Mecze pucharowe wciąż nie wychodzą na dobre grającemu w lidze Lechowi. Nie poradził sobie z Piastem, remisując 1:1, tracąc pechową bramkę po dobitce rzutu karnego. W doliczonym czasie uratował go intuicyjnym strzałem z dystansu Kwekweskiri. Kolejorz nie był sobą, nie potrafił zmusić się do większego wysiłku. W całym meczu oddał tylko dwa celne strzały. Fatalne boisko i liczne zmiany w składzie nie tłumaczą ospałej, nieskoordynowanej, niedokładnej gry.
Duże zmiany w składzie Lecha, w stosunku do czwartkowego meczu pucharowego, były pewne. Od początku w drużynie pojawiło się siedmiu nowych zawodników: Czerwiński, Satka, Salamon, Douglas, Kwekweskiri, Ba Loua, Marchwiński. Na ławkę rezerwowych wrócił Velde, wciąż na niej przesiaduje Amaral. Niestety, podniósł się z niej w drugiej połowie, prokurując rzut karny dla rywali.
Trudno się grało na mocno sfatygowanym boisku. Nie tylko Piast korzysta z tego stadionu, także Ruch Chorzów, więc trawa nie wytrzymuje podwójnego obciążenia, trzeba ją reanimować. Nic dziwnego, że pierwsze minuty meczu to przewaga miejscowych, stosujących prostą, bezpośrednią grę. Napór ten skończył się szybkim wyjściem Lecha do ataku. Z prawej strony boiska zagrał Ishak, a z kilku metrów fatalnie spudłował Marchwiński. Gdyby trafił, Lech by tego spotkania nie zremisował.
Przemeblowanemu i grającemu na trudnej nawierzchni Lechowi nie udawało się kreowanie akcje. Piast był aktywniejszy, częściej utrzymywał się przy piłce. Grający w miejscu, gdzie się wychował Murawski wielokrotnie musiał ofiarnymi interwencjami powstrzymywać szybkie ataki gospodarzy. Strzałem z dystansu w słupek trafił Kądzior. W inicjowaniu akcji zaczepnych przeszkadzały Lechowi niedokładne podania. Gdy udawało się przejąć piłkę, zwykle już pierwsze zagranie kończyło się stratą. Skutku nie przynosiły też dalekie podania do napastnika i skrzydłowych.
Lech rzadko porywał się na szybsze ataki. Kiedy już była okazja zagrozić Piastowi, szansa przepadła po beznadziejnym podaniu Marchwińskiego. Chwilę później pod bramkę rywali przedarł się Ba Loua, podał na prawo do Skórasia, a ten mocnym strzałem obił słupek. Piast nie musiał skupiać się na obronie. Wystarczyło mu czekać na błąd Lecha w rozegraniu. Prędzej lub później taki następował, psucie akcji zdarzało się każdemu z rozkojarzonych piłkarzy Kolejorza.
Druga połowa nie zaczęła się lepiej, nadal gra Lecha była rwana i niedokładna, a Piast tego nie wykorzystywał. Po kwadransie John van den Brom wprowadził aż trzech nowych piłkarz: Velde, Amarala i 17-letniego Gurgula, który zastąpił Satkę. Chwilę później Amaral odwdzięczył się trenerowi popełnieniem faulu w polu karnym, dość zresztą przypadkowego. Bednarek obronił strzał Dziczka, potem dobitkę, o piłkę rozgorzała walka zakończona celnym strzałem Chrapka. Słabo grający Lech przegrywał.
Nie zmienił jednak sposobu gry. Sennie rozgrywał akcje, nie stwarzał zagrożenia, o oddawaniu strzałów nawet mowy nie było. Velde starał się być aktywny, za rozgrywanie brał się Amaral, wciąż jednak Piast mógł się czuć całkowicie bezpiecznie – aż do doliczonego czasu. Po dalekiej wrzutce Murawskiego piłka trafiła do stojącego przed polem karnym Kwekwesiri’ego. Gruzin nie zastanawiał się, od razu uderzył zaskakując bramkarza. Mogła paść jeszcze druga bramka, gdy w polu bramkowym Piasta powstało duże zamieszanie.