Piłkarze za chwilę wznowią rywalizację o mistrzostwo Polski. Wśród faworytów do tytułu wymienia się też jego obrońcę, ale głównie w Poznaniu. Kto ocenia szanse nie sercem, lecz rozumem, stawia głównie na Raków. Lechowi nie wystarczy wygrywać prawie wszystko, także pierwszy mecz w Mielcu. Musi liczyć na to, że klub z Częstochowy powtórzy „wyczyn” Kolejorza z czasów Nenada Bjelicy, gdy w samej końcówce sezonu, będąc liderem tabeli, roztrwonił wszystko.
Lech musi walczyć, nawet jeżeli mało jest prawdopodobne, by Raków wypuścił z rąk wielką szansę. Właściciel tego klubu jest równie zdeterminowany, jak kierownictwo Lecha rok temu. Jeżeli mu się uda, postąpi zupełnie inaczej niż ono. Nie zrezygnuje z ciągu dalszego. Nie osłabi drużyny po mistrzostwie, wprost przeciwnie. Zechce pokazać się w Europie i obronić tytuł. W tamtym klubie, organizacyjnie słabszym niż Lech, wszystko opiera się na tym, co zbudował i wciąż buduje pracujący od lat trener. A także na ambicji właściciela. Jako kibic przeżył wiele upokorzeń, a teraz je sobie z nawiązką rekompensuje.
Przedłużanie umów z kluczowymi piłkarzami słusznie uznane zostało za dobry, perspektywiczny ruch kierownictwa Lecha. Niektórych piłkarzy warto mieć jak najdłużej. Tyle, że drużyny to nie wzmocni. Nie będzie stanowiła większej siły niż jesienią, gdy było jej ciężko, zwłaszcza na początku, po letnich osłabieniach i sprowadzeniu „klasowego” bramkarza. Jedyna nadzieja w van den Bromie, który nie jest lepszym trenerem niż jego poprzednik. Ma jednak umiejętność poprawiania gry piłkarzy, co pozwala w nieoczywisty sposób rotować składem, godząc tym samym ligę z grą w Europie. Jeśli zimą udało się poprawić elementy szwankujące w rundzie jesiennej, szczególnie skuteczność, wyniki mogą być wiosną lepsze, choć trudno liczyć na cuda.
Kluczowa będzie postawa graczy mających niegdyś ogromny wpływ na wyniki, a w rundzie jesienniej właściwie nieobecnych. Takich, jak Amaral. Gdyby znów zaczął strzelać bramki i asystować, Lechowi przybyłoby niemało punktów. Także inny Portugalczyk, Rebocho, ma za sobą beznadziejną jesień, a w sparigu z Eintrachtem pokazał formę z początków jego gry w Poznaniu. Wzmocnienie defensywy stało się faktem. Powrót Salamona powinien przynieść stabilizację, być może także gole zdobywane nie tylko po stałych fragmentach. Nieobecność doświadczonego piłkarza miała wpływ na straty poniesione na początku sezonu.
W dalszym ciągu Lech nie ma bramkarza, o którym można byłoby powiedzieć, że to zawodnik klasowy, jeden z lepszych w lidze, bezwzględny kandydat do obsady pozycji numer 1. Wypożyczony Dominik Holec prawdopodobnie będzie rywalizował o miejsce w jedenastce z Filipem Bednarkiem. To dużo lepsza sytuacja, niż mieć Rudkę choćby i na ławce rezerwowych i modlić się, by nie miał okazji pokazać się w bramce jeszcze raz.
Wartością kadry Kolejorza jest jej liczebność. Tylko na niektórych pozycjach nie będzie rywalizacji o miejsce w składzie. Nie trzeba martwić się o defensywę, niekwestionowana jest pozycja Karlstroma, Skórasia, Ishaka. Drugi skrzydłowy będzie wyraźnie słabszy od „Skóry”. Kwekweskiri i Murawski to zawodnicy z dużą jakością. Gorzej z pozycją numer 10, bo Amaral to niewiadoma. Kto wie, czy kluczowym graczem nie zostanie Sousa, gdyby udało mu się wykorzystać niemały potencjał. Wiele w Lechu zależy od rozwoju Filipa Szymczaka. O nadziejach, że o sobie przypomni Sobiech, lepiej nie rozmawiać.