Lech to fenomen. Produkuje piłkarzy, ale nie ma drużyny

Prawie połowa piłkarskiej reprezentacji Polski to piłkarze związani kiedyś z Lechem Poznań. Ośmiu z nich to wychowankowie klubu. Grali w Poznaniu, stąd ruszyli w świat. Trochę to przypomina wielkie europejskie marki, takie jak Ajax Amsterdam. Jednak tylko Lech dokonał niemożliwego. Nikomu innemu nie udałoby się nie wykorzystać tak ogromnego potencjału.

Selekcjoner Paulo Sousa właśnie ogłosił 26-osobowy zespół, który za chwilę zacznie przygotowania do Mistrzostw Europy. Nie brakuje niespodzianek, takich jak brak Kamila Grosickiego, Sebastiana Szymańskiego. W oczy rzuca się Lechowa przeszłość znacznej części kadry. Oto powołani przez Portugalczyka zawodnicy:

Bramkarze: Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski, Radosław Majecki.

Obrońcy: Kamil Glik, Jan Bednarek,Tomasz Kędziora, Maciej Rybus, Bartosz Bereszyński, Paweł Dawidowicz, Michał HelikKamil Piątkowski, Tymoteusz Puchacz.

Pomocnicy: Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Jakub Moder, Mateusz Klich, Kamil Jóźwiak, Przemysław Frankowski, Kacper Kozłowski, Karol Linetty, Przemysław Płacheta.

Napastnicy: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik. Dawid Kownacki, Karol Świderski, Jakub Świerczok.

Wychowankami Lecha są: Bednarek, Kędziora, Bereszyński, Puchacz, Moder, Jóźwiak, Linetty, Kownacki. Bramkarz Fabiański był przy Bułgarskiej przez chwilę. Tamten Lech chylił się ku upadkowi, nie tylko Fabiańskiego nie potrafił wykorzystać. Nie stać go było na młodziutkiego Błaszczykowskiego, którego tu przywiózł wujek Jerzy Brzęczek. Natomiast Robert Lewandowski spędził w Poznaniu dwa bardzo ważne lata. Zaistniał tu, pokazał klasę, z Lecha ruszył podbijać piłkarski świat.

Tylko uznane marki z lig zachodnich potrafią szkolić i promować zawodników na tak dużą skalę. W swych krajach są na topie, bo mają to, na co nie stać innych. Kiedy patrzy się na skład naszej reprezentacji, w której nie ma ani jednego wychowanka Legii, ale aż roi się od absolwentów Lechowej akademii, można byłoby w ciemno założyć, że to Kolejorz gromadzi tytuły, a Legia tylko o tym marzy. W ostatnich latach jest dokładnie odwrotnie.

Nawet gdy Lech chylił się ku upadkowi i szukał inwestora, miał w składzie piłkarzy klasowych. Tych ze znanymi nazwiskami i tych, których kariera dopiero się zacznie. To klub medialny, budzący ogromne zainteresowanie, nigdzie nie można wypromować się lepiej. Teraz na dodatek działa akademia, klub w nią inwestuje wielką kasę. Zasila w piłkarzy mocne kluby, dobrze na tym zarabia, ale nie ma to żadnego przełożenia na własne sukcesy sportowe.

Mamy do czynienia z wynaturzeniem. Sportowców po to się szkoli, by tworzyli potęgę klubu, zapewniali mu sukcesy. W Lechu o tym się nie myśli. Młodzież odchodzi, zanim cokolwiek osiągnie. Trener Dariusz Żuraw bardziej dbał o promocję nastolatków niż o zdobywanie punktów. Miewał na boisku po sześciu-siedmiu młodzieżowców. Jedyny cel – zarabianie pieniędzy. Nie byłoby problemów, gdyby klub inwestował je w drużynę. Sprzedawał graczy z potencjałem, a sprowadzał wartościowych w danej chwili, zapewniających przewagę w lidze. Lech takich nie chciał, jakby się bał, że zajmą miejsce w składzie tym, na których można zarobić.

Taka polityka nigdy nikogo daleko nie zaprowadziła, chyba że na skraj przepaści. Ciekawe, czy właściciel Lecha już zdał sobie z tego sprawę. Maciej Skorża ma budować zespół prawdziwie mocny. Ale czy tak będzie? Po pierwszych transferach przekonamy się, czy znów mamy do czynienia z czczym gadaniem.

Józef Djaczenko

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny