczego postąpił w stylu Dariusza Żurawia i najlepszego swego piłkarza zostawił na ławce rezerwowych. Po przerwie przekonał się, co to znaczy mieć na boisku Amarala i jak mógłby ułożyć się mecz, gdyby Portugalczyk został w pełni wykorzystany. Wolał na „dziesiątce” wystawić Kownackiego, ale pierwsze minuty drugiej połowy pokazały, ile drużyna zyskuje, gdy grają obaj. – Wynik finału zweryfikował moje decyzje personalne – przyznaje Maciej Skorża. – Moja koncepcja się nie sprawdziła. Będzie to miało wpływ na decyzje podejmowane przed meczem z Piastem.

W ostatnich sezonach Lech był rozchwiany emocjonalnie. Maciej Skorża pracował nad wyrobieniem w podopiecznych pewności siebie, ale do doskonałości daleko. Tracił punkty mimo wielkiej przewagi w meczu. – Wciąż piłkarzom przemycamy elementy motywacyjne, ale teraz myślimy tylko o meczu niedzielnym – mówi trener. W szatni po poniedziałkowym meczu piłkarze i sztab szkoleniowy powiedzieli sobie, co teraz pozostaje do zrobienia. O załamaniu, spuszczeniu z tonu nie ma mowy. Główny cel nadal jest w zasięgu Lecha. – Wciąż wierzę, że będziemy mistrzem Polski – zapewnia Maciej Skorża.

Tym razem nie będzie musiał wybierać między Kownackim a Amaralem. Ten pierwszy nie zgra z powodu nadmiaru żółtych kartek. Jednak może grać Tomasz Kędziora, nieobecny na Stadionie Narodowym nie z powodów obiektywnych, ale decyzją trenera. Jego konkurent Pereira przyczynił się błędami w defensywie do porażki w finale, więc mało jest prawdopodobne, by reprezentant Polski znów okupował ławkę rezerwowych. Sytuacja zdrowotna w drużynie nie jest optymalna. Kilku piłkarzy zmaga się ze skutkami urazów odniesionych w Warszawie.

Jeśli w tym sezonie Lech nie zdobędzie żadnego trofeum, rozczarowanie w Poznaniu będzie ogromne. Gdyby jednak walka trwała do samego końca i Kolejorz wygrał wszystko, co jest do wygrania, czyli łącznie sześć kolejnych spotkań, kibice mogliby mówić, że zespół robił, co mógł i niewiele zabrakło mu do szczęścia. Natomiast każda strata punktów w ostatnich meczach podkreśli, że Lech nie walczy z nałogiem trwonienia zainwestowanych w niego uczuć.

Udostępnij:

Podobne

Drużyna mocna, ale niekompletna

Gdyby można było rozegrać całą rundę wiosenną korzystając z jedenastu piłkarzy, Lech miałby wielkie szanse dowieźć ligowe prowadzenie do końca sezonu. Problem w tym, że