Koszykarki Enea AZS bliskie sprawienia niespodzianki

Niewiele brakowało, aby poznanianki sprawiły niespodziankę i wygrały drugi mecz w sezonie. Były blisko pokonania mocniejszej Politechniki Gdańsk, ale zabrakło postawienia przysłowiowej „kropki nad i”. Górą gdańszczanki, które wywożą z Poznania wymęczone 2 punkty.


[widgetkit id=569]

Koszykarki Enea AZS bliskie sprawienia niespodzianki

Niewiele brakowało, aby poznanianki sprawiły niespodziankę i wygrały drugi mecz w sezonie. Były blisko pokonania mocniejszej Politechniki Gdańsk, ale zabrakło postawienia przysłowiowej „kropki nad i”. Górą gdańszczanki, które wywożą z Poznania wymęczone 2 punkty.

Enea AZS Poznań – Sunreef Yachts Politechnika Gdańsk  82:89

Mecz rozpoczął się bardzo dynamicznie z obu stron. Pierwsze 5 minut to kosz za kosz i efektowne oraz skuteczne akcje Enei AZS i Politechniki. Na tablicy wyników często widniał remis. W Gdańskiej drużynie nie można było zatrzymać dwóch Amerykanek – Conwright i Clarke, które naprzemiennie zdobywały punkty. W poznańskiej ekipie  prym wiodły Davis, Samburska i Hillsman. Kiedy w 7 minucie przy stanie 14:14 rzut trzypunktowy trafiła Bujniak to gdańszczanki wyszły na prowadzenie. Niestety dla akademiczek zaczęły tą przewagę powiększać i na koniec kwarty wynosiła ona już 10 punktów (19:29).  

Druga kwarta rozpoczęła się celną „trójką” Stefańczyk z Enea AZS i Śmietańskiej z Politechniki. Gdańszczanki nie potrafiły poradzi sobie z silną pod koszem Hillsman, która bardzo dobrze była obsługiwana podaniami przez obwodowe Enea AZS. Khaalia często stawała na linii osobistej, wykonując rzuty osobiste. Akademiczki w tej części gry nie potrafiły się zbliżyć do przeciwniczek, a wynikało to z prostych strat i z nieporozumień w obronie. W połowie 2 kwarty przewaga wzrosła do 14 punktów (26:40). Wtedy  3 punkty zdobyła Samburska i 2+1 Davis. Przewaga stopniała do 8 punktów (32:40). Jednak do końca kwarty poznanianki nie dogoniły przeciwniczek i schodziły do szatni z 9 punktową stratą (41:50).

Trzecia część spotkania to skuteczna pogoń Enea AZS. Akademiczki rozpoczęły z przytupem dwoma „trójkami” Jazmine Davis. Bardzo dobrze też grały w obronie , wymuszając straty gdańszczanek i po rzutach osobistych Demczur zmniejszyły przewagę do 4 punktów. Kinga dynamicznymi akcjami pod kosz zdobywała cenne punkty spod samej „dziury”, a trener Politechniki Rafał Knap bardzo się irytował na linii bocznej.  Kiedy na 2 minuty przed końcem 3 kwarty przy rzucie 3 punktowym faulowana została Davis, która skutecznie wykonała osobiste przewaga stopniała do 3 punktów (55:58). Po kolejnym rzucie osobistym, tym razem Julii Niemojewskiej na tablicy było już zaledwie 58:60. Do remisu kolejnymi rzutami wolnym doprowadziła Magdalena Parysek – Bochniak 60:60 i mecz zaczynał się od początku.

