Po pierwszej połowie dwumeczu Lecha przeciwko Djurgården wynik brzmi 2:0 dla Kolejorza. Druga rozegra się w stolicy Szwecji. Trzeba utrzymać prowadzenie, a potem cieszyć się z dokonania tego, co wydawało się nieosiągalne. Piękny europejski sen Lecha może potrwać długo.
Piłkarze Kolejorza zdają sobie sprawę, o co zagrają. Trener John van den Brom twierdzi, że nie musi ich motywować, nie musi też martwić się o odpowiednią koncentrację swych piłkarzy. Jako profesjonaliści wiedzą, jak do swego zadania podejść. Nie mają zresztą czasu na długie zastanawianie się, bo grają co kilka dni, mają na głowie nie tylko przygotowywanie się do meczów pucharowych i regenerację po nich, ale i spotkania ligowe.
Gra na sztucznej trawie nie będzie Lechowi sprzyjać, nie są także przyzwyczajeni do zamkniętego dachu nad stadionem. Zdaniem trenera, rodzaj nawierzchni nie będzie miał znaczenia dla jego podopiecznych, grali już na podobnej. – Ani boisko, ani dach nie może być dla nas żadną wymówką. Musimy być gotowi, by grać dla naszych kibiców. Poza tym zagrać w takich warunkach to zawsze jest miła odmiana – uśmiecha się trener Lecha.
Nie nastawia się na defensywę, obronę korzystnego wyniku. To nie w zwyczaju tej drużyny. Ma warunki, by zagrać ofensywnie, wtedy może więcej osiągnąć. Grając w Norwegii Lech został zmuszony do obrony, zwłaszcza w pierwszej połowie, ale sytuacja była inna, rywalizacja dopiero się zaczynała, liczył się rewanż w Poznaniu, liczyła się taktyka. W Sztokholmie Kolejorz ma zamiar pokazać swoją normalną grę.
Mecz ten będzie szczególny dla Mikaela Ishaka. Zagra w swoim kraju, gdzie ma rodzinę, przyjaciół, z których część zasiądzie na trybunach. Piłkarz zapewnia, że nie tylko on jest podekscytowany tym wydarzeniem, ale i wszyscy jego koledzy. Szwedzcy piłkarze są pewni swego, zapewniają, że uzyskają dobry wynik. Napastnik Kolejorza odpowiada im, że mogą sobie mówić, co chcą, a piłkarze Lecha zareagują na te słowa na boisku. Mecz będzie z pewnością trudny, ale Lech gotów jest zagrać wystarczająco dobrze, by awansować do ćwierćfinału.
Nie wszyscy piłkarze Lecha przylecieli do Szwecji. W Poznaniu zostali chorzy Citaiszwili i Amaral.