Arktyczne sparingi Lecha. Jeden wysoko wygrany, drugi zremisowany

To był przedsmak tego, co Lecha może czekać na północy Norwegii, w meczu Ligi Konferencji. A także w pierwszych spotkaniach ligowych. Dwa sparingi z Hansą Rostock, drużyną z II Bundesligi, toczyły się w śnieżycy, przy silnym wietrze.

W poprzednich, podobnie rozegranych podwójnych sparingach w Dubaju, trener Lecha wystawił jedną drużynę słabszą, a drugą znacznie mocniejsze. Teraz zdecydował się na zespoły mniej więcej równej klasy, choć ten drugi bliższy był temu, który zaprezentuje się w pierwszym ligowym spotkaniu w tym roku.

W pierwszym sparingu Kolejorz zagrał w składzie: Artur Rudko – Mateusz Żukowski, Filip Dagerstal (46. Joao Amaral), Michał Gurgul, Joel Pereira – Radosław Murawski (75. Maksymilian Dziuba), Antoni Kozubal – Adriel Ba Loua, Filip Marchwiński, Michał Skóraś (75. Jakub Antczak) – Artur Sobiech.

Wynik tego spotkania robi wrażenie – Lech pokonał niemiecką drużynę 4:0. Złe warunki nie robiły na nim wrażenia. Widzieliśmy wymianę piłki na zaśnieżonym boisku z wieloma podaniami, mało gry „na aferę”. Jednak pierwsza bramka padła po długim wybiciu Rudki. Piłka trafiła do najlepszego strzelca Lecha w sparingach – Artura Sobiecha, a za chwilę była w siatce. W drugiej połowie Lech bardziej mógł się podobać niż Hansa. Przerywał podania, przechwytywał piłkę, pomocnicy wypuszczali w bój skrzydłowych. Przyspieszający Skóraś zostawiał za plecami rywali, miał dużo energii i chęci do gry.

Na drugiej stronie Ba Loua był bardziej chaotyczny, notował więcej strat, ale kilka razy dobrze przedostawał się w okolice pola karnego, dośrodkowywał. Z dużym spokojem, zadziwiającą pewnością siebie grał młody Antoni Kozubal. Niespodzianką w drugiej połowie było wystawienie przez trenera gracza typowo ofensywnego, Amarala, na środek defensywy. Do gry na śniegu nie jest przyzwyczajony, ale  nowej roli radził sobie całkiem nieźle.

Drugą bramkę zdobył Marchwiński, który będąc przed polem karnym spokojnie przyjął piłkę i oddał celny strzał. Trzeciego gola z bliska strzelił Sobiech wykorzystując podanie występującego tym razem na lewej obronie Pereiry. W samej końcówce wysuniętego bramkarza Hansy przelobował młody Maksymilian Dziuba.

Drugie spotkanie zaczęło się później niż było planowane, na tym samym bocznym boisku, ale po jego odśnieżeniu. Lech przystąpił do niego w składzie: Filip Bednarek, Adam Czerwiński, Bartosz Salamon, Pedro Rebocho, Nika Kwekweskiri, Jesper Karlstrom, Afonso Sousa, Gia Citaiszwili, Krostoffer Velde, Filip Szymczak.

Już po pierwszych akcjach stało się oczywiste, że Hansa ma mocniejszy skład niż w pierwszym spotkaniu. Groźnie atakowała, bliska była otwarcia wyniku. Potem jednak gra się wyrównała, żadna z drużyn nie osiągnęła wyraźnej przewagi. Warunki były znośniejsze, boisko zostało częściowo oczyszczone ze śniegu, który nie padał już tak gęsto. Wciąż jednak było bardzo nieprzyjemnie, porywisty wiatr i wilgoć potęgowały poczucie chłodu.

Obie defensywy spisywały się dobrze, nie pozwoliły się zaskoczyć, do końca utrzymał się wynik bezbramkowy. Lech miał bardzo dobre okazje do zdobycia goli po świetnych prostopadłych podaniach Citaiszwili’ego, przeszywających niemiecką defensywę. Gra Lecha podaniami po ziemi, a raczej po śniegu mogła się momentami podobać.

Udostępnij:

Podobne