Lech pokonał w Turcji Banika Ostrawa

Bez Ishaka i Sobiecha, czyli wszystkich swoich napastników, a na dodatek Amarala wystąpił Lech w pierwszym sparingu podczas zgrupowania w Turcji. Nie przeszkodziło mu to pokonać Banika Ostrawa 4:2. Bramki zdobyli Ramirez, Ba Loua, Marchwiński, Kwekweskiri z rzutu karnego.

W pierwszych minutach gra się nie kleiła. Trudno się dziwić, piłkarze mają za sobą kilka dni ciężkich treningów. Potem było lepiej, Lecha było stać na rozegranie kilku szybkich ataków lewą stroną. Po akcji Ramireza i 17-letniego Antczaka był bliski zdobycia goli. Na boisku był też Pacławski, wychowankowie starali się dobrze wypaść w oczach trenera, szczególnie dotyczy to aktywnego, często biegającego z piłką przy nodze Antczaka.

Lech miał lekką przewagę, częściej zapuszczał się pod czeską bramkę. Po kwadransie Banik starał się przejąć inicjatywę, przeprowadzać szybkie akcje. Obrona z Salamonem i Miliciem dobrze sobie radziła. Powiódł się też kontratak. A nawet dwa kontrataki. Najpierw z piłką popędził pod bramkę Banika Dani Ramirez. Mógł podać któremuś z kolegów, zdecydował się jednak na zejście na lewa nogę, swą lepszą i oddanie świetnego strzału. W ten sposób dał Lechowi prowadzenie.

Niemal natychmiast padła druga bramka. Tiba fantastycznym podaniem uruchomił Ba Loua. Iworyjczyk wyszedł sam na sam z bramkarzem i spokojnie, lekkim strzałem go pokonał. W tej sytuacji Czesi starali się przyspieszyć grę, jak najszybciej przedostawać się pod bramkę Bednarka. Obrońcy Kolejorza grali na szczęście czujnie. Kolejne próby kontrataków nie udawały się.

Po przerwie trener Skorża zmienił całą jedenastkę, zakładając, że każdy gracz powinien rozegrać 30-45 minut. Niezbyt skoncentrowani byli Lechici na początku drugiej połowy. Czesi mocno nacisnęli, wykorzystywali błędy poznaniaków, chcieli zdobyć kontaktową bramkę, zanim gracze Kolejorza się ogarną. I byli tego bliscy. Spartaczyli idealną sytuację.

Słabszą postawę Lecha wykorzystali po kilkunastu minutach, gdy Mateusz Skrzypczak popełnił faul w polu karnym i Banik wykorzystał rzut karny. Piąta drużyna czeskiej ligi, grająca w prawie niezmienionym w przerwie składzie, starała się zdyskontować brak doświadczenia Skrzypczaka i Pingota, czyli środkowych obrońców. W 68 minucie fatalny błąd w środku pola popełnił Skóraś. Czesi popędzili na bramkę van der Harta. Przelobowali niezbyt wysokiego bramkarza Kolejorza i mieliśmy remis.

Lech miał na boisku klasowych graczy, którzy jednak słabo sobie radzili, byli nieskoordynowani. Dotyczy to zwłaszcza Kamińskiego, pozbawionego czucia piłki. Lech miał szanse ponownego wyjścia na prowadzenie, niewiele mu się jednak udawało mimo prób zakładania pressingu, naciskania na Czechów. Kilka razy ofensywne, długo budowane akcje paliły na panewce, wreszcie w 77 minucie sprytem popisał się Marchwiński, myląc obronę rywali, strzelając w krótki róg bramki. Lech znów prowadził.

W tym meczu Lech zdobywał bramki parami, jedną po drugiej. Dwie minuty po trzecim golu zdobył czwartego, po rzucie karnym podyktowanym za faul na Karlstromie. Kwekweskiri popisowo zmylił bramkarza, w stylu Lewandowskiego. Tureckiemu arbitrowi spodobało się dyktowanie jedenastek, więc wymyślił faul Lechity, absolutnie za nic. Sprawiedliwości stało się zadość – po rzucie karnym piłka odbiła się od słupka. Chwilę później faulowany w polu karnym był Kamiński, ale tym razem gwizdek sędziego milczał.

Skład Lecha: Filip Bednarek (46. Mickey van der Hart) – Lubomir Šatka (46. Joel Pereira, 74. Filip Borowski), Bartosz Salamon (46. Mateusz Skrzypczak), Antonio Milić (46. Maksymilian Pingot), Barry Douglas (46. Alan Czerwiński) – Radosław Murawski (46. Jesper Karlstrom), Pedro Tiba (46. Nika Kwekweskiri) – Adriel Ba Loua (46. Michał Skóraś), Dani Ramirez (46. Maksym Czekała, 80. Filip Wilak), Jakub Antczak (46. Jakub Kamiński) – Norbert Pacławski (46. Filip Marchwiński).

Udostępnij:

Podobne

Pogrom na Morasku

Ostre strzelanie urządziły sobie panie z Lecha Poznań UAM mierząc się z najsłabszą drużyną pierwszej ligi kobiet, Bielawaianka Bielawa. Wygrały aż 11:0. Można jednak powiedzieć,

Sensacja! Lech ograny przez beniaminka

Piękna seria zwycięstw nie mogła trwać bez końca. Kto by się jednak spodziewał, że przerwie ją beniaminek z Lublina, zmęczony meczami granymi co kilka dni?