Lech przegrywa z własnym niechlujstwem

Nie można powiedzieć, że Lech jest w złej sytuacji organizacyjnej, że walczy o przetrwanie, że musi szukać pieniędzy na uratowanie płynności finansowej. Nie musi się zmagać z prozą życia codziennego, jak miało to miejsce w latach poprzedzających wejście na Bułgarską koncernu z Wronek. Ma wszystko, co potrzebne do zbudowania potęgi krajowej i czerpania zysków z udanego pokazywania się w Europie. Nic z tego jednak nie będzie bez pożegnania bylejakości. Widać ją wszędzie, niestety także na boisku.

Od lat wiadomo, że w tym klubie przechodzi każdy numer, nie ma granic sportowej kompromitacji, każdy chybiony transfer, każdą dziwaczną decyzję można jakoś wytłumaczyć. To dlatego Lech nie może ruszyć z miejsca, spełnić oczekiwań ogromnej rzeszy fanów. Piłkarze wiedzą, że mogą sobie pozwolić na każdy błąd, nikt ich nie rozliczy. Wprost przeciwnie, mogą liczyć na wybaczenie, bo przecież „wygrywamy i przegrywamy razem”. Tej jesieni indywidualne błędy doprowadziły do wymiernych i bolesnych strat.

Największym błędem transferowym ostatnich lat, a może i w całej historii klubu, było uruchomienie w najgorszym momencie trybu oszczędnościowego, czyli sprowadzenie bramkarza dlatego doskonałego, że darmowego. Jego piłkarskie błędy przyczyniły się do błyskawicznego pożegnania Ligi Mistrzów, potem spowodowały równie gwałtowne rozstanie z Pucharem Polski. Liczne kontuzje, brak uzupełnienia kadry w terminie kosztowały stratę wielu punktów już na starcie rozgrywek ligowych, postawiły Lecha w trudnej sytuacji. Do dziś mistrz Polski próbuje ścigać czołówkę. Dystans byłby mniejszy, gdyby nie indywidualne błędy takich piłkarzy, jak Barry Douglas, który nieodpowiedzialnym zachowaniem pozbawił drużynę zwycięstwa w Szczecinie.

Pedro Rebocho w poprzednim sezonie był jednym z lepszych graczy zwyciężającego Lecha. W tym gra beznadziejnie, ale jest akurat nie do zastąpienia z powodu kontuzji Douglasa. W każdym meczu popełnia okropne błędy, byle jakimi podaniami trwoni wysiłek kolegów, gubi piłkę. Samego siebie przeszedł w Wiedniu, gdzie dał się ograć jako ostatni obrońca. Lech już by świętował awans, gdyby nie nieodpowiedzialność Portugalczyka. Ewentualne, ale prawdopodobne pożegnanie z Europą będzie w dużym stopniu jego „zasługą”. Także jego rodaka Amarala, partaczącego piłkę meczową.

Trudno piętnować piłkarzy za popełniane błędy, one są częścią futbolu, zawsze mogą się zdarzyć. Problem w tym, że stały się wizytówką Lecha. Trzeba z nimi skończyć. Wymusić zmianę zachowania piłkarzy. W żadnym cywilizowanym klubie brakoróbstwo nie jest tolerowane. W Kolejorzu stało się  codziennością, na którą nikt nie zwraca uwagi. Bednarka nikt nie rozliczy za kierowanie piłki do przeciwnika, za wznawianie gry wykopem na aut. Velde może sobie dryblować i tracić piłkę do woli, z przekonaniem, że oprócz kibiców nikt go nie napiętnuje. Dopiero gdy zlekceważył kolegów i trenera po zdjęciu go z boiska, stracił gwarancję miejsca w składzie. O zesłaniu do rezerw, karze finansowej nie ma mowy, więc za chwilę Norweg wróci do drużyny, jego wybryki pozostaną bezkarne.

Gdyby zrobić kompilację błędów, niecelnych podań, prostych i niewymuszonych strat, bezmyślnych zagrań z jednego tylko meczu, pokazać ten długi film piłkarzom i ostrzec, że takie przejawy lekceważenia obowiązków będą piętnowane, moglibyśmy liczyć, że w grze drużyny pojawi się jakość, przestaną uciekać punkty. John van den Brom jest wobec swych piłkarzy przyjacielski, tolerancyjny. Powtarza, że ma do nich zaufanie. Nie wszyscy wykorzystują to we właściwy sposób. Odpadnięcie z Ligi Konferencji w sytuacji, gdy Lech miał wszystko w swoich rękach, będzie katastrofą. Zwalenie winy na jednego piłkarza byłoby nieporozumieniem. Jeszcze większym – utwierdzenie drużyny w przekonaniu, że dobre samopoczucie i poczucie bezkarności u zawodników jest ważniejsze niż sportowe sukcesy przekładające się na finanse klubu.

Fot. Damian Garbatowski

Udostępnij:

Podobne

Dobry moment na pokonanie Legii?

Żadna drużyna nie zachowa równej, wysokiej formy przez całe rozgrywki. Każdej, a zwłaszcza występującej w polskiej, sypiącej niespodziankami lidze, zdarzają się większe lub mniejsze kryzysy.

Gurgul uniewinniony

Obrońca Kolejorza będzie mógł zagrać w niedzielę przeciwko Legii. Komisja Ligi spółki Ekstraklasa anulowała czerwoną kartkę, którą w sobotę za niewinność pokazał mu sędzia, pan