Po raz pierwszy na prowadzenie w drugiej połowie wyszły poznanianki po rzucie Jazmine Davis (62:60 w 1 minucie 4 osłony. Ostatnia kwarta to praktycznie kopia kwarty pierwszej. Wynik przez pierwsze 5 minut oscylował koło remisu, przechylając szalę zwycięstwa raz na jedną stronę, raz na drugą. Regularnie na gdański kosz punktowały Amerykanki Enea AZS – Davis i Hillsman, które w całym meczu łącznie zdobyły 46 punktów. Zarówno Davis jak i Hillsman na swoim koncie uzbierały po 23 punkty. Niestety to poznanianki zaczęły znowu popełniać szereg prostych błędów, które nie powinny się zdarzyć, jeżeli myśli się o zwycięstwie z topowym zespołem. Gdańszczanki wykorzystały moment rozluźnienia w poznańskiej ekipie i po rzutach Koc, Clark i Pyki odskoczyły na 6 punktów (75:81). Jednak determinacja akademiczek była w tym meczu ogromna i po „trójce „ Dominiki Urbaniak (78:81) na 2 minuty przed końcem spotkania wszystko mogło się jeszcze wydarzyć. Jednak poznanianki nie trafiły rzutu trzypunktowego i próbowały „ratować” wynik faulami osobistymi. Politechnika odskoczyła na kilka punktów i utrzymała przewagę do końca spotkania.

Enea AZS Poznań – Sunreef Yachts Politechnika Gdańsk  82:89 (19:29,22:21, 19:10,22:29)

Enea AZS: Davis 23, Hillsman23, Demczur 12, Samburska 8, Parysek-Bochniak 6, Nowicka 3, Stefańczyk 3, Urbaniak 3, Niemojewska 1, Jędrzejczak, Rogozińska.

Politechnika: Conwright 21, Clark 20, Pyka1, Koc 10, Śmietańska 8, Bujniak 8, Naczk 3, Szymańska 2, Duszkiewicz, Haryńska, Ostrowska, Holopainen.

Po meczu powiedzieli

Rafał Knap (trener Sunreef Yacht Politechnika Gdańsk): gratuluje drużynie z Poznania świetnej postawy w tym meczu. Od wielu lat znam się z trenerem Vadimem i wie, że jak trafi do jakiegoś zespołu t zrobi świetną robotę.  Poznanianki roszkę nam naprzykrzyły krwi i były blisko wygrania tego spotkania. Na pewno nie jest to zespół do spadku i jestem na 120% przekonany, że jeżeli tak będą grać jak dzisiaj to spokojnie utrzymają się w lidze. Tego serdecznie im życzę.

Katarzyna Śmietańska (Sunreef Yacht Politechnika Gdańsk): Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa, bo mocno musiałyśmy na nie zapracować. Słabiej dzisiaj zagraliśmy w obronie, nie była to obrona marzeń, ale udało nam się rzucić kilka ważnych „trójek” i wyciągnąć ten mecz. Musimy poprawić na pewno grę w defensywie, aby wygrywać kolejne mecze.

Vadim Czeczuro (Enea AZS Poznań): Gratuluję drużynie z Gdańska zwycięstwa i ma troszkę żal, bo tak niewiele zabrakło do zwycięstwa w tym spotkaniu. Cieszę się z jednej strony, że powalczyliśmy i zostawiliśmy pozytywne wrażenie, ale szkoda, że nie wygraliśmy.  Jest to jednak dobry prognostyk przed następnymi meczami, które nas niebawem czekają. Potrafiliśmy wyjść z 14 punktowej straty i wyjść na prowadzenie. Problem tylko, że nie potrafiliśmy go utrzymać. Nad tym trzeba popracować, nad koncentracją do końca spotkania.

Kinga Demczur (Enea AZS Poznań): Bardzo nas porażka boli, ale możemy się doszukiwać pozytywów. Tak jak trener powiedział, zabrakło nam koncentracji, no i może trochę tlenu, szczególnie w końcówce spotkania, ale jest to do wypracowania. Jest to dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami.

(informacja z klubu)

 

Udostępnij:

Podobne

Porażka Warty w Lubinie

Nie idzie ostatnio Zielonym. Przegrali z Lechem Orzy Bułgarskiej, tydzień później ulegli 0:1 w Lubinie Zagłębiu. Za każdym razem wynik był sprawiedliwy. Bez Adama Zrelaka